Przygotowując wyprawkę dla mojego malucha skupiłam się głównie na marce Babydream – ze względu na składy, cenę i dostępność. Nie mogło oczywiście zabraknąć kremu pod pieluszkę, którego używam przy każdej zmianie.
Opakowanie zawiera 150 ml i jest to plastikowy słoiczek z zakrętką. Może nie jest to super higieniczne, ale konsystencja sprawia, że to najlepsza forma podania, a i dużym plusem jest fakt, że z łatwością wydobędziemy całość produktu. No i można mu nadać drugie życie jako pojemnik na jakieś śrubki czy inne duperelki. Ładna szata graficzna, biel z elementami ziemi, dobra zakrętka, nie zacinająca się no i zabezpieczenie przed pierwszym otwarciem w postaci sreberka to jego zdecydowane atuty.
Konsystencja kremu jest bardzo, bardzo gęsta. Samo to nie byłoby problemem, jednak ma w sobie cos dziwnego, jest taka tępa, niełatwo ją rozprowadzić na skórze, muszę dość mocno pocierać, co nie jest dobre w przypadku delikatnej skóry malucha. Trochę lepiej się zachowuje wklepywany, ale na to trzeba więcej czasu, a z kolei wiadomo, malec na przewijaku kręci się i interesuje go wtedy wszystko, ale nie spokojne leżenie. Dodatkowo szalenie trudno jest mi ten krem ze skóry usunąć. Radzi sobie wacik i ciepła woda, ale już np. samą dłonią, w kąpieli nie da się produktu zmyć, trzeba wcześniej usunąć go chusteczką czy wacikiem. No i po dłuższym stosowaniu zauważyłam, że pozostawia dziwną warstwę w pachwinach. Znikła dopiero po kilku dniach od zaprzestania stosowania tego kremu. Zatrzymam się jeszcze chwilę przy wydajności. Jest po prostu szalenie dobra. Produkt jest i jest, kończy się ekstremalnie wolno. W moim przypadku był to minus – nie mogłam się doczekać, kiedy go zdenkuję. Jednak muszę docenić, że cena w stosunku do wydajności wypada w tym produkcie genialnie. O czym jeszcze warto wspomnieć to zapach – producent zastrzega, że krem jest bezzapachowy, ja wyczuwam bardzo delikatną, ziołową nutę, co absolutnie nie jest wadą. Pozostawia białawą powłoczkę, dzięki czemu widzimy, gdzie go nałożyliśmy, a gdzie nie. Skład należy do mocnych stron – w całości naturalny, a to przecież bardzo istotne w pielęgnacji małego człowieka. Dostępność wiadoma, a cena jak już wspominałam wypada świetnie.
Według producenta produkt ma za zadanie chronić przed podrażnieniami i odparzeniami oraz zapobiegać ich powstawaniu. U nas nie do końca tak to wyglądało. W okresie noworodkowym i tuż po mój maluch miał problem z tolerancją laktozy, czego skutkiem były częste i kwaśne kupki. Niestety w takiej sytuacji krem Babydream nie dawał sobie rady ani zapobiegać, ani leczyć. Pomógł nam Bepanthen i po poprawie stanu skóry pupy wróciłam do Babydream – i znów pojawiły się odparzenia. Także w ekstremalnej sytuacji sobie nie poradził. Natomiast kiedy poprawiała się sytuacja z trawieniem mojego maluszka to i ten krem dobrze chronił jego pupę, zapobiegał podrażnieniom i zaczerwienieniu. Podsumowując produkt ma szereg zalet, może nie jest jakoś super leczniczy w przypadku kwaśnych kupek, ale w zwykłych sytuacjach w zupełności wystarcza. Jednak mnie bardzo przeszkadza konsystencja i aplikacja, co sprawia, że pomimo dobrego składu nie kupię go ponownie.
Zalety:
- naturalny skład
- świetna wydajność
- delikatny zapach
- wygodne opakowanie zabezpieczone przed pierwszym użyciem
Wady:
- nie radzi sobie w sytuacjach ekstremalnych (kwaśne kupki)
- trudna w pracy, tępa konsystencja
- trudno go ze skóry usunąć