Bielenda Botanic Formula, Mleczko do demakijażu twarzy `Olejek z czarnuszki + czystek` 

Ogólnie nigdy nie przekonywały mnie mleczka do demakijażu ale skusiła mnie cena oraz sama seria z jakiej jest ten produkt. Kupiłam je za 9zł na stronie Bielendy. Okazało się, że jest to bardzo przyjemny produkt. Mleczko znajduje się w plastikowej butelce z pompką. Butelka ma ładną grafikę i jest na tyle przeźroczysta, że widać zużycie produktu. Pompka działa dobrze, jedynie przy końcówce produktu nie chciała już go nabierać, więc rozcięłam butelkę. Samo mleczko jest dość gęste - jak krem i białe. Ma bardzo ładny zapach, czuć czarnuszkę.???? Mleczko nakładamy na wacik i przecieramy nim twarzy. Dzięki tej kremowej konsystencji ładnie się je rozprowadza i nie trzeba pocierać. Następnie należy je zmyć. Fajne sobie radzi z SPF, kremem BB oraz podkładem. Przy demakijażu oczu preferuję specjalne produkty do tego przeznaczone, jednak jak przecieram nim oczy kiedy nie mam tuszu to nie szczypie. Ja stosowałam je na co dzień głównie do zmywania SPF oraz zabrudzeń po całym dniu. Oprócz działania oczyszczającego produkt ma również działanie pielęgnacyjne: ➡️Olej z Czarnuszki, dzięki zawartości witamin A i E ma silne działanie przeciwzmarszczkowe, wzmacnia, głęboko nawilża i odżywia skórę, zapobiega wiotczeniu ➡️Czystek posiada ogromy potencjał antyoksydacyjny (większy niż zielona herbata, czerwone wino i witamina C). Działa przeciwstarzeniowo, rozjaśnia przebarwienia, zwęża rozszerzone pory, koi, łagodzi podrażnienia. Ogólnie produkt jest bardzo przyjemny w stosowaniu, więc jeśli któraś z Was lubi mleczka do demakijażu to warto wypróbować. Tylko szybko bo chyba znika z produkcji.

Seria Botanic Formula oparta jest na wysokiej zawartości składników pochodzenia naturalnego, jej szeroka gama oferuje produkty zarówno do pielęgnacji ciała, twarzy jak i włosów. Miałam już kilka kosmetyków z tej serii i byłam z nich bardzo zadowolona, więc z ciekawością podeszłam do testowania mleczka do demakijażu z olejem z czarnuszki i czystkiem. Dla mnie to dobry produkt do demakijażu, choć jako jedyny krok nie jest wystarczający. Do tego zbyt wiele obietnic producenta czyni z tego mleczka cudowny kosmetyk, jednak nie działa on tak wielowymiarowo jak to jest przedstawione w opisie. OPAKOWANIE Przyznam szczerze, że forma opakowania tego kosmetyku bardzo mi odpowiada. Po pierwsze jest bardzo praktyczna i higieniczna, a poza tym dla mnie jako wzrokowca przede wszystkim jest ładna. Opakowanie ma żywy, brązowy kolor, pośrodku znajduje się grafika przedstawiająca kolorowe kwiaty fantazyjnie ułożone w ramkę ozdabiającą napisy na białym tle. Wygląda to naprawdę ciekawie, kolory ładnie ze sobą współgrają i dopełniają się. Całość dopełnia czarna pompka z plastiku wyposażona w złotą przekładkę. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie – wystarczy nacisnąć i już. Z tyłu znajdziemy dokładny opis produktu. Buteleczka wykonana jest z półprzezroczystego plastiku, dzięki czemu na bieżąco widać zużycie. MLECZKO Konsystencja jest typowa dla mleczek do demakijażu i choć nie przepadam za taką formą to czasem jednak się skuszę na taki kosmetyk, tak dla odmiany i wypróbowania czegoś nowego, co mogłoby się okazać jakimś przełomem w pielęgnacji. Posiada beżową barwę i dosyć specyficzny zapach, który spowodowany jest obecnością czarnuszki, to ona właśnie za niego odpowiada i jeśli kiedyś ktoś stosował choćby olej z czarnuszki doskonale wie jak charakterystyczny ma on zapach. Mnie osobiście nie przeszkadza, jednak może być odebrany jako minus, bo nie wszyscy lubią tak intensywne, ziołowe zapachy. Produkt jak już wspomniałam używam jako 1 krok w demakijażu. Producent zaleca nałożenie na wacik, oczyszczenie cery i nałożenie bezpośrednio kremu. Dla mnie taki sposób byłby niedopuszczalny, gdyż preferuję dokładne i solidne oczyszczenie skóry, tym bardziej, że moja ma skłonność do powstawiania niedoskonałości i zapychania. Stosuję więc mleczko następnie oczyszczam twarz żelem, co w moim mniemaniu daje lepsze efekty i cera jest lepiej oczyszczona. Kosmetyk radzi sobie z podkładem, korektorem, pudrami, szminką, ale demakijaż oczu (mimo, że nie wodoodporny) jest dla niego wyzwaniem i wspomagam się jeszcze jakąś dwufazówką lub żelem do mycia twarzy w kolejnym kroku, gdyż po prostu spora część kosmetyków pozostaje nietknięta. Nie zapewnia mi więc dokładnego demakijażu. Kiedy dostanie się do oczu powoduje widzenie przez lekką mgiełkę, co mija po przepłukaniu wodą. Nie podrażnia i nie powoduje pieczenia o jest dla mnie istotne, ponieważ mam wrażliwe oczy. Producent wiele obiecuje: zmniejszenie porów, wzmocnienie, nawilżenie, odżywianie, działanie przeciwzmarszczkowe, wzmacniające, zapobiegające wiotczeniu, antyoksydacyjne, rozjaśnienie przebarwień, łagodzenie podrażnień. Wydawałoby się, że to cudowne remedium na wszystkie potrzeby naszej skóry, jednak ja oprócz nawilżenia i odżywienia (krótkotrwałego niestety, bo zaraz zmywam resztki kosmetyku żelem) nie zauważyłam nic więcej. Na uwagę zasługuje naprawdę zacny skład z mnóstwem ekstraktów roślinnych i aż 97% składników pochodzenia naturalnego, bez parabenów, silikonów, PEG, glutenu, oleju mineralnego i sztucznych barwników. Dla mnie to dobry produkt do demakijażu twarzy, choć nie jest idealny. Wydajność w normie – opakowanie wystarcza na ok. miesiąc codziennego stosowania. Nie wiem czy kupię to mleczko ponownie, nie zachwyciło mnie na tyle, abym do niego wróciła w porównaniu z innymi kosmetykami z tej serii. PLUSY: + ciekawa konsystencja + naturalny skład +/- dobrze oczyszcza, choć nie do końca radzi sobie z demakijażem oczu + sprawdza się jako 1 krok demakijażu + praktyczne i ładne opakowanie + dobra wydajność + korzystna cena MINUSY zbyt dużo obietnic producenta, mało z nich jest spełnione

Od razu zaznaczę, że używam mleczko tylko z rana, żeby oczyścić cerę po nocy przed naniesieniem makijażu. W tej roli sprawdza się super. Jest gęste, delikatne, nie przesusza suchych miejsc, nie przetłuszcza strefy T. Opakowanie jest bardzo wygodne, pompka jest trochę niesforna, ale do ogarnięcia ;) Uważam że nie ma co się nastawiać że takie mleczko zmyje tusz do rzęs, albo trwały podkład. Do tych celów są inne produkty. Producent piszę to co uważa, a my doskonale wiemy, że tusz najlepiej się zmywa płynem do demakijażu oczy, a podkład balsamem albo olejkiem. Mi to mleczko super się sprawdza do oczyszczenia cery rano, albo odświeżenia w ciągu dnia. W wieczornej pielęgnacji bym na niego nie liczyła ;)

Jak czytam recenzję poprzedniczki, to aż mi się śmiać chce, że pisze ona, że produkt ma problem ze zmyciem tuszu do rzęs. Ja używam przeróżnych maskar i to mleczko nie ma najmniejszego problemu ze zmyciem któregokolwiek z nich. I to przy żadnym tarciu oka. Coś takiego w ogóle nie ma miejsca. Mleczko jest bardzo gęste i treściwe. Bardzo wydajne i niezmiernie delikatne. Nic nie podrażnia. Stosuję je właśnie do demakijażu oczu. Sprawdza się w tej roli fenomenalnie. Pomimo intensywnego makijażu (bo zawsze maluję się mocno), wystarcza mi jeden wacik na zmycie w pełni 1 oka. Przepięknie pachnie. Opakowanie jest prześliczne. Produkt wyposażony jest w praktyczną pompkę, która wyciska idealną dawkę mleczka. Na twarz nie stosuję, ponieważ od zawsze używam żeli do mycia buzi i nie zamierzam tego zmieniać. Ten produkt do tego stopnia mi się podoba, że z pewnością do niego wrócę. Pomógł by pozbyć się czerwonych pręg na powiekach, których dostałam po kilkukrotnym użyciu płynu micelarnego z Perfecta do demakijażu oczu. Także mleczko to posiada także właściwości łagodzące i lekko lecznicze. Po 2 razach użycia tego mleczka z Bielenda moje powieki spowrotem stały się normalne i nie miały już więcej żadnych podrażnień. Z całego serca polecam.

Mleczka do demakijażu to jednak nie są kosmetyki dla mnie. I ta recenzja będzie pisana właśnie z dużym naciskiem na to, że ja z mleczkami się nie lubię. Sama nie wiem, dlaczego toto kupiłam. Chyba dlatego, że na twarzingu wszystkie pieją, jakie to mleczka są super i fajne, że lepsze od płynów micelarnych, ze to, że tamto. A figa. Dziękuję, postoję. I zostanę przy płynach z micelami. Nic mi się w tym produkcie nie podoba. Nic. Demakijaż twarzy? Owszem, możliwy. Ale ile się muszę namachać, żeby zmyć ledwo puder, to moje. Oczy? Hyhyhy. NOPE. Włazi w oczy, tusz jedynie rozmazuje a nie zmywa. Do tego ta lepka, paskudna warstwa, która zostaje na skórze. Dramat. Nawet jakby mi kto płacił grube miljony to nie zdecydowałabym się na używanie mleczka codziennie. To mordęga. Płynem zmywam wszystko raz dwa a tym czymś to i pół godziny mogłabym się mordować i nic, tak trzeba poprawiać. Cóż, mleczka i rozmaite śmietanki nie dla mnie. Ale jakoś nie żałuję.