Revolution Beauty (Makeup Revolution) Re-loaded Iconic 3.0 Eyeshadow Palette Paleta cieni do powiek

Kupiłam przypadkowo, ale została moją ulubioną paletką. Piękne kolory - zwłaszcza błyski (tylko trzeba pamiętać aby nakładać palcem). Bardzo wydajna, mam ponad rok i jest prawie jak nowa. Dobry pigment, cienie nie osypują się.

Opisywałam swoją historię z tą paletą w recenzji Naked 3. W skrócie - zobaczyłam przykładowy makijaż z użyciem Naked 3, bardzo mi się spodobał, chciałam spróbować, ale nie byłam przekonana do kosmetyku za ponad 200 zł, dlatego z polecenia Youtuberki, według której w porównaniu ta paleta miała najlepszy stosunek jakości do ceny, zaczęłam od Iconic 3. I uważam, że to był dobry wybór. Zużyłam kilka opakowań, bo dobór kolorów jest według mnie naprawdę kultowy - oczywiście "odgapiony" od UD :) Nie kupię jej ponownie, bo kupiłam już Naked 3 i inne paletki z wyższej półki, a do końca zużycia daleko. Podsumowując - mimo różnych opinii, ja bym jej nie przekreślała. Oczywiście, to nie jest taka jakość jak Naked 3 i innych produktów z wyższej półki, ale jest dobrym zamiennikiem, jeśli nie malujecie oczu bardzo często i nie chcecie dużo inwestować w cienie. Albo przeciwnie - jeśli malujecie je często i potrzebujecie czegoś do codziennego makijażu. Powiedziałabym, że nie jest to Ferrari ani Porsche cieni do powiek, ale porządna Skoda czy Opel już tak - i co w nich złego? :) Na zdjęciu porównanie z Naked 3.

Generalnie do użytku codziennego fajna paleta. Ale miałam już inne palety tej firmy, i ta niestety mnie rozczarowała. Cienie krótko utrzymują się na powiece, po paru godz wałkują się w zgięciach. Do tego niektóre z nich są bardzo brokatowe, ale bardzo słabo napigmentowane. Nie da się nakładać pędzelkami, palcami lepiej ale dziwna konsystencja cieni, do tego rolują się. Nieudany zakup.

Cieni do powiek nie używam na codzień. Kiedyś sięgałam po nie częściej, dziś już raczej tylko od wielkiego dzwonu. W związku z tym na pewno nie jestem specjalistką w tym temacie, aczkolwiek swoje spostrzeżenia mam. Paletka jest dla mnie w porządku, wystarczająca jak na moje wymagania i dość rzadkie użytkowanie, ale na pewno nie bez wad. Sięgnęłam po nią przede wszystkim ze względu na gamę kolorystyczną trafiającą w moje gusta. Lubię odcienie stonowane, klasyczne i takie właśnie tutaj występują. Mamy odcienie brązów, czerni, różów, bieli - czyli moje ulubione. Część cieni jest matowa, a część brokatowa. Uważam, że pigmentacja jest całkiem przyzwoita, choć nie każdy kolor ma taką samą. Ciemne odcienie mają dość mocną pigmentację i łatwo z nimi przesadzić, natomiast jaśniejsze są zdecydowanie słabsze. Na pewno nie jest to pigmentacja na wysokim levelu na miarę profesjonalnych make-up'owych produktów, ale podkreślę ponownie - dla mnie, LAIKA jest wystarczająca. Jeżeli chodzi o trwałość to jest z nią podobnie, jak z pigmentacją - jedne cienie trzymają się lepiej, inne gorzej. Zdecydowanie bardziej jestem tutaj zadowolona z jaśniejszych odcieni, które przede wszystkim mniej się osypują i po prostu wyglądają korzystniej w ciągu całego dnia. Ciemniejsze odcienie niestety wraz z upływem godzin tracą na wyglądzie, zbierają się w załamaniach powiek, tracą intensywność, zdarza się również, że osypują się. Reasumując - być może moja ocena będzie dość wysoka i profesjonaliści oraz miłośnicy make'upu zdecydowanie niżej oceniają ten produkt swoim fachowym okiem, ale moje wymagania zostały spełnione całkiem dobrze. Myślę, że jest to całkiem przyzwoity produkt dla takich jak ja laików, dla których cienie do powiek nie są jakimś codziennym "must have" oraz dla osób początkujących.

Mają słabą pigmentacje. Po kilku godzinach się ciasteczkują, osadzają w załamaniu powieki. Pod koniec dnia oko wygląda okropnie. Mocno się osypują. Kupiłam je z przeznaczeniem do lekkiego makijażu dziennego, ale w pracy musiałam co trochę poprawiać makijaż. Kusi cena ale naprawdę nie warto. Paleta trafiła do kosza.

Mam taką zasadę, że jeśli na Święta dostanę w prezencie pieniądze to przeznaczam je na coś co zawsze chciałam mieć, ale trochę szkoda było mi na to kasy ;) I tak w ten sposób dwa lata temu kupiłam sobie pierwszą paletę cieni-do tamtej pory używałam jakiś pojedynczych lub maks. poczwórnych z najbliższej drogerii, nigdy nie zagłębiałam się w tajemnice makijażu cieniami, jeden na całą powiekę i to by było na tyle. Długo się zastanawiałam nad wyborem, w końcu decyzja zapadła nad Iconic 3.0-niedroga i w kolorach jakie lubię-różu oraz brązów. Przed długi czas była to moja ulubiona paletka-uczyłam się na niej blendowania/cieniowania/mieszania/robienia przejść, kolorystka tak mi pasowała, że używałam jej praktycznie do każdego makijażu. Mogę nią stworzyć spokojne i lekkie dzienniaczki do pracy, jak i też coś mocniejszego na imprezę. Bardzo często zabieram ją w podróż, jest bardzo uniwersalna i naprawdę mamy tu wszystko-cieliste maty do bazy i rozcierania, coś ciemniejszego w załamanie oraz zewnętrzny kącik, coś ro rozświetlania oraz dużo kolorów, które robią świetną robotę solo. Moimi ulubionymi cieniami z tej palety są wszystkie błyski ze środkowego rzędu :) Mi osobiście odpowiada przewaga kolorów błyszczących-mam małe oczy i jestem sroczka, lepiej się czuję mając na powiekach coś z połyskiem :) Cienie błyszczące nie wyglądają tandetnie, fajnie migoczą, choć podczas próby na dłoni wychodzą żywsze, na powiece blask jest bardziej płaski. To ogólnie jedna z drobnych wad tej palety-jej kolory mają skłonność do zlewania się ze sobą podczas makijażu, trzeba popracować, aby osiągnąć wyraźne przejścia oraz intensywne kolory. Jest też kilka matów. Bardzo lubię te dwa cieliste beże-idealne do rozcierania granic, pod łuk brwiowy i jako cień bazowy. Są idealnie wyważone, nie są zbyt ciepło-brzoskwiniowe, ale też nie trącą trupią ziemistością. Bałam się tego fioletowego w skrajnym lewym dolnym rogu, ale jak się okazało-nie wypada sino czy trupio i zdarzało mi się go użyć z powodzeniem, chociaż lubi ginąć przy rozcieraniu i trzeba przy nim popracować. Dwa najjaśniejsze cienie są dosyć trudne, ale mam wrażenie, że to chyba cecha wspólna palet Re-Loaded, bo w Affection i Provocative też miałam z takimi problem. Najjaśniejszy błysk jest twardy i zbity, nakładanie pędzelkiem nie wchodzi w grę, tak samo rozcieranie. Używam go czasami jako błyszczący akcent do makijażu wieczorowego, bo jest zbyt biały i perłowy do rozświetlania wewnętrznych kącików. Oczywiście aplikacja tylko palcem. Zaś ten prawie biały mat jest dla mnie zbyt jasny, kredowy i chyba ze dwa razy próbowałam go jakoś wykorzystać, ale że efekt mi się nie podobał to szybko tego zaniechałam. Przez długi czas nie sięgałam po ciemne cienie w makijażu w ogóle, wobec czego dolny rząd praktycznie przez rok był ledwo tknięty. Obecnie już się z nimi oswoiłam, ale też poznałam inne palety cieni. I tu wyszła największa wada tej recenzowanej. Dolny rząd-te ciemniejsze kolory. Są bardzo podobne do siebie, ale przede wszystkim-nawet przy mojej chłodnej karnacji wypadają dosyć ponuro, choć brzydkie nie są i jeśli pokombinuję to wychodzi z nimi całkiem ładny makijaż. Jedynym, który z nich naprawdę lubię(bez żadnych wysiłków podczas makijażu)to ten drugi od lewej-ma najwięcej złotego podtonu oraz drobinek i wypada ładnie. Reszta niekoniecznie, zaś największym rozczarowaniem jest dla mnie ten ciemny fiolet z drobinkami-w opakowaniu cudowny. Zaś na powiece szary, matowy i smutny. Z cech technicznych-osypują się w normie, te ciemniejsze kolory bardziej. Wszystkie kolory poza najjaśniejszą perłą(skrajny lewy górny róg) są miękkie, przyjemne w aplikacji oraz blendowaniu. Nie uczulają i nie podrażniają. Na bazie trzymają mi się ładnie do 8-9h, dla mnie to wystarczający czas, zwłaszcza, że mam trudne powieki(tłuste i opadające), więc makijaż oka ma ciężej w kwestii trwałości. Opakowanie dosyć liche, ale proste i nieprzekombinowane, za taką cenę nie narzekam. Mimo wad, które wyszły dopiero z czasem, gdy poznawałam inne(często droższe) palety, to Iconic 3.0 darzę dużą sympatią oraz sentymentem, nadal często po nią sięgam i naprawdę cieszę się, że ją mam :) Uważam, że na początek będzie świetnym wyborem, zwłaszcza jeśli szukamy cieni w dosyć neutralnej tonacji-mam chłodną karnację i kiepsko czuję się w ciepłych kolorach, zaś każdy cień recenzowanej palety mi pasuje, nie ma tutaj takiego po który bym nie sięgnęła tylko ze względu na niepasujący do mojej urody odcień.

Kupiłam tę paletkę, lecz uważam, że nie była to zbyt dobra decyzja. Oczywiście, patrząc na jej cenę, nie można wymagać od niej cudów, lecz znam wiele innych paletek w podobnych cenach, które są o niebo lepsze. Przechodząc do rzeczy - paletka Revolution bardzo się osypuje. Nie pomaga korektor ani baza pod cienie. Kolory są bardzo ładne, zarówno matowe jak i brokatowe, lecz tylko wizualnie w paletce - na powiece są niemal niewidoczne, niezależnie, ile się ich nałoży. Pod koniec dnia wyglądają już jak jednolita sina plama. Na plus oczywiście cena i dostępność w drogeriach. Jak ktoś zaczyna swoją przygodę z makijażem i nie chce sobie zrobić krzywdy mocnym pigmentem, może wypróbować, lecz naprawdę są w sklepach lepsze cienie, więc warto poszukać czegoś innego - ja od niej oczekiwałam przynajmniej zadowalającego pigmentu, lecz niestety trochę się zawiodłam.

Uwielbiam paletki Revolution. Nie jestem profesjonalną makijażystką, więc o bardzo technicznych aspektach wypowiedzieć się nie mogę, ale jako ktoś, kto nakłada cienie codziennie do pracy i na wyjścia muszę powiedzieć - SUPER! Akurat tę paletkę dostałam w prezencie i już od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że kolorystyka będzie mi odpowiadać. Używam w większej mierze tych foliowych, bo bardziej mi się podobają i oko lepiej mi się w nich prezentuje, także matów nie komentuję, bo nie gościły za często na mojej powiece. Nawet po całym dniu w pracy kolor i błysk dalej utrzymuje się na powiece (ba, kilkukrotnie dostałam od kobiet komplementy, jak ładnie oko mam pomalowane!). Moja kolorystyka to róże, łatwo się blendują, a nałożenie ich zajmuje mi bardzo mało czasu (co o poranku jest dla mnie bardzo ważne, kiedy wszystko przed wyjściem robię zawsze na ostatnią chwilę!). Polecam.

Naprawdę nastawiałam się na fajną paletę. Cienie bez bazy masakrycznie się osypują, trzeba poświęcić dużo czasu, żeby odpowiednio je nałożyć. Gama kolorystyczna dobra, choć niektóre kolory jakieś takie podobne do sobie. Blendowanie... według mnie maty i błyski nie współpracują ze sobą zbyt dobrze. Strasznie topornie się łączą. Mocnym aspektem są dla mnie maty, piękne, nie plamią, natomiast cienie foliowe tylko jasne, ciemne mam wrażenie w ogóle nie chcą się nakładać i blendować, robią plamy, bywają niewidoczne, cień wchodzący w fiolet wygląda po nałożeniu tak, jakbym miała limo, a nie wycieniowane oczy. Wymagają baaardzo dużo pracy i dokładania kolejnych porcji, bo mam wrażenie, że czasami nie widać koloru, po czym bach - i nagle przesadzamy z ilością. Maty ratują sytuację, ale reszta przeciętna. Nie wrócę do niej ponownie.

Generalnie cienie z Makeup Revolution są petardą. Nakładane na sucho maja zadowalającą pigmentację, ale ja nakładam je na mokro aby uzyskać 100% krycie. Nigdy nie zawiodły.

Piękna nudziakowa paletka na co dzień :) Bardzo tania, dużo cieni, idealne na dzienne makijaże do pracy. Cienie mają dobrą pigmentację, maty ładnie się budują, a cienie foliowe cudownie błyszczą na powiekach. Zdecydowanie polecam, szczególnie dla osób, które lubią neutralne kolory. Co prawda mogą się lekko osypywać przy nakładaniu, ale wystarczy nauczyć się z nimi pracować.

Jestem posiadaczką jednej z paletek I Heart Revolution (naked chocolate) - bardzo odpowiadała mi jej jakość ze szczególnym akcentem na maty i satyny, które zużywam najszybciej. Chciałam wzmocnić swój arsenał chłodnych i różowych cieni, więc gdy zobaczyłam promkę w hebe byłam przekonana, że nie pożałuję zakupu. W praktyce wygląda to tak: maty bardzo pylą - mam dość wrażliwe oczy i pierwszy kwadrans po umalowaniu się tą paletą to łzawienie i pieczenie. Im jaśniejszy tym słabiej napigmentowany, co oznacza, że dwóch pierwszych używam do gruntowania powiek. Po wielu podejściach do wszystkiego, co nie jest matem obecnie używam tylko 2. i 3. z ostatniego szeregu. Błyszczące cienie mają zbyt grube drobiny, po sześciu godzinach mam większość pod okiem. Ani jeden nie nadaje się na rozświetlacz do kącika. Podsumowując - błyszczące są tandetne, maty pylą jak szalone albo są kompletnie niewykrywalne na powiece. Używam sześciu z 15 cieni, co nie jest okropnym wynikiem jak na paletę za 25 zł, ale gdybym miała cofnąć czas wolałabym dorzucić dychę lub dwie na czekoladki z revolution. Będę z siebie dumna jeśli wydenkuję ze 3 cienie.

ta paletka kosztuje grosze - około 15zł, a możemy nią wyczarować naprawdę niezły makijaż zarówno dzienny jak i wieczorowy! Jestem pozytywnie zaskoczona paletami Iconic - cienie maja same zalety Nie obsypują się Dobrze się blendują Nie zbierają na powiece Uniwersalna kolorystyka pasująca zarówno blondynkom jak i brunetkom Dużo cieni foliowych Fajna kaseta - masywna, dobrze trzyma się w dłoni Polecam wszystkim - produkt niskobudżetowy !

Kupiłam paletkę na promocji w drogerii cocolita. Paletka ma opakowanie plastikowe ale solidnie wykonane i myślę że bardzo dobrze zniesie podróż. Cienie mają różne wykończenia, od matowych po mocno metaliczne co umożliwia różne makijaże oka. Przepięknie się rozcierają i fantastycznie pracują ze sobą. Kolorystyką przypominają mi paletkę Urban Decay Naked 3 która w przeciwieństwie do tej była dla mnie dużym rozczarowaniem. Na bazie Urban Decay primer potion cienie trzymają się cały dzień! Serdecznie polecam!