Kupiłam, zużyłam, szybko o niej zapomnę...
O ile w pielęgnacji twarzy mam różne doświadczenia z kosmetykami Garniera, o tyle w pielęgnacji włosów marka naprawdę daje radę. Wiele produktów ujarzmia moje - bądź co bądź - mega wymagające włosy. Z tego względu chętnie testuję kolejne nowe dla mnie maski czy odżywki. Recenzowana wpadła w moje ręce dość przypadkowo, robiłam zakupy w drogerii, była jakaś promocja, no i skorzystałam.
Zanim przejdę do recenzji, słowo wstępu o moich włosach. Jak już wspomniałam wyżej - mega wymagające, wysokopory, falo-loki, suche, matowe, przetłuszczające się, z tendencją do plątania i puszenia. Ciężko nad nimi zapanować, oj ciężko... Żyją własnym życiem. W świadomej pielęgnacji włosów "siedzę" już naprawdę długo, a nadal moje włosy potrafią mnie mocno zaskoczyć. Tak czy inaczej, stanowią dla wszelkich kosmetyków wyzwanie.
Opakowanie odżywki takie o, dość proste. W jego wyglądzie nic niesamowitego nie ma, ale plus za to, że w 50% powstało z plastiku z recyklingu i jednocześnie samo w sobie w 100% podlega recyklingowi. To oczywiście zapewnienie producenta, mam nadzieję, że nie robi nas w bambuko. Mniej więcej w połowie zużycia produktu butelka zaczęła się lekko odkształcać (w sensie robić taka jakby lekko wklęsła), ale jakoś mocno mi to nie przeszkadzało. Maskę zużyłam w ciągu około 2-3 miesięcy i przez ten czas opakowanie wyglądało tak samo ładnie, nic się nie pościerało. Na plus również to, że bez problemu zużyłam końcówkę produktu i nie musiałam się przy tym namęczyć.
Zapach brzydki. Nie mam pojęcia do czego go porównać, ale niestety nie przypadł mi do gustu. Jakiś taki drażniący. Na szczęście nie utrzymywał się na włosach nawet wtedy, gdy maskę traktowałam jako odżywkę bez spłukiwania. Nie był też jakoś bardzo intensywny, więc dałam radę, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że był ładny, czy podobał mi się.
Myję włosy metodą OMO i recenzowaną maskę używałam głównie jako drugie "O". W składzie niby znajduje się aloes i gliceryna, ale są też oleje i ekstrakty, dlatego maskę traktowałam bardziej jako emolientową niż humektantową. Nie wzmagała w każdym razie puszenia włosów, a różnie moje włosy reagują na glicerynę... Królem lwem już po niej bywałam, natomiast w przypadku tej maski gliceryna krzywdy mi nie zrobiła. Co nie zmienia faktu, że trzeba uważać i nie przesadzić z częstotliwością jej używania. Jeżeli chodzi o czas trzymania na włosach to u mnie bywało bardzo różnie - od 2-3 minut do 15-20. Nie wpływało to na efekty, jakie uzyskiwałam.
Konsystencja maski zbyt lejąca. Jak się zagapiłam albo zbyt szybko przechyliłam butelkę to produkt przelewał mi się przez palce. Sporo go straciłam, ale biorąc pod uwagę, że w sumie chciałam go jak najszybciej zużyć to jakoś mocno nie płakałam. Podczas aplikacji na włosy też mi go nieco uciekało. Niby producent napisał o lekkie formule, ale nie pomyślałabym, że za tą lekką formułą idzie lekka konsystencja. Zwłaszcza, że maski kojarzą mi się z cięższymi, gęstszymi konsystencjami.
Przechodzimy do najważniejszego, mianowicie działania maski. Tu w zasadzie nic szczególnego nie zauważyłam. Ani mi nie odżywiła włosów, ani nie nawilżyła, ani nie sprawiła, żeby były miękkie czy wygładzone, nie nadała im większego blasku. Nie plątała włosów, ale też niespecjalnie ułatwiała ich rozczesywanie. Faktycznie ta lekka formuła sprawiła, że nie obciążała włosów, nie powodowała większego przetłuszczania, ale z drugiej strony czułam, że moje włosy nie były dociążone. A skoro w składzie są oleje (w tym rycynowy) i ekstrakty, to miałam prawo oczekiwać takiego efektu. Niestety nie było go...
Co tu dużo mówić, nie zachwycił mnie ten kosmetyk. Baaa, mogę powiedzieć, że nawet się nieco zawiodłam. Od Garniera oczekuję lepszych produktów do włosów. Maska kosztuje 20 złotych i uważam to za wysoką cenę, zwłaszcza biorąc pod uwagę jakość. Mi zdecydowanie lepiej sprawdziły się odżywki z serii Garnier Botanic Therapy, te takie klasyczne. Jest wśród nich też jedna z olejem rycynowym i ona sprawdziła mi się rewelacyjnie. Myślałam, że z Hair Milk Mask będzie podobnie, a tu klapa. Na pewno nie kupię ponownie tego produktu. Może poradzi sobie z mniej wymagającymi włosami, z moimi niestety nie dała rady. Nie mogę dać więcej niż 2 gwiazdki.
Zalety:
- niezły skład z olejami i ekstraktami
- nie obciążała włosów, nie przetłuszczała ich
- eko opakowanie pozwalające na zużycie produktu do końca
- vegan friendly
- dostępność stacjonarnie i online
Wady:
- brak jakichkolwiek efektów
- nie dociążała włosów
- zapach
- zbyt lejąca konsystencja
- cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie