Serum to było jednym z czterech tej marki, które wygrałam w konkursie. Ucieszyłam się, bo wiem, jak pomocna i upiększająca potrafi być witamina C w pielęgnacji skóry, aczkolwiek w odpowiedniej postaci. Czy w tym przypadku efekty były zadowalające? O tym poniżej.
Mam cerę mieszaną, wrażliwą i trądzikową. Twarz przetłuszcza się na strefie T, a boki bywają na zmianę normalne i suche. Mimo tej problematycznej strefy T, moja skóra potrafi być często szara, pozbawiona blasku. Największy wpływ mają na nią fazy cyklu miesiączkowego, a rzadziej moje małe błędy w pielęgnacji. Z wielką chęcią rozpoczęłam testowanie serum z witaminą C od La Roche-Posay wraz z serum z retinolem tej samej marki (recenzję już pisałam), ale nie w tym samym czasie. Witamina C rano pod makijaż, retinol wieczorem na noc. Niektórzy stwierdzą, że w takim razie mogę nie wiedzieć, które serum dawało mi efekty. Ale uwierzcie, że potrafię to rozróżnić, bo znam swoją skórę i wiem, jakie działanie mają te składniki. I wyszło na to, że witamina C działała raczej doraźnie. Powód? Czysta forma tego składnika, czyli Ascorbic Acid. To forma bardzo niestabilna, na którą wpływ mają praktycznie wszystkie czynniki zewnętrzne, takie jak temperatura, światło, nieodpowiednie pH itd. Traci ona wówczas wszystkie swoje właściwości, ponieważ ulega rozpadowi. Da się jednak osiągnąć wyższą stabilność, lecz tylko w połączeniu z odpowiednimi składnikami, a te składniki nie zawsze są dobre dla naszej skóry, zależy od rodzaju cery. To skomplikowany temat, którego nie chcę rozwijać, bo ta recenzja miałaby długość opowiadania :D. Chcę jednak podkreślić, że, tak jak wspomniałam już wyżej, w moim przypadku owe serum miało działanie doraźne. Co to znaczy? Otóż efekty dawało mi tylko wtedy, kiedy było na skórze. Lekkie rozjaśnienie wraz z lekkim wyrównaniem kolorytu, ponadto duża ilość blasku wydobywającego się z wnętrza skóry, a przynajmniej takie dawało wrażenie. Serum wchłaniało się praktycznie do zera, nie zostawiając żadnej warstwy. Mogłabym rzec, że wręcz dawało matowe wykończenie, choć w ciągu dnia cera stopniowo stawała się coraz bardziej promienna, co było widać również spod makijażu. Dzięki temu wyglądał on nieskazitelnie, praktycznie jak druga skóra. Czysta forma witaminy C lubi podrażniać, ale do niczego takiego w moim przypadku nie doszło. I całe szczęście. Być może to zasługa odpowiednio dobranej formuły, w co nie wątpię, bo marka La Roche-Posay wie, co robi. Początkowo żółty kolor tego produktu, który z czasem stał się pomarańczowy, lekko barwi skórę, ale działa to na jej korzyść, ponieważ już od samego zabarwienia serum, cera wygląda na bardziej wyrównaną. Zmiana koloru zwiastuje jednak zmianę właściwości, więc nie powinniśmy kontynuować stosowania, chyba że na własną odpowiedzialność. Cóż, nic więcej nie muszę dodawać. Pamiętajmy, że nasze cery się różnią, dlatego jedna osoba może mieć lepsze efekty od drugiej. Dla mnie to serum było upiększającą bazą pod makijaż z wyższej półki (cena oscyluje w granicach 140-160 złotych). Jeśli chcecie, to przetestujcie na sobie, ale nie mówcie, że nie ostrzegałam :D!
Zapach na samym początku jest ładny i nienachalny. Z czasem jednak zmienia się wraz z kolorem serum i czuć w nim dodatkową paloną nutę. Tak się składa, że ja tego typu palone nuty lubię, dlatego mi nie przeszkadzała. Ale chciałam poinformować Was, że do czegoś takiego dochodzi.
Opakowanie to szklana, pomarańczowa buteleczka ze szklaną pipetą. Na białej etykiecie znajduje się minimalistyczna, apteczna szata graficzna, która ma swój urok. Niestety nie jest to opakowanie odpowiednie dla takiej gęstszej konsystencji. Nabieranie tego produktu do pipety nie należy do najłatwiejszych czynności. Widziałabym tutaj pompkę lub najlepiej buteleczkę typu airless. Druga sprawa - zakrętki opakowań z pipetami lubią się wykrzywiać po dokręceniu, co jest wadą typowo kosmetyczną, gdyż nie ma wpływu na szczelność. Ale boli to w oczy, szczególnie mnie - perfekcjonistkę :D. Pojemność to 30ml.
Zalety:
- Rozjaśnia cerę
- Wyrównuje koloryt
- Dodaje blasku, wydobywającego się z wnętrza skóry
- Świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż
- Szybko się wchłania
- Nie pozostawia tłustej lub/i klejącej warstwy
- Nie podrażnia (przynajmniej mojej cery)
- Przyjemna konsystencja
- Świetna wydajność
- Ładny, nienachalny zapach
Wady:
- Czysta forma witaminy C w moim przypadku działa tylko doraźnie, nie dając długofalowych efektów
- Opakowanie ładne, ale niedostosowane do konsystencji
- Pod koniec zmieniło kolor i zapach, a to zwiastuje zmianę właściwości
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie