Nivelazione Skin Therapy, Regenerująco-kojący krem do rąk i paznokci `Olej konopny` 

Mam taką pracę, że mocno wysusza moje dłonie, w związku z tym część wewnętrzna jest mocno wysuszona, czasem aż popękana z tej suchości. Wtedy z pomocą przychodzą mi różne kojące kremy. Niestety, chociaż ten krem mial być kojący, to taki nie jest. Gdy moje dłonie są we względnie dobrym stanie, to po aplikacji czuję lekkie mrowienie, które mija po kilku chwilach. Natomiast gdy dłonie mają jakieś choćby mikro ranki, to krem powoduje niesamowite pieczenie, wręcz jest to bolesne. Wszystko mija po kilku minutach, ale jest to mocno nieprzyjemne i zdecydowanie nie mam uczucia ukojenia. Krem zostawia na dłoniach śliski silikonowy film, dlatego stosuję go głównie na noc, bo różne rzeczy wyślizgują się z dłoni co jest denerwujące i niebezpieczne. Rano budzę się dłoniami w lepszym stanie, ale nie mogę powiedzieć, że są jakoś niesamowicie zregenerowane. Uważam że, że moje cierpienie po aplikacji nie jest warte tego efektu. Krem niezbyt ładnie pachnie, więc tym bardziej już go nie kupię.

Niedawno zaopiniowałam na Portalu Wizaż krem Nivelazione bazujący na olejku lnianym, w którym nie odkryłam w zasadzie szczególnych wad, oprócz takiej, że z uwagi na niedostateczne zmiękczanie skórek, potrzebuje jeszcze wsparcia innego kremu co jakiś czas. Pora na drugi krem do rąk z linii – z olejkiem konopnym, kokosowym oraz masłem shea – o składzie naturalnym w 86%. Nie jest drogi – za 100 ml należy zapłacić wciąż jeszcze poniżej 10 zł, a miękka tubka z poręcznym zamknięciem – klapką "na klik" – jest wygodna, łatwo z niej wydobyć nawet resztki, a do tego ładna – w nowoczesnej stylistyce, ze zdjęciem liści. Zawartość tej fajnej tubki działa świetnie, odczuwalnie odżywiając skórę rąk, choć w zakresie nawilżania i zmiękczania skórek przy paznokciach także wymaga "suplementacji" dodatkowym, jeszcze lepiej nawilżającym kremem. Ponadto uczciwie należy przyznać, że krem konopny jest gęstszy od lnianego, a co się z tym wiąże – wymaga staranniejszego wmasowywania, i wchłania się troszeczkę wolniej. Z tego też powodu raczej wolę go używać przed snem, niż w trakcie codziennej krzątaniny, gdyż minimalny film, jaki pozostawia przez jakieś 2 minuty od aplikacji, mógłby zatłuszczać wszystko, czego się dotyka. I niestety olej konopny nie pachnie aż tak rozkosznie jak lniany. To charakterystyczna, oleiście-gorzkawo-ziołowa woń, która mi się szczególnie nie podoba, ale jest na tyle subtelna, że brzydką też nie mogę jej nazwać, a z pewnością - oryginalna. Polecam krem, ale bardziej – wersję z olejkiem lnianym, w żółtej tubce.

Moje zszargane ciągłym myciem i żelami antybakteryjnymi dłonie ratuję kremami na bazie oleju konopnego. Wysuszone i podrażnione dłonie to zmora z którą walczę i na ratunek kupiłam ten krem. Regenerująco - kojący działa jak kompres / opatrunek. Działanie : koi, zmiękcza, natłuszcza, nawilża, regeneruje ale wchłania się dłużej, pozostawia warstwę ochronną, w pierwszych chwilach lekko tłustą wręcz śliską a później już tylko wyczuwalną. Ale mnie to nie przeszkadza, ta warstwa stanowi ochronę i łagodzi szorstkość, spierzchnięcia, drobne ranki, zaczerwienienia. Zapach : ładny, lekko ziołowy, lekko kwiatowy, subtelny. Konsystencja: gęsta, aksamitna i kremowa ale bardzo dobrze rozsmarowuje się po dłoniach. Opakowanie: elastyczny plastik, zamkniecie na "klik", grafika i kolorystyka ciekawa, zielony liść konopi i ten zielony kolor dominuje na opakowaniu. W składzie gliceryna, mocznik, masło shea, olej z konopi, olej kokosowy. Krem jest wydajny, cena niska a dostępność - krem kupiłam w aptece internetowej. Jest to mój pomocnik pielęgnacyjny w tym czasie wzmożonego mycia i dezynfekcji dłoni a przy tym bosko pachnie.