Organic Life Balsam myjący do włosów wzmacniający 

Szamponu użyłam już niejedno opakowanie. Bardzo polubiłam się z firmą Organic Life. Szampon wzmacniający jest stworzony dla włosów osłabionych takie jak moje. Włosy po nim są czyste, świeże, jest ich jakby więcej, są bardziej sprężyste, wygładzone, łatwiej się rozczesują. To co mnie do niego tym bardziej przekonuje to skład: żeń-szeń, żeń-szeń brazylijski, żeń-szeń syberyjski, Nasturcja, Chmiel, Wąkrota, Lukrecja, Len, Nagietek, Łopian, Skrzyp, Pokrzywa. Szampon jest bardzo gęsty i przez to bardzo wydajny. Niewiele go trzeba aby umyć włosy. Zapach delikatny, ledwo wyczuwalny.

Już dawno odstawiłam wcierki do włosów (poddałam się) a mimo to ostatnio zauważyłam masę nowych baby hair i włosy rosną w miejscach w których nigdy wcześniej ich nie widziałam. Za głównego "winowajcę" obstawiam ten szampon :D Do tego nie swędzi mnie po nim skóra głowy co jest dla mnie bardzo ważne. Kupuję już 3 opakowanie, bardzo polecam :)

Uważam, że to świetny produkt na bazie naturalnych składników. Jako jeden z niewielu nie sprawia, że moje włosy po umyciu wyglądają na tłuste. Świetnie myje skórę głowy w sposób delikatny, przedłuża świeżość włosów i sprawia, że są one sypkie i gładkie w dotyku. Jest bardzo wydajny, dobrze rozprowadza się na skórze głowy, delikatnie się pieni. Moje włosy go pokochały.

To już drugi balsam do włosów z tej firmy, który się u mnie sprawdził i któremu wystawię zasłużoną piątkę. Kupiłam go u znajomej konsultantki, za ciut mniejszą kwotę niż regularna cena - jakieś 20 zł. No i ogólnie jestem z niego zadowolona, tak samo jak z wersji regulującej. Moje włosy to klasyczne niskopory w typie 1a, przetłuszczające się u nasady, na długości normalne, zdrowe. Muszę je myć codziennie lub maksymalnie co 2 dni. Dzięki temu szamponowi wydłużyłam nieco świeżość włosów - bywało, że bez problemu myłam je co drugi dzień, choć po południu robiły się już nieciekawe. Dla mnie to i tak sukces. Skóra głowy nie była podrażniona, żadnych krostek i strupków nie zauważyłam. Szampon miał perłowy kolor i średnio gęstą konsystencję. Często myłam nim włosy na 2 razy, żeby użyć go jak najmniej - mimo to, przy drugim myciu tworzył ogrom piany. Włosy się nie plątały, nie miałam problemu z rozczesywaniem, nawet bez odżywki. Butelka typowa dla firmy, z roślinnym motywem graficznym. Pod światło widać zużycie produktu, zatyczka również dobrze działała, choć chyba wolałabym pompkę - ostatnio je polubiłam w szamponach i żelach pod prysznic. Co mnie najbardziej zaskoczyło, a czego w ogóle się nie spodziewałam - on chyba naprawdę wzmacnia włosy. Na szczotce w trakcie czesania było ich mniej niż zwykle (nie wliczam tu epizodu z lnianym szamponem Vis plantis), zauważyłam także - choć może to bardziej wizualny efekt - że mam więcej włosów w okolicy grzywki, czupryna jest jakby gęstsza. Skład jest super, łagodne detergenty i multum roślinnych ekstraktów. Można? Można. Zapach delikatny i ziołowy, podoba mi się, ale na moich włosach nie zostaje. Wydajność - i tutaj mam zagwozdkę. Jego regulujący brat wystarczył mi naprawdę na długo, a tutaj mam wrażenie, że zużyłam go szybciej i to jeszcze na raty - najpierw 1/3 butelki, następnie zrobiłam przerwę na buble z Isany i ww. Vis plantis, a potem zdenkowałam pozostałą część. W sumie i tak wystarczył mi na jakieś półtora miesiąca, więc nie jest źle. Mimo tej jednej małej niedogodności z przyjemnością powrócę do tych balsamów, chętnie wytestuję też pozostałe. Ja go polecam, tak naprawdę nie mam się do czego doczepić :) Może tylko do dostępności - na razie zostaje internet albo konsultanci.