My Secret Ultra Volume Mascara Tusz pogrubiająco - wydłużający

Tusz kupiłam kiedyś w Naturze, kiedy byłam na etapie poszukiwania idealnego tuszu do rzęs. Był zaklejony taśmą klejącą. Nie wiem, czy został zaklejony przed tym, jak ktoś do niego zaglądał, czy już po, ale było to mega nieestetyczne. Podejrzewałam, że może być z tym produktem coś nie tak, no ale miałam nadzieję, że to może taki rodzaj zabezpieczenia... Niestety. Kiedy udało mi się już odkleić tą taśmę okazało się, że tusz nie jest już pierwszej świeżości. Był lekko wyschnięty i miał konsystencję jakby smoły. Szczoteczka ogromna i tragiczna. Ja wolę małe silikonowe. Smołowaty produkt osadzał się na szczoteczce tworząc na rzęsach nieestetyczne klumpy i na szczoteczce zresztą też. Musiałam rozdzielać rzęsy inną szczoteczką. W ciągu dnia tusz kruszył się i osypywał. W końcu go po prostu wyrzuciłam, bo niestety nie było nam razem po drodze. Może gdyby produkt był nowy zrobiłby lepsze pierwsze wrażenie, a tak kontynuowałam poszukiwania dalej. Na plus dodam, że mnie nie uczulił, oczy nie łzawiły. Na plus jest też bardzo ładne opakowanie, które zdecydowanie skłoniło mnie do zakupu tego produktu. Niestety efekt zepsuła taśma klejąca, którą panie w sklepie postanowiły go zabezpieczyć. Myślę, że sklepy próbując opchnąć komuś stare produkty, żeby nie stracić, nie robią marce dobrego PRu. Po tym tuszu bardzo długo nie kupowałam nic w Naturze.

Ma lekko wyprofilowany kształt, a włoski z jednej strony są bardzo krótkie, z drugiej zaś dłuższe, co sprawia, że łatwo i szybko aplikuje się masakrę na rzęsy. Tusz pogrubia i podkręca rzęsy, co przy moich długich, ale prostych włoskach daje bardzo ładny efekt. Nie skleja, nie pozostawia grudek i nadaje rzęsom intensywny, czarny kolor. W ciągu dnia tusz nie kruszy się i nie rozmazuje. Bardzo go polubiłam, ponieważ gęsta szczoteczka w połączeniu z tuszem świetnie pogrubia i podkręca rzęsy, a sama aplikacja jest szybka, co podczas porannego makijażu jest dla mnie ważne.