Produkt ten otrzymałam w paczce recenzentki czerwca, za co jeszcze raz dziękuję :) Jeśli chodzi o nawilżanie ciała to jestem strasznym leniem i ciężko jest mi zmusić się do tego. Niestety jesienią moja skóra jest bardzo przesuszona, więc o tej porze roku nie mogę sobie pozwolić na omijanie tego kroku pielęgnacyjnego. I właśnie w tym okresie postanowiłam wykorzystać powyższy produkt.
Zapakowany jest w plastikowy słoiczek o pojemności 250 ml. Podoba mi się szata graficzna, lekko kremowy kolor etykiety i zielone akcenty przywołują na myśl naturę. Reszta opakowania jest z ciemnego plastiku, ale jeszcze transparentnego. Dzięki formie słoiczka wiemy, kiedy produkt będzie się kończył no i zużyjemy go w całości, nic się nie zmarnuje. Zakrętka czarna, wizualnie dobrze się to komponuje, a i funkcjonalność jak najbardziej na plus. Gładko i szybko się zakręca i okręca. Ogólnie opakowanie przemyślane zarówno pod względem wizualnym, jak i funkcjonalnym. Co prawda niektórym może nie odpowiadać forma słoiczka, ja nie mam nic przeciwko. Nie jest to może super higieniczne rozwiązanie, ale przynajmniej wydobędę całość produktu z opakowania. Duży plus za stabilność, jakoś nie przepadam za tubkami, które zwykle jako urodzona gapa przewracam.
Po otwarciu pierwsze co wysuwa się na plan, to przepiękny zapach. Bardzo mocno kojarzy mi się z napojem Nestea. Taka zielona herbata z dodatkiem limonki i mięty. Niesamowicie świeży, orzeźwiający zapach, ale nie kwaśny. Nadający się raczej na wiosnę i lato, chociaż teraz, jesienią używam tej opcji zapachowej z naprawdę dużym upodobaniem. Niestety nie utrzymuje się zbyt długo na skórze, ale przez jakiś czas od aplikacji jest wyczuwalny. Konsystencja… ogólnie nazwa produktu, czyli masło wprowadza trochę zamieszania. Moim zdaniem zupełnie nie przypomina masła. Jest dość rzadka, lejąca, ale uwaga, nie rozprowadza się wcale tak szybko. Pozostawia biały nalot i trzeba dość długo wypracowywać produkt w skórę. Za to wchłania się sprawnie, po chwili możemy się już ubierać. Jeśli pozostawia jakiś film, to zupełnie niewyczuwalny. Wydajność jest bardzo dobra, to zasługa właśnie tej konsystencji. Na składach jeszcze nie za bardzo się znam, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście jest to produkt naturalny. Moim okiem laika nie widzę żadnych podejrzanych składników, no chyba, że fenoksyetanol, którego powinny unikać kobiety w ciąży. O dostępności również niewiele mogę powiedzieć, ponieważ jak już pisałam akurat ten produkt dostałam.
Po szeregu pozytywów przechodzimy do działania i tutaj niestety nie jest już tak kolorowo. Co tu dużo mówić – po prostu efekt nawilżenia jest mocno przeciętny. Zaraz po aplikacji i kilka godzin później jest ok. Czuję to nawilżenie, miękkość, wszystko jak najbardziej na plus. Załóżmy jednak, że użyję go wieczorem – w takim przypadku na drugi dzień czuję na skórze już suchość, a nawet swędzenie, słowem dość duży dyskomfort i skóra aż błaga o kolejną dawkę. Faktem jest, że mamy teraz jesień i moja skóra jakoś wyjątkowo kiepsko przechodzi tę porę roku. Jednak kilkugodzinne nawilżenie to nie jest efekt, który by mnie zadowalał. Ci, którzy mnie czytają już dobrze wiedza, że z systematycznością stosowania wszelkiego rodzaju mazideł do ciała miewam problemy. Tak więc tego typu produkt ma mieć dla mnie działanie nawilżające minimum 24 godziny, od prysznica do prysznica. Tutaj tego niestety nie ma. Myślę też, że wiosną czy latem ten produkt powinien spisać się lepiej. Przyjemnie mi się go stosuje, super aromaterapia, ale na pewno z powodu zbyt słabego nawilżenia nie kupię ponownie.
Zalety:
- cudowny zapach, orzeźwiający, mnie przypomina zieloną herbatę
- wygodne opakowanie, z którego wydobędziemy całość produktu
- ciekawa konsystencja, rzadka, dość szybko się wchłania
- nie pozostawia lepkiego filmu
- wydajny
Wady:
- nazwa produktu trochę myląca, mnie konsystencja nie przypomina masła, raczej balsam
- nikły efekt nawilżenia, raptem kilkugodzinny
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie