Makeup Obsession London Even Out, Anti-redness Primer Baza pod makijaż korygująca zaczerwienienia

Bardzo dobra baza, trochę taki underdog, w tym sensie, że jest mało popularna i mało doceniana (przynajmniej w Polsce, bo zdaje się, że w UK Makeup Obsession jest popularną marką). Uważam, że ma bardzo dobry skład, jak na bazę silikonową - dość krótki. Moja skóra dobrze toleruje obecny w składzie Dimethicone. Baza nie zapycha (a mam do tego spore skłonności), nie rozpulchnia skóry, jest lekka, delikatnie przedłuża trwałość makijażu, delikatnie matuje. Moim zdaniem jest o wiele lepsza niż popularny L’Oreal, mniej agresywna. Ogółem efekt, jaki daje, spodoba się osobom preferującym widoczny, ale nadal naturalny makijaż. Bardzo się bałam zacząć stosować płynne bazy po odstawieniu płynnych podkładów i przejściu na minerały. Bałam się, że stan cery ulegnie regresowi - ale niepotrzebnie. Żałuję bardzo, że ta baza nie jest już dostępna stacjonarnie, i w ogóle jest trudno dostępna. Jedyne, czego mi w niej brak, to filtr SPF. Wtedy byłaby idealna.

Zielonych baz pod makijaż używam tak naprawdę bardzo regularnie i nie wyobrażam sobie, aby zabrakło jej ich w mojej kosmetyczce. Mam swoich ulubieńców w tej kategorii, ale często testuję też inne opcję. Baza od marki Makeup Obsession trafiła w moje łapki całkowicie przypadkowo, podczas zakupów w jednej z drogerii, kiedy tak naprawdę nawet nie planowałam kupować tego typu kosmetyku, jednak ten jakoś mnie zaciekawił i przyciągnął do siebie. Zazwyczaj nie decyduję się na produkty od tego producenta, gdyż nie mam z nimi zbyt udanych wspomnień, jednak czegoś typowo do całej twarzy jeszcze w swoich zbiorach nie miałam, więc nie zaszkodziło spróbować. Produkt dostajemy w spłaszczonej tubce. Opakowanie jest w odcieniu jasnej zieleni. U góry umieszczono logo marki za pomocą czarnej czcionki, niżej nazwę produktu oraz jego właściwości. Tubka posiada zakrętkę w srebrnym odcieniu z czymś podobnym do efektu lustra, która także ma spłaszczony kształt. Sama baza jest w odcieniu dosyć jasnej pistacji, zdecydowanie nie jest to intensywna zieleń z którą miałam do czynienia przy większości testowanych przeze mnie kosmetyków tego typu. Ma bardziej lejącą konsystencję, trochę kojarzącą mi się z podkładami w kroplach. Raczej nie ma żadnego zapachu. Produkt był przeze mnie aplikowany przez jakiś czas praktycznie pod każdy makijaż. Testowałam go z różnymi podkładami, o różnych wykończeniach i różnym poziomie krycia. Aplikuje się bezproblemowo, zarówno gąbeczką, jak i po prostu palcami. Nie tworzy smug ani nierówności. Trzeba przyznać, że bardzo dobrze neutralizuje zaczerwienione obszary na buzi, jednak pozostawia przy tym wszystkim jasnozielone zabarwienie skóry, także absolutnie nie może być stosowany oddzielnie. Podkład dobrze się na niej trzyma, mam wrażenie, że nawet dłużej niż bez tej bazy. Żaden kosmetyk się na niej nie roluje i nie waży się. Jeżeli chodzi o efekt neutralizacji czerwonych tonów, to utrzymuje się on przez kilka godzin, myślę, że tak do ośmiu. Niestety nie jest to bezpieczna opcja na całodzienne makijaże. Warto dodać jednak, że jest to produkt bezpieczny dla cery, nie zapycha jej ani nie tworzy jakiś podrażnień czy co gorsza stanów zapalnych. Moim zdaniem ten kosmetyk on Makeup Obsession jest trochę niedoceniony i nieodkryty, a szkoda, bo to bardzo dobra propozycja. Warto się z nią zapoznać, jeżeli szukamy czegoś, co ukryje nasze zaczerwienienia. Polecam, chodź nie jest to najlepsza zielona baza jaką możemy znaleźć na rynku nawet w tej półce cenowej.