Lirene Dermoprogram Olejkowo-ceramidowe maseczki odżywcze `Regeneracja paznokci` 

Ponieważ lubię testować nowości kosmetyczne z ciekawości sięgnełam po mini maseczki Lirene. Skusiło mnie ładne opakowanie i byłam ciekawa jak w/w produkt zadziała na moje naturalne paznokcie i skórki. Niestety-uważam że jest to porażka. Po otwarciu opakowania czuć miły różany zapach,dość intensywny.Płatki nasączone są płynem m.in olejkami makadamia,migdałowym,arganowym i jojoba które mają zmiekczyc i nawilzyć skórki i odzywic plytke. Niestety-stwierdzam że u mnie efektu brak. 40 min wyjete z życia a efekt jak po użyciu zwykłego olejku do skórek lub kremu do rąk i paznokci. Skóra wokół paznokci była bardziej miękka i nawilżona ale to nie TO czego się spodziewałam... 40 min unieruchomienia nie jest warte tego efektu. Więcej nie kupie.Nie polecam.

Uwielbiam wszelakie nowinki kosmetyczne i często sięgam po nietypowe, innowacyjne produkty. Zestaw maseczek do paznokci dostałam w prezencie i bardzo się ucieszyłam, bo ostatnimi czasy moje skórki miały cięższy okres, były przesuszone i szorstkie. Opis i forma produktu mnie zaintrygowały, od razu przeszłam do testów. Maseczki są idealnym uzupełnieniem codziennej pielęgnacji – nawilżają, odżywiają, kondycjonują skórki, przywracają blask paznokciom, jednak działa dosyć doraźnie a efekty są krótkotrwałe. Opakowanie Opakowanie to klasyczna, sporej wielkości saszetka o bardzo ładnej grafice przedstawiającej wypielęgnowane dłonie i paznokcie, wizualizacja maseczek i logo marki. Pod nią wypisane są najważniejsze cechy produktu, z tyłu zaś umieszczono skrupulatny, dokładny opis produktu Sposób użycia przedstawiony jest krok po kroku w formie ilustracji i opisu. Saszetka jest praktyczna i funkcjonalna, łatwo ją otworzyć, gdyż wystarczy jedynie pociągnąć we właściwym miejscu. Maseczki Kuracja na przesuszone skórki o działaniu regenerująco-odżywczym ma formę maseczek, przypominających nieco maseczki w płachcie. Maseczki mają formę nakładek na palce. Są dwustronne: jedna strona to nasączony esencją miękki materiał, druga strona wykonana jest z folii wyścielonej materiałem. Nakładki mają różne wielkości, które łatwo jest dopasować do palców i nałożyć. Mimo wszystko są one dosyć szerokie, jedynie nakładki na kciuki dopasowały się u mnie idealnie, ale nie dziwi mnie to, bo mam cienkie palce, więc zakładałam, że maseczki mogą być za duże. Niestety przez to łatwo spadają, co jest uciążliwe. Ja żeby temu zapobiec założyłam na ręce rękawiczki i to pozwoliło mi na komfortowy czas oczekiwania na zdjęcie masek. Esencja jest dosyć rzadka i ma postać kremu,który wchłania się w skórki i paznokcie. Pachnie przyjemnie, nieco różą, ale również różnymi owocami, blend kwiatowo-owocowy relaksuje i wprowadza w dobry nastój. Nakładki są nią dość dobrze nawilżone, choć nie ociekają nią, a mała część pozostaje jeszcze w opakowaniu (wmasowałam ją w skórę dłoni). Jak wygląda kuracja? Nakładki na palce są ze sobą połączone w dwóch zestawach po 5 sztuk. Żeby z nich skorzystać należy je rozerwać, co idzie dość sprawnie, choć należy być uważnym, aby nie uszkodzić dość delikatnej nakładki. Na każdy palec nakładamy maseczkę materiałową stroną do góry i pozostawiamy na 40 minut. To dosyć długi czas oczekiwania, więc należy sobie zarezerwować chwilę. Przez spadające nakładki jest to jednak czas uciążliwy. Jakie są efekty? Maseczki przede wszystkim dobrze nawilżają i odżywiają skórki, któe stają się gładkie i miękkie, wizualnie prezentują się o wiele lepiej niż przed kuracją. Zniwelowane zostaje uczucie ściągnięcia i wysuszenia, skórki stają się jędrne i sprężyste. Paznokcie zyskują blaski nawilżenie. Efekty te jednak są krótkotrwałe i po 2 dniach niestety już zanikają. Jest to dobra forma uzupełnienia codziennej pielęgnacji dłoni, nie zastąpi nam odżywienia jakie zapewniają kremy do rąk. Idealnie sprawdzają się jako kuracja odżywcza po zdjęciu hybryd. Skład jest dość ciekawy. Znajdziemy tutaj olej makadamia, arganowy, jojoba i z anyżu gwiaździstego a także wosk pszczeli, wyciąg z pomarańczy, dzikiej wiśni, grejpfruta, truskawek o działaniu nawilżającym, odżywczym, regenerującym. Kuracja to koszt ok. 10 zł i jak na zabieg jednorazowy nie jest to mało, efekty też utrzymują się stosunkowo krótko, jednak była to dla mnie miła odmiana od klasycznych kosmetyków do pielęgnacji paznokci i skórek. Myślę, że to idealne uzupełnienie codziennej pielęgnacji. Plusy praktyczne i ładne opakowanie miły zapach nawilżenie, odzywienie i regeneracja skórek i paznokci idealne uzupełnienie codziennej pielęgnacji dobre nasączenie Minusy efekty są krótkotrwałe zabieg jednorazowy dość wysoka cena regularna nakładki na paznokcie nie są dobrze dopasowane, spadają długi czas oczekiwania

Sięgnęłam po ten produkt, bo moim z natury słabym paznokciom i skórkom przyda się każda pomoc, a poza tym ciekawiło mnie, jak będą w ogóle wyglądać te maseczki. Pierwszy raz miałam styczność z tego typu produktem, zresztą w ofertach innych marek nie widziałam czegoś takiego. A że akurat trafiła się promocja i byłam po ściągnięciu hybryd, stwierdziłam, że to idealna okazja do przetestowania tych maseczek. Saszetka łatwo się otwiera, nie są potrzebne do tego nożyczki. W opakowaniu znajdują się 2 listki, gdzie każdy ma po 5 połączonych ze sobą nakładek na palce. Trzeba je od siebie oderwać, co nie jest trudne, ponieważ nie rozrywają się. Od spodu mają dłuższe kawałki białej folii, a na górze krótsze kawałki takiego materiału, z jakiego robi się maski w płachcie. Pomiędzy jedną a drugą częścią są jakby kieszonki, w które wsuwa się palce. Maseczki są średnio nasączone esencją (raczej wilgotne niż mokre), jednak do końca aplikacji nie wysychają całkowicie. W saszetce nie ma nadmiaru serum. Nakładki są różnej wielkości, przez co nie ma problemu z dopasowaniem ich. Niestety maseczki tylko na kciukach odpowiednio leżały, a na pozostałe palce były za duże i odstawały. Byłam zmuszona przez cały czas siedzieć bez ruchu i je przytrzymywać, aby w ogóle przylegały do paznokci i miały okazję zadziałać. Także jeśli ktoś chce wypróbować ten produkt, to polecam zarezerwować sobie 40 minut i odpalić jakiś serial, bo w tych maseczkach za wiele nie można zrobić. Maseczki mają ładny, delikatny zapach róży, ale czuć go dopiero wtedy, gdy powącha się bezpośrednio palce. Sama esencja ma konsystencję kremowo-olejową. Dość szybko się wchłania. Zostawia po sobie powłokę, jednak nie jest ona tłusta. I szczerze mówiąc, lepsze działanie dało się zaobserwować na skórkach niż na paznokciach. Płytki były jedynie nabłyszczone, skórki natomiast wyraźnie zmiękczone i lekko nawilżone. Robiąc ten zabieg wieczorem, taki efekt utrzymywał się przez cały następny dzień mimo częstej dezynfekcji dłoni. Nie był to efekt wow, ale skórki zdecydowanie wyglądały lepiej. Moje skórki zazwyczaj są w dość opłakanym stanie i trzeba naprawdę się wysilać, żeby utrzymać je w dobrej kondycji, więc maseczki nieźle dały sobie radę. Warto jednak pamiętać, że jest to produkt jednorazowy, więc raczej nie zregeneruje nam paznokci. Raczej widzę to jako jedynie pierwszy krok do odżywienia paznokci i skórek, po czym dobrze będzie regularnie go dopełniać olejowaniem skórek i odżywką do paznokci.