Dr. Jart+ Cicapair Calming Mask Maseczka w płachcie

Wycisza uspokaja skórę , idealna wręcz po różnych zabiegach kosmetycznych ( jeśli kosmetolog się zgodzi na nałożenie maski po zabiegu ) , dla zmęczonej cery intensywnie kojąca z kompleksem chłodzącym

Nie ulega wątpliwości, że maseczka ta ma zdolność uspokajania i wyciszania skóry. Po zastosowaniu odczuwa się delikatne uczucie odprężenia i nawilżenia, które jest doskonałe po stresującym dniu. Efekty wyciszenia są widoczne, a skóra wydaje się być bardziej spokojna i zrelaksowana. Jednak, nie mogę zapomnieć o cenie produktu. Maseczka "Cicapair Calming Mask" jest nieco droższa niż przeciętne maseczki w płachcie dostępne na rynku. To może być ograniczający aspekt dla niektórych osób, zwłaszcza przy regularnym stosowaniu. Niemniej jednak, wartość za to, co oferuje, nie może być całkowicie zignorowana. Maseczka ma wygodny format w płachcie, co ułatwia aplikację. Po nałożeniu wyczuwalne jest chłodzenie, co dodatkowo przyczynia się do poczucia odprężenia. Choć efekty mogą się różnić w zależności od indywidualnych potrzeb skóry, to ogólnie jestem zadowolona z efektów, jakie ta maseczka przynosi.

Dr. Jart+ poznałam już wcześniej, ich słynne maseczki w kubeczku które samemu się przygotowuje. Ze względu na dobrą opinie marki postanowiłam sprawdzić jak to wygląda przy maskach w płachcie. Posiadam wrażliwą cere, a moja skóra jest jeszcze bardziej najwrażliwsza latem gdy słońce robi swoje, wiec bez dłuższego zastanowienia wybrałam Cicapair Calming Mask. Opakowanie w stylu saszetki, przyjemna dla oka grafika z grafiką pigułki. co można przeczytać na opakowaniu jest dla cery suchej i wrażliwej, jest nasycona ekstraktem z Centella Asiatica, co dla wrażliwców takich jak ja jest dobrą wiadomością. W moim przypadku zawszę kosmetyki które posiadają w swoim składzie trawę tygrysią, koja moją cere. Po otwarciu opakowania możemy dostrzec, że maska jest dobrze nasączona. Po nałożeniu łaski na oczyszczoną twarz odrazu mogłam poczuć delikatny chłód który przynosił natychmiastowe ukojeniu, gdyż moja skóra była wystawiona na słone (krem z uv był) aczkolwiek czasem staje się bardzo wrażliwa. Zapach maseczki jest świeży, ale subtelnie obecny, co sprzyja relaksowaniu się w tym czasie. Po zdjęciu maseczki spora ilość płynu została na twarzy, którą zazwyczaj wklepuje w szyje czy dekolt. spokojnie można maseczkę włożyć powrotem do opakowania, w który bardzo dużo płynu się znajduje, ja zamknęłam ją szczelnie i za kolejne dwa dni, odwrotną stroną maski powtórzyłam rytuał. Moja skóra napewno dostała ukojenia, jak i nawilżenia, które znacznie dłużej utrzymywało się niż po kremach nawilżających. Jestem zadowolona z Cicapair Calming Mask tak jak ze słynnych masek w kubeczku, aczkolwiek lamnie cena jest zbyt wysoka bym mogła ja stosować raz w miesiącu, wiec bedzie sięgała po nią w kryzysowych sytuacja.

dr. Jart+ to marka, której ciekawiło mnie od jakiegoś czasu. Po raz pierwszy usłyszałem o tej marce, gdy nagle zrobiło się głośno o ich gumowych masek. Ze względu że posiadam dość wrażliwą skórę ale mieszaną, postanowiłam wypróbować Cicapair Calming Mask Ta maska ​​uspokaja (według Dr. Jart+) suchą i wrażliwą skórę oraz zapewnia intensywne zastrzyk nawilżenia. Jest łatwa w aplikacji oraz nasycona ekstraktem z Centella Asiatica. Jest to azjatycka roślina ziołowa, która jest znana jako trawa tygrysia i posiada potężne zdolności do wspomagania naprawy skóry w celu chłodzenia, ukojenia i nawilżenia skóry. Brzmi dobrze, prawda? Otwierając opakowanie od razu zauważyłam, że maska ​​jest dobrze nasączona płynem. Opakowanie zawiera również dużo płynu po wyciągnięciu maski z opakowania (płyn który pozostał w opakowaniu wklepałam na szyję i dekolt). Zapach maseczki jest świeży, ale subtelnie obecny. W ciągu dwudziestu minut, kiedy maska ​​jest na mojej skórze, czuję lekkie mrowienie. Nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie a 12 minut zalecane przez producenta szybko mija. Po aplikacji moja skóra była przyjemna i miękka z nutą świeżości. Najlepszy efekt, pojawił się następnego dnia przy nakładam makijaż. Zauważyłam, że moja skóra jest mniej zaczerwieniona, mniej sucha i bardziej miękka niż zwykle. Myślę, że to dobra maska, chociaż cena jest wysoka, to Cicapair Calming Mask mnie zaciekawiła by sięgnąć po inne produkty od Dr. Jart+.

Maskę znalazłam w jednym z okienek kalendarza adwentowego. Było to moje pierwsze spotkanie z marką. Długo odkładałam zrobienie tej maski, bo moja mieszana cera nie łapie żadnych podrażnień, zaczerwienień i nie jest zbytnio wrażliwa. Jednak gdy okazało się, że miałam na twarzy sytuację baaaardzo awaryjną, której nigdy bym się nie spodziewała, a skóra mojej twarzy po aplikacji próbki serum piekła i niemal natychmiast stała się czerwona, gorąca i paliło mnie żywym ogniem jedyne co mogłam zrobić to sięgnęłam po tę maskę. Maska zapakowana była w szeroką i długą saszetkę. Pierwsze co zaskoczyło mnie w tej masce, to fakt ile w saszetce pozostało esencji, naprawdę sporo spokojnie starczy mi to na dodatkowe 3 aplikacje esencji. Maska wykonana była z bardzo cienkiej płachty, szczerze to chyba dotąd najcieńsza z jaką się spotkałam. Myślałam, że maski MediHeal mają cienką płachtę ale ta jest rzeczywiście cieniusieńka i jak już nałożyłam ją na skórę twarzy to przywiera do niej z efektem drugiej skóry i byłaby idealna....gdyby nie fakt, że strasznie z niej ciekło. Dosłownie musiałam stać z ręcznikiem papierowym przy brodzie, bo nie szło nic zrobić. Dopiero po upływie jakiś dobrych kilku minut maska przestała cieknąć i mogłam wrócić do tego co robiłam. Maska dość dobrze wycięta i jest spora rozmiarowo, na moją twarz była trochę za duża, ale jakoś dało się to ograć. Kiedy zmyłam te nieszczęsne serum, zaaplikowałam tonik i tę maskę czułam, że uczucie swędzenia i pieczenia stopniowo maleje. Maskę trzymałam niecałe 20 minut i cały czas czułam jej kojące działanie, po upływie całego czasu kiedy zdjęłam maskę moja twarz wciąż była niestety zaczerwieniona (ale ten efekt utrzymywał się niestety do połowy dzisiejszego dnia). Jednak taki doraźny efekt był odczuwalny: skóra była lekko nawilżona, miękka, gładka, rozpulchniona a uczucie dyskomfortu i pieczenia całkowicie ukojone. Mam też wrażenie, że maska zadziałała ochronnie na skórę bo kto wie jak mogłoby się to skończyć, gdybym nie miała jej pod ręką a maski łagodzące nie są częstymi gośćmi mojej pielęgnacji bo moja skóra nigdy dotąd nie zareagowała aż tak reaktywnie na żaden kosmetyk. Bałam się trochę czy esencja zawarta w masce niepotrzebnie nie podrażni mi skóry twarzy, ale była bardzo lekka i dość szybko się wchłonęła jak na tego typu esencje. Nie była jakoś mocno klejąca i nie spowodowała zapchania cery. Mam również wrażenie, że to właśnie esencja pomogła mi ukoić podrażnienie i teraz moja skóra wróciła już na dobre tory. Nie mniej maska nie wywarła na mnie jakiegoś spektakularnego wrażenia. Dobra jakościowo z fajną płachtą, z której niestety cieknie, ale da się przeżyć. Efekty maski są i są okej, ale jako, że maska dedykowana jest dla osób z cerą wrażliwą, wymagającą nie wiem czy nie będzie to za mało. Ja do niej nie wrócę, mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała.

Przed kupnem widziałam recenzje tej maseczki, więc nie spodziewałam się wiele, ale i tak się zawiodłam. Zacznijmy od plusów czyli opakowania i samej maski. Dobra jakość, ładny design, maska dobrze wycięta i bardzo mocno nasączona. Sporo esencji zostaje w torebce, można wykorzystać na potem. Maskę nałożyłam na 20min na umytą twarz i z zaaplikowanym tonikiem. Po 20 minut w ogóle nie zauważyłam efektu rozjaśnienia skóry, czy uspokojenia. Maska może nawilżyła skórę, ale mam wrażenie, ze tylko górną warstwę, a nie wewnątrz. Na powierzchni skóry została gruba, lepka warstwa, która uniemożliwiła wchłonienie się dalszej pielęgnacji. Zapach ładny. Ogólnie jestem zawiedziona i nie kupiłabym jej ponownie.