Estee Lauder Micro Essence Skin Activating Treatment Lotion Esencjonalna emulsja aktywująca

Jakiś czas temu wygrałam zestaw pielęgnacyjnych miniatur Estee Lauder. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ nie miałam jeszcze przyjemności testowania pielęgnacji tej marki. Moja cera jest mieszana, z mocno przetłuszczającą strefą T, ale ostatnio borykam się też z przesuszeniami. Jest też wrażliwa. O opakowaniu nie będę się rozwodzić, ponieważ mam wersję miniaturową, o pojemności 7 ml. Myślę jednak, że warto zaznaczyć, że niesamowicie cieszy oko. Jest piękne, wykonane z przezroczystego, przydymionego plastiku, który wygląda jak szło, ze srebrną nakrętką. Jakość najwyższej klasy. To fakt, Estee Lauder jest marką premium, ale miło widzieć, że producent dba też o design minisów. Bardzo zaskoczyła mnie konsystencja tego produktu. Spodziewałam się raczej wodnej, a jest ona delikatnie żelowa, ale wciąż rzadka. Bardzo przyjemna w stosowaniu, gładko aplikuje się na twarz i fantastycznie rozprowadza, nie wchłaniając się zbyt szybko, ale jednak sprawnie. Nie pozostawia żadnej warstwy. Mam wrażenie, że moja skóra ją chętnie wypiła. Często taka sytuacja kończy się błyskawicznym nawrotem suchości, ale nie tutaj. Formuła jest bezzapachowa, a przynajmniej ja nic nie wyczuwam. Skład jest bogaty, to fakt, jednak dla mnie minusem jest zawarcie składników takich jak peg, diosodium edta czy fenoksyetanol. Esencję stosowałam jak tonik, raz dziennie, w pielęgnacji wieczornej zaraz po oczyszczaniu. Aplikowałam po prostu dłońmi. Podchodząc do niego byłam nastawiona trochę sceptycznie, po podrażnieniach i zapychaniu, które zapewnił mi koncentrat naprawczy tej marki. Miło mi jednak zaznaczyć, że w tym przypadku nic takiego nie miało miejsca. Esencja jest łagodna, nawet dla mojej mieszanej i wrażliwej skóry. Jak już wyżej wspomniałam po jej zastosowaniu czuję lekkie nawilżenie, napięcie skóry. Jest gładka i miękka. Czy daje efekt drugiej skóry, wow, zrywa papę z dachu? No nie. Czy tego oczekiwałam? Też nie. To bardzo przyjemne przygotowanie cery na kolejne kroki pielęgnacyjne (bo oczywistością jest, że nie zastąpi kremu czy serum). Jednak w zestawieniu z taką ceną czuję lekki zgrzyt… Jeśli możecie sobie finansowo pozwolić na ten produkt, to ok. Dla mnie jednak jest po prostu za drogi.

Bardzo lubię esencje w pielęgnacji cery i stosuję już od kilku lat. Miałam te z Hady Labo i z Cosrx, pomyślałam, że przetestuję też tą z Estee i zobaczę, czy to jest coś fajnego. Esencja przychodzi do nas w bardzo ładnej wizualnie butelce ze złotą nakrętką. Mamy tu też dziurkę, przez którą wylewa się nasz kosmetyk. Za taką cenę można było umieścić pompkę, ale nie będę się czepiać. Butla jest przezroczysta, więc można podejrzeć, w jakim tempie nam schodzi nasz kosmetyk. Esencja, jak wszelkie tego typu, jest taką żelkową wodą. Ma delikatny zapach, ale jest na tyle subtelny, że nie czuć go na twarzy. Ja aplikuję esencję tak, że wylewam sobie trochę na dłoń i wtedy dopiero na twarz, oczywiście można też zastsować wacik, ale to spowoduje większą utratę produktu. Używam sobie tej esencji 2 razy dziennie i muszę powiedzieć, że faktycznie zwiększa nawilżenie skóry i przez to kolejne substancje aktywne, jakie nakładamy na nią z pewnością mają łatwiejszą drogę, aby się do naszej skóry dostać. Nie zauważyłam jednak, żeby ona różniła się znacząco działaniem od np esencji Hada Labo, którą można dostać za o wiele mniej. Przyznaję, fajnie się używa Micro Essence, skóra jest przyjemnie nawilżona (ale to nie zasługa samej esencji - ona sama raczej po jakimś czasie by wyparowała ze skóry, więc trzeba ją czymś 'przykryć', żeby wilgoć zachować), ale czy to jest taki hit, żebym miała przepłacać za Estee a nie kupić Hady, czy innej esencji, która działa bardzo podobnie? Nie zrozumcie mnie źle, to jest spoko opcja, jeśli ktoś ma kasę i ochotę i rozumie, co esencje robią (w sensie że nie ma za dużych oczekiwań), to myślę, że będzie zadowolony, natomiast czy warto wydać aż tyle pieniędzy na esencję z Estee, jeśli wspomniana Hada, czy Cosrx czy inne tego typu esencje robią dokładnie to samo za ułamek tej ceny? Tą kwestię pozostawiam każdemu do rozważenia. Ja nie wiem, czy bym ją kupiła ponownie właśnie ze względu na cenę, jakbym dostała w prezencie, to jak najbardziej bym się ucieszyła, ale jednak ta cena za to, czym ta esencja jest mnie trochę zniechęca.

Miniaturkę Esencjonalnej emulsji aktywującej otrzymałam w limitowanym boxie Estee Lauder od Lookfantastic. Mam wiele kosmetyków od Estee które uwielbiam i stosuję od lat, choć wśród przetestowanych przeze mnie znalazło się również kilka bubli. Na całe szczęście esencja do nich nie należy. Mam niewielkie opakowanie o pojemności 15ml, wydajność jest ogromna używałam jej kilkanaście razy i mam jeszcze prawie połowę zawartości. Buteleczka jest mała wykonana z przeźroczystego , przydymionego plastiku, dzięki czemu mamy wgląd w stopień zużycia produktu. Złota zakrętka dopełnia całości. Szata graficzna jest minimalistyczna i przejrzysta . Całość prezentuje się bardzo elegancko. Konsystencja esencji jest prawie całkowicie wodnista, choć wydaje się delikatnie zagęszczona. Jest bezbarwna i bezzapachowa. Przy pierwszym użyciu trochę rozlałam po przechyleniu buteleczki, bo spodziewałam się czegoś gęstszego. W składzie znalazła się woda, probiotyki (i to żywe dobroczynne szczepy bakterii), glikol roślinny (doskonały nośnik substancji aktywnych i rozpuszczalnik kwasów oraz ekstraktów roślinnych), betaina, wyciąg z fermentacji bakterii Lactobacillus, peptydy biomimetyczne , hydrolat z kwiatu rumianku rzymskiego, kwas hialuronowy małocząsteczkowy, kwas cytrynowy, peg i edta. Ogólnie w składzie jest mnóstwo dobroczynnych substancji mających działanie nawilżające i odżywiające skórę i dwa komponenty które wcale mi nie pasują, ale działanie kosmetyku oceniam bardzo wysoko. Esencję stosowałam po oczyszczeniu i stonizowaniu twarzy następnie nakładałam serum i krem na dzień lub na noc. Dobrze współpracuje z wszystkimi kosmetykami nie wchodząc z nimi w żadne niepożądane reakcje. Dobrze sprawdza się również pod makijaż pełniąc rolę bazy i nie ma żadnego negatywnego wpływu na jego trwałość. Po aplikacji bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Świetnie nawilża , skóra zaraz po nałożeniu staje się mięciutka i gładka. Przy regularnym stosowaniu cera jest dogłębnie nawilżona, bez uczucia ściągnięcia wygląda na wypoczętą i zadbaną. Produkt ma za zadanie transportowanie zastosowanych na niego kremów czy serm w głębsze warstwy skóry, dlatego też efekt jest uzależniony od rodzaju kosmetyku jaki stosujemy. Eliksir ma delikatne działanie nie uczula i nie podrażnia , stosowany nawet w okolicach oczu nie powoduje ich łzawienia czy szczypania. Produkt kojarzy mi się z eliksirem nawilżającym od Koi, ma bardzo podobne działanie i przeznaczenie.Cena po przeliczeniu zawartości również wypada podobnie, ale przy większej pojemności u Estee Lauder jest taniej. Jednak na korzyść Koi przemawia całkowicie naturalny skład. Działanie na tyle mi odpowiadało że może skuszę się na ponowny zakup.

Esencja, czyli kosmetyk inspirowany koreańską wieloetapową pielęgnacją twarzy, okazał się niezwykle pomocny w pielęgnacji mojej cery - dojrzałej, skłonnej do utraty blasku i przesuszania. Nie jest to co prawda konieczny i obowiązkowy etap mojej wieczornej rutyny, jednak stosowanie esencji wspominam miło i chętnie do niej wrócę. Konsystencja esencji jest lejąca, ale też lekko żelowa, pośrednia pomiędzy tonikiem a serum. Warto zapoznać się z filmikiem instruktażowym jak ją prawidłowo nakładać, wtedy efekt nawodnienia będzie trwalszy i wyraźniej odczuwalny. Esencja dobrze nawilża, odświeża cerę, czyni ją bardziej "chłonną", przygotowując na przyjęcie składników aktywnych z kremu. Ze względu na lekką konsystencję, można ją bez obaw dokładać. Mojej cery nie zapycha i nie pozostawia wrażenia lepkości, daje za to przyjemne uczucie nasycenia wilgocią, zmniejsza napięcie i relaksuje. Nie posiada zapachu, jej aplikacja nie powoduje łzawienia wrażliwych oczu, jest wydajna i pięknie opakowana. I chociaż nie doszukałam się wad, to spektakularnych rezultatów również, a przynajmniej nie takich, by przepaść bez reszty i uczynić z esencji swój pielęgnacyjny must-have. Nie wykluczam ponownego zakupu, najchętniej w zestawie.