Produkt trudny do wpasowania w rutynę pielęgnacyjną, jednak przynoszący efekty i poprawiający stan skóry
Muszę przyznać, że jest to chyba najtrudniejszy do zrecenzowania produkt jakiego używałam. Wynika to z faktu, że częściowo byłam nim zachwycona, a częściowo mnie irytował...
Ale zacznijmy od początku. Będąc na ekocudach w Poznaniu stwierdziłam, że jest to świetna okazja by nareszcie poznać kosmetyki Alkemie. Z racji tego, że ich oferta jest bardzo bogata ciężko było mi wybrać produkt najodpowiedniejszy dla potrzeb mojej skóry w danym momencie. Borykam się z ekstremalnie suchą skórą ze skłonnością do atopii, a do tego miałam w tamtym okresie problem z dość silnym podrażnieniem. Skóra była cały czas wręcz boleśnie napięta, a do tego swędziała i zaczynała się łuszczyć. Przesympatyczna Pani na stoisku Alkemie doradziła mi, że najlepszy byłby duet neurosilencer+krem perfect balance. Z racji tego, że fundusze były ograniczone a ja miałam w domu kremy, które chciałam skończyć powiedziałam, że zależy mi jednak na jednym produkcie - esencji lub serum, które wzmocni nawilżenie i pozwoli mojej skórze dojść do siebie. Liquid Shield zostało zarekomendowane jako najsilniej nawilżające serum z oferty. Z tym, że Pani zaznaczyła, że przy tak silnym wysuszeniu skóra może potrzebować tak z tydzień na uregulowanie się ale po tym czasie powinnam poczuć znaczną zmianę i najprawdopodobniej to serum ostatecznie będzie można stosować nawet solo. Do tej ostatniej informacji podeszłam dość sceptycznie ale cóż, czemu nie spróbować. Dodatkowo otrzymałam próbkę neurosilencera i kremu perfect balance.
Przez pierwsze 3-4 dni używałam całego zestawu (booster + serum + krem) dwa rady dziennie. Muszę przyznać, że różnicę poczułam już po pierwszym użyciu. Miałam wrażenie jakby moja skóra nareszcie odetchnęła z ulgą. Uczucie pieczenia i świąd zaczął przemijać, czułam, że moja skóra zaczyna się regenerować. Sprawa się trochę pokomplikowała gdy skończyły się próbki boostera i kremu. Podstawowym problemem był fakt, że ciężko mi było wpasować to serum w moją rutynę pielęgnacyjną. Produkt ma konsystencję lekkiego kremu, który bardzo szybko się wchłaniał, pozostawiając skórę matową. Próbowałam je stosować bezpośrednio na tonik nawilżający ale ta wersja się u mnie nie sprawdziła. Miałam wrażenie, że nawilżenie jest niewystarczające, a skóra napięta. Dobrze mi się sprawdzało zestawienie tonik nawilżający + esencja z bentona snail bee + serum liquid shield + krem nawilżający/ z filtrem. Ale strzałem w 10 okazało się zastosowanie na tonik, a pod serum, niewielkiej ilości oleju z pestek malin. Okazało się, że serum pięknie potrafi zamykać pielęgnację (w tej roli sprawdza się wręcz lepiej niż krem perfect balance, który niedawno zakupiłam i obecnie używam), a nałożone na olej sprawiało, że szybciej się on wchłaniał. Nawilżenie było natomiast satysfakcjonujące przez cały dzień lub noc. Na serum można było spokojnie zastosować według potrzeb krem na noc lub z filtrem. Miałam wręcz wrażenie, że przez zastosowanie serum skóra szybciej wszystko 'wpijała' pozostając na długo nawilżona i przyjemnie gładka.
Opakowanie 30 ml starczyło mi na trochę ponad miesiąc stosowania 2 razy dziennie. Jedna pompka dawała ilość produktu, która spokojnie wystarczała na zaaplikowanie serum na twarz, szyję i dekolt.
Przez pierwsze dwa tygodnie byłam nieco poirytowana działaniem tego serum, ponieważ przy niewłaściwym wpasowaniu w rutynę dawał uczucie ściągnięcia skóry. Po tym okresie odkryłam jednak w jakim zestawie najlepiej mi się sprawdza. Zauważyłam też po 2 tygodniach, że moja skóra została ukojona i zregenerowała się. Im dłużej używałam tego produktu tym bardziej zrównoważona ona była. Mimo, iż w ostatecznym rozrachunku mam dość pozytywną opinię na jego temat, a moja skóra jest w naprawdę dobrym stanie to nie wyobrażam sobie jednak by stosować to serum solo, bez oleju.
Jeśli chodzi jeszcze o działanie to poza regeneracją, ukojeniem i nawilżeniem skóry zauważyłam, że moje pory zaczęły być mniej widoczne, a twarz się wygładziła. Ujednolicił się również koloryt mojej skóry dzięki czemu wygląda na zdrowszą. Podsumowując- po miesiącu używania widzę widoczne zmiany w stanie mojej skóry. Czy sięgnę po ten produkt ponownie? Nie wykluczam tego. Przyznam, że zdążyłam się do niego przyzwyczaić i działanie w ostatecznym rozrachunku mi się podoba. Jednak 145 zł na produkt, który starcza na miesiąc? Nie będę ukrywać jest to dla mnie nie mały wydatek...
Chciałabym na koniec pochylić się jeszcze nad tematem opakowania produktu. Serum zamknięte jest w plastikowej buteleczce z pompką (typu airless). W ostatnim czasie dużo osób stara się ograniczyć kupowanie produktów w plastikowych opakowaniach zgodnie z filozofią less waste, więc może to stanowić dla nich problem. Doceniam jednak zastosowanie opakowania airless ponieważ jest to chyba najbardziej higieniczne rozwiązanie. Plastikowa buteleczka przychodzi dodatkowo w kartoniku, który mimo bardzo przyjemnej dla oka szaty graficznej, wydaje mi się nieco zbędny.
Zalety:
- odpowiednio wpasowany w rutynę spełnia zapewnienia producenta - regeneruje, łagodzi podrażnienia, wzmacnia, pomaga skórze powrócić do równowagi
- skład
- higieniczne opakowanie
Wady:
- produkt trudny do wpasowania w rutynę pielęgnacyjną, najprawdopodobniej sprawdzi się w różnych rolach zależnie od typu skóry oraz jej stanu
- dość nieprzyjemny zapach, którego jednak nie jestem w stanie opisać
- cena względem pojemności (chociaż rozumiem, że wynika ona z jakości)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie