Cieszę się, że już ją zdenkowałam.
Recenzowana maska to moje pierwsze spotkanie z kosmetykami Botanicals Fresh Care. Czy ostatnie? Trudno powiedzieć, natomiast pewne jest to, że tej konkretnej maski ponownie nie kupię.
Zanim jeszcze przejdę do recenzji, słowo wstępu o moich włosach. Wysokoporowate, wurly, suche, matowe, szorstkie, pozbawione blasku, dość długie, plączą się i okropnie puszą. Szybko przetłuszczają się, więc myję je niemal codziennie metodą OMO. Równowagę PEH mam ogarniętą, olejuję włosy, nie katuję ich ani suszarką, ani prostownicą, regularnie wykonuję peeling skóry głowy, a i tak częściej występuje u mnie Bad Hair Day niż Good Hair Day. Takie włosy stanowią swoiste wyzwanie dla kosmetyków, a już na pewno dla odżywek i masek. Być może dlatego recenzowana nie poradziła sobie z nimi...
Opakowanie to słoiczek o pojemności 200 ml. Średnio takie opakowania lubię, ponieważ wkładam do nich mokre dłonie przez co produkt się rozwadnia. Tym niemniej, maska ma dość gęstą konsystencję, więc zdaje sobie sprawę, że ciężko byłoby ją zamknąć w tubce czy butelce. Więc powiedzmy, że przy opakowaniu stawiam tylko malutki minus. Plus natomiast mogę postawić przy konsystencji. Jak wspomniałam wyżej - jest dość gęsta, ale maskę dobrze i szybko rozprowadza się po włosach. Dla równowagi na duży minus zasługuje zapach. Nie umiem go do niczego porównać, ale jest drażniący i kompletnie nie w moim guście. Przeszkadzał mi, na szczęście nie utrzymywał się na włosach. Maska jest dość wydajna, co akurat mnie jakoś szczególnie nie cieszyło, wolałabym, żeby szybciej się skończyła :D.
Skład nie zachwyca, ale też nie ma tragedii. Jest w nim kilka olejów. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że dość wysoko w składzie jest gliceryna, a dalej olej kokosowy - oba składniki mogą puszyć włosy. Kokos szczególnie może szkodzić włosom wysokoporowatym, choć akurat moim krzywdy nie robi, a wręcz czasami daje fajny efekt.
Maskę stosowałam zarówno jako pierwsze "O" w OMO, jak i drugie. W roli pierwszego "O" znajdowała się na moich włosach około 2-3 minuty, tyle ile zajmowało mi umycie włosów. Jak się sprawdzała? Tak o. Nadawała włosom odrobinę miękkości i w sumie tyle. Próbowałam na niej rozczesywać włosy, ale było ciężko, oj bardzo ciężko... Plus jest natomiast taki, że nie wpływała niekorzystnie na objętość włosów. Kiedy nakładałam ją jako drugie "O" to zazwyczaj trzymałam na włosach przez około 10-15 minut. I w tym przypadku też nie było oszałamiających efektów. Lekko wygładzała włosy, ale nic poza tym. Odżywienia, o którym pisze producent na pewno nie widziałam, a maskę stosowałam regularnie. Nie obciążała włosów - to na plus, chociaż akurat moje włosy wybitnie trudno obciążyć. Nie tworzyła z włosów smętnych strąków i nie wpływała niekorzystnie na stylizację. Czyli w sumie nie zaszkodziła włosom, ale też niespecjalnie im pomogła. Żeby była jasność - nie oczekuję, że jedna maska odmieni moje włosy. Ale znam takie, które dawały lepsze efekty i w dodatku były tańsze.
Choć maska ma kilka plusów, to nie mam zamiaru kupić jej ponownie, wręcz cieszę się, że wreszcie ją zużyłam. Zwłaszcza, że zapach był dla mnie męczący... Efekty dawała słabiutkie, ale biorąc pod uwagę wszystkie aspekty, myślę, że mogę wystawić 3 gwiazdki.
Zalety:
- lekko wygładza włosy i nadaje im odrobinę miękkości (ale nie jest to spektakularny efekt)
- gęsta konsystencja
- maskę łatwo się rozprowadza po włosach
- wydajność
Wady:
- nie zauważyłam odżywienia włosów
- trudno na niej rozczesać włosy, a właściwie jest to niemożliwe
- opakowanie
- zapach
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie