Jowae Concentre Jeunesse Detox Eclat Koncentrat młodości na noc `Detox i blask`

Zaciekawiona całą ekologiczną koncepcją marki z wielką ciekawością przystąpiłam do przetestowania koncentratu wręcz nasączonego aktywnymi składnikami naturalnymi. Koncentrat (30 ml) znajduję się w zgrabnym opakowaniu z wygodną pompką umożliwiającą precyzyjną aplikację bez marnowania produktu. Sam granatowy napis przywodzi na myśl,że jest to kosmetyk do stosowania na noc. Posiada konsystencję mlecznej,szybko wchłaniającej się emulsji. Produkt zawsze stosowałam po użyciu toniku i ,,domykałam go" kremem zawierającym antybakteryjne składniki. Już jedna kropla wystarcza na 1 pełną aplikację. Zapach koncentratu jest praktycznie nie wyczuwalny. Co obiecuję producent? Widoczne wygładzenie i rozjaśnienie skóry,redukcję przebarwień a nawet odmłodzenie cery ! Koncentrat młodości na noc detox&blask zawiera w swoim składzie antyoksydacyjne lumifenole (na które firma posiada patent) oraz fermentowaną czarną herbatę której działanie opiera się na walce z oznakami starzenia widocznymi na skórze. Po ponad miesiącu stosowania (minimalny okres potrzebny do oceny efektywności jakiegokolwiek produktu kosmetycznego) odstawiłam produkt nie dlatego,że mi szkodził,ale dlatego,że nie widziałam praktycznie żadnego obiecanego przez producenta efektu. Owszem skóra nie była rano nieprzyjemnie sucha, czy tępa w dotyku, ale nie odnotowałam również zmniejszenia moich przebarwień pozapalnych, wygładzenia,czy rozjaśnienia cery. Szkoda,że dużo ciekawych składników aktywnych znajduję się pod koniec składu. Produkt jest dla mnie obojętny w działaniu i raczej do niego nie wrócę.

Od czasu do czasu zaglądam na zaprzyjaźniony z Wizażem portal Polki.pl. To własnie tam dowiedziałam się , że jest konkurs, w którym można wygrać zestaw kosmetyków Jowae. Wysiliłam szare komórki, udzieliłam wyczerpującej odpowiedzi na pytanie konkursowe i -tadam- znalazłam się w gronie szczęsliwych laureatek konkursu. Pod koniec kwietnia zawitał w moje skromne progi długo wyczekiwany kurier z pokaźną paczuszką, Zestaw Jowae wreszcie był mój. Większość tych cudeniek zdążyłam już zrecenzować na Wizażu, teraz zaś nadszedł czas na recenzję serum. Opakowanie to malutki pojemnik z działającym bez zarzutu dozownikiem. Samo serum ma żelową konsystencję, kolor hm...bo ja wiem... kości słoniowej i delikatny, dosyć przyjemny zapach. Kosmetyk nie pozostawia uczucia lepkości na skórze, nie sprawia, że świeci się ona jak po wysmarowaniu smalcem. Nie zapycha i wchłania się błyskawicznie. Chociaż pojemność jest malutka- bo zaledwie 30 ml- kosmetyk spokojnie wystarczy - używany codziennie wieczorem- na co najmniej 3- 4 miesiące. Do nałożenia na twarz wystarczy bowiem odrobina produktu. Jest to zatem niewątpliwie bardzo wydajny kosmetyk. Kładziemy to cudo pod krem, potem oczywiście krem na noc i idziemy spaciu spaciu. Jakie efekty możemy zaobserwować rano? Ano takie, że po przebudzeniu skóra wygląda- nawet po zarwanej nocy- jakoś lepiej. Jakoś promienniej. Jakoś zdrowiej. Słowo detoks użyte w nazwie kosmetyku jest jak najbardziej na miejscu-podobne efekty możemy zaobserwować, jeżeli fundujemy sobie detoks dla organizmu ( u mnie idzie to tak- żadnej kawy, mięsa, tłuszczów i cukru przez 3 dni). Skóra wyglada na młodszą, wypoczętą, jest delikatnie rozświetlona , a drobne zmarszczki są mniej widoczne. Wspominałam wcześniej, że serum starcza na kilka miesięcy. Jednak mi już niestety skończyło się kilka dni temu. To jego jedyna- poza wysoką ceną regularną- wada, jaką w nim dostrzegam.