Essence Colour Boost, Mad About Matte Liquid Lipstick Matowa pomadka w płynie

Pomadka od Essence to świetna budżetowa propozycja dla fanek matów i ciekawych odcieni. Sama posiadam kolor cielisty i bardzo długo rozglądałam się za dobrym produktem który dobrze podbije kolor moich naturalnych ust. Sam błyszczyk zamknięty jest w bardzo poręcznym opakowaniu które jest matowe i nie wyślizguje się z dłoni. Pomadka ma bardzo dobry i intuicyjny aplikator którym dobrze wyrysujesz kontury. Produktu jest w środku całkiem sporo i wiesz, że producent nie nabija cię w butelkę. Pomadka zastyga na ustach ale nie tworzy skorupy tylko zachowuje się jak delikatna satyna. Gdy dotkniesz ust czujesz dobrą formułę i lekkie nawilżenie. Mi osobiście nie podkreśla żadnych suchych skórek. Zjada się równo. Jedyny mały minus za niezidentyfikowany zapach który nie zachęca.

jest to jedna z najlepszych pomadek trwałych i jedna z moich pierwszych z tej grupy, do czasów pandemii nosiłam szminki kremowe, niezbyt trwałe. Po doświadczeniach pandemicznych zaczęłam kupować pomadki w płynie, z aplikatorem, co było strzałem w dziesiątkę, gdyż pomadla Essence ma wspaniałą jakość i trzyma się na ustach godzinami. Nie budzi szalika, nieklei sie do włosów, po prostu idealnie czysta i zarazem niebrudząca szminka. Na stach nie tworzy skorupy, jest cienką, elastyczną powłoczką lekką jak chmurka, niewyczuwalną na ustach. Wybrałam naturalny kolor rdzawej czerwieni, zblizony jest do naturalnego koloru ust. To dla mnie świetny wybór i jestem oczaowan trwałością i jakościa tej niedrogiej pomadki. Mam ja od dwóch lat i dopiero to przekonuje mnie do wymiany szminki i kupna nowej. Essence jednak wygrywa i gdyby nie to, że jest to zapomniana formuła i nie jest już tak pewne znalezienie jej na półkach drogerii, kupiłabym ją znów. Miałam tę szminkę ponad dwa lata i słuzyła mi świetnie, do dziś mam ją w kosmetyczce, natomiat resztki jej są już nie do malowania. Zauważyłam, że nawet przyciemnił się kolor, a to już sygnał, że trzeba pomadkę wymienic.

Bardzo słaby produkt. Ciężko go zaaplikować i okropnie się zbiera. Na ustach powstaje sucha ciemna skorupka. Trzeba zeskrobać ją, bo inaczej wygląda to strasznie. W efekcie na ustach nie zostaje nic :/ Produkt ma ładny kolor i ciekawy aplikator, więc bardzo szkoda, że to taki bubel

Uwielbiam matowe wykończenie szminki, jest mi w takich najładniej moim zdaniem, jednak różne tego typu szminki diametralnie się od siebie różnią. testowałam różne i można ocenić je w kilku kryteriach: trwałość, konsystencja, lepkość i nasycenie koloru. Jest to mój absolutny hit. Kolor jest wyraźny już po jednej warstwie, ja nakładam dwie by kontur był wyraźny (bez konturówki) i kolor mocniejszy. Konsystencja jest podobna do innych płynnych pomadek, jednak aplikator nabiera jedynie parę kropli naraz, i jest to idealna ilość wystarczająca na pomalowanie całej jednej wargi. Lepkość jest żadna, po nałożeniu usta się nie kleją, może odrobinę, naprawdę minimalnie na początku, zanim szminka zaschnie. Po zaschnięciu nie ma efektu grubej, wyczuwalnej skorupy, można dotknąć palcem i nie bać się o pogorszenie efektu ani o pozostawienie śladu. Trwałość, jestem na to wyczulona, bo przy długo trzymających się szminkach łatwo przeoczyć moment, gdy mamy ją już tylko na części ust, co wygląda katastrofalnie. Tutaj spokojnie mogę powiedzieć, że szminka wytrzyma gdy zjemy coś suchego, jak kruche ciastko np, wytrzyma także jeśli się czegoś ostrożnie napijemy. Reasumując, jeżeli potrzebna nam matowa szminka, nie musimy jakoś specjalnie jeść czy pić, to będzie się trzymać ile potrzeba. Najbardziej trzeba uważać przy piciu, (maluję usta też na linii ich złączenia, w tym miejscu jest wrażliwa na napoje). Czasem można sprawdzić czy w skutek jakiegoś mechanicznego otarcia kontur nie uległ zmianie (np buziak na powitanie). Moja historia z nią jest taka, że przypadkiem trafiłam na nią w Kauflandzie, w szafie essence. Była to wyprzedaż i stwierdziłam że wezmę. Gdy chciałam ją gdzieś dostać ponownie nigdzie jej nie było, pozostały mi drogerie internetowe, gdzie nabyłam jeszcze dwa inne kolory. Wszystkie się trzymają tak samo, nie różnią się wariantami technicznymi, że tak to ujmę, a co do kolorów, paleta nie jest duża, jednak myślę że każda znajdzie coś dla siebie. Moją ukochaną jest kolor "mad matters", a po drugim zakupie też "dangerously your's". Używałam jej i wyłącznie jej baaardzo często, starczyła mi na miesiąc. Nie miałam przez całe życie lepszej szminki, mogę ją z czystym sercem i sumieniem, a wręcz nawet z dumą polecić każdemu :)

Posiadam kolor 02 i love you me neither. Uwielbiam takie delikatne kolory, dlatego skusiłam się na tę pomadkę. Pomalowałam się kiedyś przypadkiem w Hebe i stwierdziłam, że muszę ją mieć, dlatego za jakiś czas kupiłam. Akurat była promocja, szminka kosztowała wówczas ok. 10 zł. W regularnej cenie jest za 13 zł. Bardzo "nastawiłam się" na tę pomadkę, ale w trakcie używania okazało się, że jaka cena taka jakość... Kolor pomadki utlenia się praktycznie od razu po pomalowaniu. Z delikatnego nude wpadającego w brzoskwinię, robi nam się typowy morelowy kolor. Mimo iż wciąż mi się podoba, nie akurat takiego oczekiwałam. Poza tym pomadka ma rzadką, jakby wodnistą konsystencję i wydaje mi się, że właśnie dlatego jest, niestety, słabo napigmentowana. Nakładając cienką warstwę, robi prześwity, a wiadomo, że nie nałożę drugiej warstwy, bo to totalnie nie sprawdza się przy płynnych szminkach. Bardzo wchodzi w załamania, podkreśla wszystkie zmarszczki, skórki i to praktycznie od razu po pomalowaniu. Usta są suche, nieprzyjemne. Po dwóch godzinach noszenia wyglądają wręcz na spieczone i spierzchnięte! Brzydko się zjada. jeśli domaluję nią usta, to od razu widać kontrast między świeżo nałożonym kolorem, a kolorem noszonym już jakiś czas. Szminka ma nietrwałe opakowanie, czarny aplikator pękł. Co z zalet? Na pewno świetny aplikator, dzięki któremu można ładnie wyrysować kształt ust. Pomadka też ślicznie pachnie. Nie czuć jej na ustach, nie klei się. Ogólnie nie kupiłabym drugi raz. Lepiej dołożyć kasy, ale mieć produkt porządny.

Jestem fanką matowych pomadek - lubię wyrazisty efekt, jaki dają na ustach, cenię sobie też trwałość, która zdecydowanie przewyższa niezastygające pomadki kremowe czy błyszczyki. Lubię produkty Essence - uważam, że marka oferuje dobrej jakości kosmetyki w przystępnych cenach. Gdy w polskich drogeriach pojawiły się matowe pomadki Colour Boost Mad About Matte, postanowiłam je wypróbować. Posiadam odcień 04 Mad Matters - piękny, nieco ciemniejszy, zgaszony odcień czerwieni, świetnie współgrający z jasną cerą. Jest to bezapelacyjnie jeden z najpiękniejszych kolorów pomadek w mojej kolekcji. Pomadka ma płynną formułę o optymalnej konsystencji. Zamknięta jest w miękkiej tubie, posiada aplikator z gąbką, którym łatwo można wyrysować kontur ust. Jest bardzo dobrze napigmentowana, pozostawia na ustach intensywny jednolity kolor. Zastyga w mgnieniu oka i wytrzymuje długie godziny. Nie zauważyłam, by nadmiernie wysuszała usta, ale może dlatego, że zawsze aplikuję pod nią balsam nawilżający. Jest bardzo trwała, wyciera się jedynie od wewnętrznej strony przy jedzeniu i piciu. Problem pojawia się, gdy chcemy uzupełnić jej ubytki. Bardzo łatwo przesadzić z jej ilością i uzyskać efekt nieestetycznej suchej skorupy. Dlatego zawsze staram się aplikować ją bardzo oszczędnie. Pomimo swoich wad, bardzo lubię tę pomadkę i chętnie do niej wracam. Wprawnie zaaplikowana, nada ustom intensywny kolor i piękny matowy efekt na wiele godzin.

DOTYCZY KOLORU 09 Jeśli chodzi o produkty do malowania ust jestem dość wybredna ze względu na to, że długo bywam poza domem i nie chcę się męczyć poprawianiem w kółko pomadki. Mimo to, ta pomadka spełnia moje oczekiwania. Kolor 09 jest przepiękny, a aplikator wygodny. Przed nałożeniem pomadki nakładam balsam do ust i kontórówkę w podobnym kolorze. Może i pomadka jest po paru godzinach dość sucha, ale czego się spodziewać po matowej pomadce? Szczególnie, gdy zależy nam na trwałości Jak dla mnie ta pomadka jest świetna, szczególnie jak na taką cenę. Zebrała wiele komplementów ;)

Marka Essence to według mnie taki kot w worku, ponieważ nie raz nie dwa zakupiłam produkt, który był bardzo tani a zachwycił mnie, a czasem jest to totalny bubel więc z tą marką mam typową relację love and hate. Albo produkt kocham albo totalnie nie nawidzę za bycie bublem, w tym przypadku niestety jest to ta zła strona mocy. Pomadka kosztuje totalne grosze, dosłownie kilka złotych, ja kupiłam ją na mega promocji chyba za 4,99, od razu mówię nie oczekiwałam do niej zbyt wiele, wiem że produkt w takiej cenie nie będzie idealny, ale to jest poniżej jakiejkolwiek krytyki. Pomadka od razu się zjada, po jej aplikacji po pierwsze schnie około 5 minut, co jest długim czasem, nie ma mowy o mówieniu czy piciu czegoś od razu po aplikacji bo kończy się to masakrą. Kiedy pomadka w końcu zaschnie to na ustach powstaje skorupa, której nie da się poprawić. Po jednej warstwie pomadki również powstaje skorupa więc nie jest to wina przesadnej aplkacji. Co do pigmentu tej pomadki też mam wiele "ale" jest on zły, może czerwony kolor by po jednej warstwie wyglądał dobrze, ale nudziaki nie. Aby pięknie pomalować usta tą pomadką trzeba je nałożyć 2 lub 3 warstwy bo jedna wogóle nie kryje. Poza tym aplikator zmywa wcześniej nałożone warstwy :( Jednym słowem porażka w każdym etapie aplikacji, bo tym jak szanowna skorupa zaschnie zjada się ona przy pierwszej możliwej okazji. Poprawka nie wchodzi w grę bo usta po niej wyglądają jeszcze gorzej. Warto wspomnieć również o zapachu, który jest okropny. Pomadka śmierdzi alkoholem. Oczywiście maksymalnie wysusza usta i ciężko je odratować po tym "cudownym produkcie".

Essence, Colour Boost, Mad About Matte Liquid Lipstick (Matowa pomadka w płynie) kupiłam w drogerii Hebe. W zasadzie to nie bardzo znam firmę Essence, a tą pomadkę kupiłam zupełnie przypadkowo. I tak jak bardzo spodobało mi się opakowanie pomadki, tak sam produkt jest do kitu. Essence, Colour Boost, Mad About Matte Liquid Lipstick (Matowa pomadka w płynie) zapakowana jest w miękką tubkę o pojemności 8 ml. Zakrętka jest jednocześnie aplikatorem, zakończonym gąbeczką. Bardzo fajna i wygodna forma aplikacji. Pomadka jest w konsystencji płynna, ale nie lejąca. Ma lekki, ale bardzo przyjemny zapach. Po aplikacji na usta, zapach jest nie wyczuwalny. Duży plus za dość obszerną gamę kolorystyczną. Essence, Colour Boost, Mad About Matte Liquid Lipstick (Matowa pomadka w płynie) ma pudrowo-matowe wykończenie. Po nałożeniu na usta wygląda bardzo ładnie, mocno kryje dając matowy efekt ust. Wargi wyglądają bardzo ładnie, lekko i świeżo. Bardzo dobrze oddaje kolor na ustach. I na tym koniec. Pomadka taki efekt utrzymuje dosłownie chwilę. Dosłownie po chwili, kosmetyk zaczyna schodzić z ust. Nawet nie trzeba jeść, żeby zauważyć taki efekt. Fakt, pomadka szybko zasycha na ustach, ale tylko w niektórych miejscach, tworząc zaschnięte plamy na ustach. Nie da się jej poprawić, ponieważ wtedy jeszcze bardziej widać smugi, należy zmyć zaschnięte resztki i nałożyć pomadkę na nowo. Bardzo wysuszyła mi usta. Nie nadaje się do noszenia. Jedyne do czego się nadaje to do zdjęcia. Trzyma się na usta właśnie tyle ile wynosi zrobienie sobie zdjęcia. Poszukujesz matowej pomadki do selfie, sięgnij po Essence, Colour Boost, Mad About Matte Liquid Lipstick - tak powinna brzmieć jej reklama. Nawet nie obroni się niską ceną, ponieważ znam wiele innych dużo lepszych pomadek w tej cenie. Daję jej jeden plus, za opakowanie i przyjemną aplikację.

Trwałe, wydajne, tanie, poręczne i w 200% matowe. Czego chcieć więcej? Dla mnie najlepsze. Mój hit nr. 1! Trzyma się przez cały dzień od momentu zaaplikowania i nie wysusza ust. Cała gama kolorystyczna jest boska. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie

To moje ulubione matowe pomadki nie sa może jakies niesamowicie trwale w starciu z jedzeniem ale wole jak podczas jedzenia pomadka shcodzi w całości jak w tym przypadku niz gdyby zjadła sie tylko częściowo

Ta pomadka to totalna petarda! Jako fanka matowych pomadek postanowiłam po nią sięgnąć, ponieważ akurat była w promocji. I to był strzał w 10! Cudowny zapach, precyzyjny aplikator i przepiękne kolory. Pigmentacja jest bardzo dobra, produkt niezwykle szybko zastyga na ustach. Nie wysusza ich ani nie czuć dyskomfortu podczas noszenia. Trwałość jest nie do zdarcia.

I znów kupiłam szminkę w takim samym kolorze jak wszystkie, które mam w kolekcji (no prawie wszystkie). Szminka w gumowej tubce - 8 ml. Do zakrętki przyczepiona szpatułka do nakładania pomadki z gąbeczką w kształcie fistaszka. Nie wiem czemu ale podświadomie spodziewałam się, że gąbeczka będzie przy tubce a nie na aplikatorze. Kolor opakowania jest poglądowy, przy wyborze trzeba sprawdzić tester. Pierwsze wrażenie pomimo raczej zalet było takie sobie. Sama aplikacja jest łatwa i przyjemna. Nie wymaga konturówki. pomadka jest mocno kryjąca, dosyć jedwabista na ustach, ładnie pokrywa ich fakturę - tak zlewa się nie zostawiając garbów, wchodzi ładnie w zmarszczki warg i zastyga. Nie tworzy odcinającej się granicy na styku warg między ich suchą a mokrą stroną. To wygląda naturalnie. Co było takie sobie? trwałość tak do 3 godzin, po których warstwa wierzchnia się rolowała w "wałeczki"produktu. Tam gdzie zeszła pozostały dziury. Niby ok, po pewnym czasie trzeba szminkę poprawić natomiast w jej przypadku konieczne jest zmycie istniejącej warstwy i nałożenie ponownie, równomiernie na całość. Dokładanie w tym przypadku się nie sprawdzi. Ogromnym plusem był fakt, że chyba wyglądała na ustach świetnie, bo dziewczyny z pracy za każdym razem, gdy miałam ją na ustach, pytały co to i gdzie kupiłam. I tu plusy przeważają minusy. Zniosłabym te poprawki z demakijażem w trakcie ALE moje usta nie wytrzymują więcej niż dwukrotne nałożenie jej jednego dnia na usta. Później wymagają przerwy. Niestety pomadka przy dłuższym noszeniu powoduje u mnie poważne wysuszenie ust, do poziomu graniczącego z bólem. Dodam jeszcze, że lekko czymś pachnie ale czuć to głównie w momencie aplikacji. Tak więc mam ją już od dość dawna, używam sporadycznie ale gdy to robię to jej wygląd mnie zachwyca. Mam kolor 05 dangerously yours.

Kupiłam ją przez pomyłkę, myśląc że to wersja o vinylowym wykończeniu, którą bardzo lubię. W domu się okazało, że jednak jest jeszcze wersja matowa, czyli ta. Niestety pomadka jest straszna a szkoda, bo bardzo lubię płynne i matowe pomadki. Opakowanie jest świetne. To wygodna tubka z wyciaganym na patyczku aplikatorem. Aplikator ma trochę niestandardowy kształt-w kształcie 8. Ale da się nim ładnie obrysować usta. Mój kolor to 02 i love you me neither, jest to taki delikatnie przybrudzony róż jednak bardzo ładnie ożywia jasną skórę i dodaje twarzy promienności. Mam bardzo ciemne włosy i wygląda dobrze ale u blondynek wyglądałby jeszcze lepiej. Niestety szminka trochę robi smugi. Bardzo szybko zastyga i wtedy te smugi widać a poprawianie jej wygląda jeszcze gorzej. Trzeba nałożyć ją raz a dobrze i przede wszystkim szybko. Jak dobrze ją nałożymy to wydaje się wszystko ok, ale w odczuciu jest lekko kredowa, jednak nie wysusza ust. Niestety wystarczy się czegoś napić i szminka znika w miejscu które miało kontakt z płynem. Wtedy tym bardziej wyczuwalna jest jej kredowość w miejscach gdzie została. Po samym dotyku ust czuć gdzie się zjadła. A zjada się trochę nawet przy mówieniu. Nadaje się co najwyżej na szybkie wyjście do sklepu czy coś. Mimo niskiej ceny (ok.4 e) nie polecam.

Powiem szczerze, że to jedna z lepszych matowych pomadek jakie miałam okazję używać. Kupiłam tą pomadkę w Hebe za jakieś 7,50zł w promocji, zupełnie bez emocji dorzucił;am ją do koszyka z zakupami stojąc w kolejce do kasy. Wybrałam kolo 01 - widoczny na zdjęciu w nagłówku. Jest to bardzo subtelny odcień ciepłego, beżowego brązu - bardzo twarzowy. Opakowanie ma formę tubki z typowo błyszczykowym aplikatorem, który ma bardzo ciekawy i wygodny kształt - idealnie dopasowany do kształtu ust, wiec jego używanie jest bardzo przyjemne i proste a precyzyjne malowanie nie stanowi problemu. Produkt ma bardzo przyjemny waniliowo-ciastowy zapach, który jednak szybko mija i nie towarzyszy nam przez cały czas - wiem, że nie każdemu odpowiada ten efekt. Najsilniejszym punktem tego produktu jest moim zdaniem jego wspaniała konsystencja - produkt jest bardzo lekki, dość rzadki i nakłada się bardzo cienką warstwą, która już od pierwszego pociągnięcia zapewnia fenomenalne krycie i nie pozostawia smug. Wystarczyło jedno zanurzenie aplikatora że pokryć całe moje dość wydatne usta. Produkt rozkłada się równiutko, wygląda bardzo estetycznie - co najważniejsze - nie wysusza ust i nie powoduje nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia, nie tworzy na ustach kruszącej się skorupy, a w ciągu dnia ściera się bardzo równomiernie. Zachwyca mnie formuła tego produktu i od dłuższego czasu jest to mój numer 1 wśród matowych pomadek.

Skuszona nowością kupiłam pomadkę w odcieniu 03 wanna play Powiem Wam szczerze że jestem pozytywnie zaskoczona. Wcześniej jakoś nie miałam okazji używać produktów tej firmy, a moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Zapłaciłam za nią niewiele ponad 10 zł, a jej jakość jest rewelacyjna!

Odkąd ją kupiłam - używam prawie codziennie. Jest naprawdę trwała, matowa, zastyga ale nie wysusza i nie robi skorupy na ustach. Do tego bardzo dobrze napigmentowana i dostępna w niewielu niestety, ale przepięknych odcieniach. Plus też za ciekawe opakowanie i bardzo niską cenę

Patrząc po opakowaniu byłam pewna, że w środku będzie gąbeczka, ale nie, jest zwykły aplikator jak w błyszczyku. Pomadka jest gęstawa i ma m e g a pigmentację. Aplikator nie należy do najcieńszych i ma kształt klepsydry, ale nakłada się raczej bez kłopotu. Pomadka zastyga na ustach błyskawicznie - nie skończę malować górnej wargi, a dolna już jest zastygnięta. Takiego tempa jeszcze nigdzie nie widziałam. Nie zmazuje się, nie rozmazuje, zjada się powoli (po drugim posiłku). Posiadam odcień 04 Mad Matters i jest to różowo-śliwkowy zimny odcień, raczej ciemny.