Serum to kupiłam z przeogromnej ciekawości. Gdzie nie spojrzałam, tam miało głównie pozytywne opinie. Zachęcały mnie obietnice producenta i bogactwo naturalnych składników. Kosztowało mnie, o ile dobrze pamiętam, około 37 złotych na promocji w jednym ze sklepów internetowych.
Mam cerę mieszaną, wrażliwą i trądzikową. Twarz przetłuszcza się na strefie T, a boki bywają na zmianę normalne i suche. Kiedy czytałam obietnice na stronie sklepu, spodobało mi się, że serum to może zredukować nadmierną produkcję sebum. Ponadto miało działać łagodząco na podrażnienia i zaczerwienienia oraz rozświetlająco. A jak to było w praktyce? Otóż nieco inaczej. Przede wszystkim zwrócę uwagę na coś, na co nie da się uwagi nie zwrócić. Chodzi bowiem o kolor tego produktu. To głęboki brąz, który podczas rozprowadzania na twarzy pozostawia złoty, opalony odcień. Trochę jak samoopalacz w kroplach, ale w tym przypadku nie ma trwałego efektu. Nie wżera się w skórę, więc zabarwienie bezproblemowo schodzi przy myciu. Wiem, że jest to na pewno coś, co może niektórym osobom przeszkadzać. Bo kolor pozostaje również na palcach, a jak nie będziemy ostrożni, to także na ubraniach. Dla mnie to była na początku abstrakcja - nigdy nie miałam do czynienia z podobnym serum. Jednak bardzo szybko się przyzwyczaiłam. Owo płynne złoto ma konsystencję wodnistą, więc trzeba z nim szybko działać. To połączenie olejku ze zwykłym płynem, które musimy dobrze wstrząsnąć przed użyciem. Ale mimo wspomnianego olejku, jest zaskakująco leciutkie na twarzy. Praktycznie w ogóle nie czuję tłustości. Efekty, jakie natychmiastowo daje, to zabarwienie, o którym już pisałam, oraz lekkie rozświetlenie. Nawilżenie z jego strony jest znikome, a jak już, to powierzchniowe. Natomiast efekty regularnego stosowania są już lepsze. Mam to serum od trzech miesięcy i wciąż resztę do zużycia, więc to kosmetyk nadzwyczaj wydajny. Zauważyłam głównie rozjaśnienie przebarwień potrądzikowych. Skóra twarzy zauważalnie się ujednoliciła, ale zaczerwienienia i pojawiające się pryszcze pozostały bez zmian. Bez zmian jest również sebum. Jego wydzielanie nie zostało zredukowane, choć producent to obiecał. A jeśli liczycie na nawilżenie, to się mocno zawiedziecie. Według mnie ten produkt w ogóle nie nawilża, ale tak naprawdę nie zostało o tym wspomniane. I wiecie co? Ciężko mi wystawić adekwatną ocenę. Niby lubiłam je używać, a jednak nie spełniło większości obietnic. To jeden z takich kosmetyków, które trzeba kupić i samemu wypróbować, bo są zbyt nietypowe. Tak więc nie napiszę, że polecam. Sprawdźcie sami.
Zapach ma równie nietypowy. Wyczuwam tutaj coś na podobieństwo palonej kawy z pomarańczą. Taki wręcz przypalony cytrus. Mój narzeczony twierdzi, że jest okropny, a ja go lubię. Generalnie lubię ''palone'' zapachy. I jeśli Wy też lubicie, to nie powinien Wam wadzić ;).
Opakowanie to szklana, brązowa buteleczka z pipetą. Ona też jest nietypowa! A na pewno nietypowy ma kształt. Wygląda tak, jakby ktoś wlał do środka coś, co zrobił własnoręcznie, z sercem. I nie wątpię, że tak jest :). Całość ma bardzo dobrą jakość i ładnie się prezentuje. Bardzo podoba mi się ta ziemisto-złota kolorystyka. Pojemność to jedno z najbardziej wydajnych 30 gramów.
Zalety:
- Przy regularnym stosowaniu rozjaśnia przebarwienia potrądzikowe
- Subtelnie rozświetla skórę
- Barwi twarz na złoty, opalony odcień, co moim zdaniem nawet spoko wygląda (ale nie jest to trwałe zabarwienie, łatwo je zmyć)
- Lekka, wodnista konsystencja
- Palony'' zapach, który lubię ;)
- Spora wydajność
- Ładne i dobrej jakości opakowanie
Wady:
- Nie redukuje nadmiernej produkcji sebum
- Nie ma odczuwalnego działania nawilżającego
- Nie ma wpływu na pryszcze i blizny
- Nie łagodzi podrażnień i zaczerwienień
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie