Skład bomba, ale jest też łyżka dziegciu w tej laurce...
Mimo zaawansowanego wieku ha ha ha:), mam mało zmarszczek, pod oczami także, na całe szczęście. Albo dobre geny albo fakt, że od 20 roku życia używam bardzo systematycznie kremów pod oczy. Chwalenie może nie jest fajne, ale czego się nie robi dla sprawy, jaką jest recenzja.
Pod tym wstępie przejdę do konkretów i wyjaśnię po co się chwaliłam. Otóż po to, by zaznaczyć, że nie potrzebuję mega naprawczego serum ani kremu pod oczy z chemicznymi składnikami. Wybrałam więc Odmładzające serum pod oczy Skin Essentials, bo ma fantastyczny, naturalny skład i nie działa inwazyjnie. Powstało z połączenia aż dwunastu ekstraktów botanicznych, naturalnych emolientów i witamin. Wśród nich są m.in.: Jeżówka purpurowa, Wąkrota azjatycka, Świetlik lekarski czy Lukrecja gładka.
Serum jest zamknięte w małym słoiczku, ma 15 g. zawartości czyli produktu o kremowo-żelowej konsystencji, bardziej w kierunku żelu niż kremu. Jest lekkie, przyjemne w stosowaniu, ma subtelny zapach, ledwowyczuwalny. Nie jest niestety zbyt wydajne, przynajmniej u mnie. Starcza mi zaledwie na trzy tygodnie, w porywach do miesiąca. Choć muszę przyznać, że gdy widzę już prawie dno słoika, to zaczynam je stosować oszczędniej.
Na potrzeby i stan mojej skóry pod oczami jego działanie jest wystarczające. Dobrze nawilża, rozświetla i wygładza, czyniąc skórę bardziej sprężystą i zdrową w obrazku. Nie mam monstrualnych cieni po oczami, ale miałam wrażenie, że pod wpływem systematycznego używania tego produktu nieco zbladły. Wartość dodana to naturalny skład, który działa dodatkowo psychologicznie, bo mam świadomość, że pielęgnuję oczy czymś zdrowym, pełnym dobroczynnych składników.
Niestety w tej laurce musi być trochę dziegciu, który nieco zepsuje ten idealny obraz. Od razu zaznaczam jednak, że nie wpłynie to na moją ocenę tego produktu. O czym mowa? Otóż przy 5 lub 6 (nie pamiętam dokładnie) opakowaniu serum, zaczęły się problemy. Oczy mi lekko łzawiły, w kącikach pojawiło się swędzenie. Długo nie kojarzyłam tego z produktem, który używam. No, bo jak? Uczulenie? Dopiero teraz, gdy zużyłam już tyle opakowań. Męczyłam się tak przez miesiąc, nieświadoma, że moje dobroczynne serum mogłoby mnie zaatakować. Jednak, gdy się skończyło, a ja nie zdążyłam domówić kolejnego przez Internet, zaczęłam używać kremu pod oczy z drogerii. Po tygodniu objawy uczulenia ustąpiły. Nie mogę dać głowy, że winne było to serum. Ale wszystko na to wskazuje. A jeśli tak, to pewnie nigdy nie odkryję, który z wyciągów czy innych składników mógł się zbuntować, bo jest ich za dużo w składzie.
Zamierzam jednak jeszcze kiedyś dać temu produktowi szansę, bo długo byłam z niego bardzo zadowolona. Nigdy nie miałam skłonności do alergii, w zasadzie żadne kremy czy sera mnie nie uczulały. Może był to tylko chwilowy wyskok? Jak się tego dowiem, to dam znać. Żeby była jasność.
Mimo to polecam serum do indywidualnej oceny. Warto je wypróbować, bo to prawdziwa bomba, jeśli chodzi o skład, i to w pozytywnym słowa tego znaczeniu. W regularnej cenie kosztuje 46 złotych, jego producentem jest polska firma. Można je dostać za 35 złotych i jest warte tej ceny.
Zalety:
- dobrze nawilża
- wygładza skórę
- nadaje skórze sprężystości
- zmniejsza lekko cienie
- rozświetla skórę, ale nie jest to efekt spektakularny
- ma fantastyczny, naturalny skład
- produkuje je polska firma
Wady:
- ciężko to jednoznacznie nazwać wadą, bo to predyspozycja osobnicza, ale po kilku opakowaniach zaczęłam mieć problemy z oczami. Prawdopodobnie ten produkt mnie uczulił.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie