Isdin Isdinceutics Fotoprotector, Fusion Water 5 Daily Protection Cream SPF 50 Ultralekki krem do twarzy SPF50

Krem kupiłem z ciekawości aby sprawdzić tą popularną markę. Jest ok, nie tłusty dobrze się wchłania i nie szczypie w oczy. Jest lekki dla cery mieszanej/tłustej ale nie matuje. Nie rolował się. Jednak za tą cenę można kupić antheliosa/garniera które mają lepszą ochronę.

To świetny krem przeciwsłoneczny ! Choć nie bez wad, bo i takowe się pojawiły... Choć zastanawiając się dłużej, chętniej wydam pozytywną opinię, niż negatywną tego kremu, bo ten zdecydowanie zasługuje na uwagę. To krem o lekkiej, wręcz lejącej się formule. Bardzo łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Nieważne, czy skóra jest mokra od serum czy sucha. Nadaje skórze satynowe wykończenie o lekkim blasku, ale wcale nie jest tłusty! Absolutnie nie bieli. Wady ? Niekiedy podrażnił mi oczy (wydarzyło się to kilka razy!) i wywołał łzawienie. Mamy tu do czynienia z filtrami chemicznymi. W późniejszym czasie nie nakładałam go blisko oczu. To filtr lekki i szybkowchłaniający, ale nie toleruje bogatych formuł pod spodem (aplikowanych wcześniej). Najlepiej nakładać go na lekkie serum.

Jestem zdziwiona dlaczego ten krem ma tak niską ocenę... Zacznę od tego że ma fajne, nietuzinkowe opakowanie zakręcane, zakończone wąskim aplikatorem. Krem swobodnie może stać na zakrętce lub odwrotnie. Bardzo łatwo się go aplikuje, dzięki temu wąskiemu aplikatorowi, lejąca formuła kremu sie nie wylewa. Szybko się wchłania w skórę, nie bieli i nie podrażnia. To również krem, który nie pozostawia tłustej warstwy i zaraz po wchłonięciu można spokojnie nakładać makijaż. Wysoka ochrona zawarta w formule dobrze się u mnie sprawdza, jest bardzo wydajny. Nakładam go na twarz, uszy, szyje, dekolt, czasem na ręce i dłonie. Jestem z niego bardzo zadowolona, nie mogę napisać o nim nic złego, bo nic takiego nie znalazłam.

Oprócz ceny, która jest trochę wysoka to filtr ten spełnia moje wszystkie oczekiwania. Ładnie się rozprowadza, jest lekki, nie bieli się i nie roluje. Makijaż ładnie się na nim prezentuje i jest trwały.

Super się sprawdził. Przyjemny zapach, lejąca konsystencja, szybko się wchłania, nie swieci się, bardzo dobra ochrona przeciwsłoneczna. U mnie dobrze się sprawdza pod makijażem ( cera mieszana, używam podkładu bourjois always fabulous, czasem nakładam makijaż po 2-3 min. od aplikacji a czasem od razu), nie zbiera się na powiekach, nie piecze w oczy. Jedynym minusem jest cena, jak na swoją konsystencję w moim odczuciu wydajność ok.

Jestem zaskoczona niską oceną tego produktu, bo u mnie sprawdził się rewelacyjnie! Zabrałam go na wakacje i rewelacyjnie chronił skórę przy temperaturze około 35 stopni. Nawet gdy zapomniałam o reaplikacji cera nie była zaczerwieniona po całym dniu na słońcu. Ma niesamowicie lekką, wodnistą konsystencję. W ogóle nie czuć go na skórze. Pozostawia lekki glow na twarzy, jest niesamowicie wydajny. Jak dla mnie jeden z lepszych filtrów na rynku.

OPAKOWANIE: Przypomina tradycyjną tubkę, ale jest bardziej twarde i trudniej się je naciska. Ponieważ konsystencja produktu jest lejąca, to aplikacja odbywa się poprzez przechylenie tubki. KONSYSTENCJA: Bardzo lekka, lejąca wręcz wodnista. Filtr bardzo dobrze się rozprowadza, nie bieli i szybko się wchłania. Nie pozostawia na twarzy tłustego filmu i świetnie nadaje się pod makijaż. Produkt pod makijażem zachowuje się bardzo dobrze. Nie wpływa na trwałość makijażu. Nie powoduje zapychania ani obciążeni skóry. Niestety kosmetyk ma jeden bardzo duży minus- powoduje u mnie łzawienie i swędzenie oczu, nawet momentami zaczerwienienie. Nie jest to kwestia uczulenia na jakiś składnik produktu, gdyż moje dwie koleżanki, które używały kremu, również zauważyły taką wadę. Producent obiecuje, że filtr nie podrażnia oczu i jest to napisane na środku opakowania. Jednak obietnica nie dotrzymana!

Mam cerę mieszaną. Skuszona zagranicznymi opiniami na temat tego kremu postanowiłam go kupić. To byłby mój ulubiony spf: nie wyświeca się, wchłania się do półmatu, dobrze się nakłada (konsystencja jest lejąca, ale mi to nie przeszkadza). Jednak, jak on się roluje! Naprawdę nie wiem do czego to zależy. Wydaje mi się, że pod makijaż zdecydowanie się nie nadaje. Może jest dobry do pracy w ogródku albo po domu, gdzie nie trzeba wyjść do ludzi z obawą, że zobaczą jakieś farfocle na twojej twarzy.

Wybrałam krem Isdin ze względu na jego właściwości - SPF 50 używam każdego dnia, zarówno pod makijaż jak i bez makijażu, niezależnie od pory roku. Z tego względu musi mieć on właściwości matujące lub po prostu nie wyświecać się na twarzy w ciągu dnia. Mam cerę mieszaną, moja strefa T wyświeca się bardzo szybko, więc kwestia wykończenia jest dla mnie kluczowa. SPF Isdin zostawia lekkie glow, nie używam pod niego kremu nawilżającego, jednak zawsze pierwszym krokiem jest serum z witaminą C (phdoctor). Po kilku minutach od nałożenia mogę przystąpić do makijażu. Skóra jest lekko lepka, ale mam wrażenie, że dzięki temu mam na twarzy swego rodzaju bazę pod makijaż. Podkład rozprowadza się dobrze i nie wygląda sucho. Krem ma świetny zapach, konsystencja jest wodnista, trzeba uważać przy nakładaniu. Nakładam go również na powieki - nie szczypie w oczy, chyba, że zaczynam pocierać je mocno podczas nakładania. Rolowanie - nie miałam z tym problemu na twarzy, aczkolwiek jeden raz nałożyłam zdecydowanie za dużą ilość na szyję i zauważyłam efekt rolowania się. Na twarzy czy to z makijażem czy bez nigdy nie miałam z tym problemu. Krem Isdin zajmuje pierwsze miejsce na moim podium kremów SPF wraz z kremem Garniera, który ma bardzo podobne właściwości, ale nieco przegania Isdin ze względu na sporo niższą cenę.

Moda na stosowanie produktów z filtrem to bardzo ważny trend i uważam za cudowne, że świadomość wśród ludzi rośnie. Ja sama od roku dopiero stosuję codziennie produkty z faktorem SPF, jednak uważam, że na edukację nigdy nie jest za późno. Nasza skóra każdego dnia jest bombardowana szkodliwym promieniowaniem słonecznym, dlatego tak ważne jest, by codziennie zabezpieczać ją ochronnym kremem. Na rynku jest tak duży wybór kosmetyków, że każdy jest w stanie znaleźć swój ideał. Ja mam już kilka własnych perełek, które wiem, że mnie nie zawiodą - lubię jednak poszukiwać kolejnych małych odkryć kosmetycznych. Kremu marki Isdin nie miałam okazji testować przed zmianą jego formuły, tak dotychczas chwalonej. Natomiast mogę uznać spokojnie, że wersja po reformulacji jak najbardziej odpowiada potrzebom mojej skóry i sprawdza się idealnie. Nie wiem, co poprzednia wersja miała w sobie, jednak ta jest naprawdę świetna. Bardzo dobrze współpracuje z pielęgnacją nakładaną przeze mnie każdego dnia. Krem się nie waży ani nie ściera - no chyba, że jest na mojej skórze przez cały dzień bez żadnej reaplikacji, wtedy mu się zdarzało mniej atrakcyjnie wyglądać pod koniec dnia, ale to mnie nie dziwi. Zazwyczaj co najmniej raz, a najczęściej dwa dokładam kolejne porcje kremu i wygląda on świetnie na skórze. Jest bardzo lekki i błyskawicznie się wchłania. Jego konsystencja jest delikatnie lejąca, jednak nie tak bardzo jak na przykład SVR Fluide. Nałożenie ilości "na dwa palce" zalecanej przez producenta na opakowaniu nie jest dla mnie w przypadku tego kremu najmniejszym problemem (a najczęściej aplikuję więcej, ponieważ skóra mi na to pozwala, jak i dobrze współpracujący z nią krem). Opakowanie proste, ładne i estetyczne. Cena? Dość często widzę go na promocjach, więc można go dostać w bardziej atrakcyjnej niż regularna. W najbliższej przyszłości raczej do niego nie wrócę, ponieważ posiadam jeszcze kilka produktów do zużycia, jednak ten krem to jeden z tych wspomnianych wcześniej pewniaków, do których spokojnie będę mogła w przyszłości wrócić.

Krem otrzymałam w próbce i całe szczęście, bo nie przypadł mi do gustu. Po otwarciu niemal się wylewał, taką miał lekką konsystencję. Powiedziałabym, że nawet rozwodnioną … Zapach sam w sobie nie jakiś za specjalny, delikatny, ale bez szału. Miałam również ciężkość w rozsmarowaniu kremu, gdyż zostawiał białe ślady i długo się wchłaniał pozostawiając cerę tłustą. Pod makijaż też niestety się nie nadawał, gdyż strasznie się pod nim rolował. No cóż spodziewałam się czegoś lepszego, ale niestety po raz pierwszy rozczarowałam się jeśli chodzi o ten krem…

Dzisiaj przyjrzymy się jednemu z najpopularniejszych filtrów marki ISDIN- Fusion Water SPF 50. Produkt zamknięty jest w małym plastikowym opakowaniu o pojemności 50 ml. W składzie znajdziemy filtry chemiczne starszej i nowszej generacji zapewniające bardzo wysoką ochronę zarówno UVB jak i UVA (oznaczenie w kółku). Filtr ma konsystencję mleczka i ,,plażowy’’ zapach, który przypomina mi wypady nad morze w okresie dzieciństwa. Wersja którą posiadam jest najnowszą propozycją producenta (złote elementy na buteleczce). Według zapewnień ma się nie rolować, nie bielić, nie podrażniać oczu oraz być prawie niewidoczna na skórze. A jak było u mnie? Produkt bardzo łatwo rozprowadza się na twarzy i szybko wchłania. Rzeczywiście nic się nie roluje. Nałożony raz na powieki po dostaniu się do oka (mam bardzo wrażliwe) lekko podszczypywał ALE przy naniesieniu ,,standardowo” pod okiem (nawet bardzo blisko) nie szczypie ani nie migruje. Na plus również brak nawet minimalnego bielenia- idealna opcja dla cer w ciepłych tonacjach. Wykończenie na mojej suchej skórze jest właściwie niewidoczne. Cera wygląda tak, jakby nic na niej nie było. Jest niesamowicie lekki. Świetnie sprawdza się również na kremie nawilżającym i pod BB. Używam z przyjemnością i myślę, że może się sprawdzić jeżeli szukacie lekkiego filtru bez alkoholu.

Jeeej, czytam poniższe recenzje i aż mam ochotę krzyknąć: TAAAAAK to prawda! Roluje się na maksa i chociaż przy pierwszym użyciu byłam zachwycona konsystencją, to po chwili mina mi zrzedła :D Jednak dla jasności: to nie jest wcale najgorszy spf, z jakim miałam do czynienia. Ba - jego konsystencja jest lekka, trochę jak mleczko lub fluid. Nie bieli nic a nic, nie podrażnia oczu. Cudnie się rozprowadza i bez problemu można nałożyć odpowiednią ilość. Na skórze jest lekki i bezproblemowo się wchłania. Nie do matu, ale też nie zostawia na twarzy świecącej latarni. Można by pomyśleć, że ideał, ale wtedy wkracza ono: rolowanie. Niestety, wystarczy tylko delikatnie dotknąć twarzy, by zrobiły się nieestetyczne grudki. Przekonałam się o tym drapiąc się pod nosem :D starł się od razu z połowy twarzy, jak tylko chciałam tę zrolowaną kulkę strzepnąć z policzka. Nie używam płynnych podkładów, czasem minerały, nakładam je pędzlem kabuki ruchem stemplowania, więc w tej opcji nic się z spfem nie dzieje. Bez dotykania twarzy, nic nie "odpada". No jednak gorzej, gdy potrzebujesz np wysmarkać nos... ;) Ale przy nakładaniu gąbeczką tradycyjnego podkładu, już się robi nieciekawie. Próbuję jeszcze jakoś isdin okiełznać, bo ta konsystencja to marzenie, ale raczej nie kupię ponownie. Fajnie sprawdzić i przetestować, ale w podobnej cenie są na rynku spfy bez tego efektu rolowania.

Kupiłam krem zachęcona dobrymi opiniami. Poza tym lubię testować nowe spf-y -> ciągle szukam tego JEDYNEGO, który spodoba mi się na tyle, że nie będę chciała/musiała szukać dalej. Isdin niestety nie zostanie TYM jedynym. Normalnie pewnie by mi się sprawdził - nie bieli, nadmiernie nie przetłuszcza skóry, nie pachnie odstraszająco, w promocji ma znośną cenę... ale... Ale się roluje. I to jak! Mam dokładnie tak samo jak recenzentka w recenzji poniżej. Dobrze się krem nakłada, bezproblemowo i komfortowo. Ale po jakimś czasie, kilku minutach rolowanie się rozpoczyna. I to rzeczywiście te zrolowany krem pojawia się nawet jak nie dotykam twarzy w danym miejscu. Próbowałam z różnymi podkładami pod ten SPF. Lekkie serum Korres, serum z wit. C (nie olejowe), lekki krem nawilżający, tylko tonik. I nic - za każdym razem to samo. Rolowanie i rolowanie. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Gdyby nie ono - krem byłby naprawdę fajny. A z tego powodu - nie mogę go polecić. Niestety u mnie się kompletnie nie sprawdził.

Mam skórę normalną, z tendencją do suchej. Filtr kupiłam skuszona promocją. Warto wspomnieć, że formuła tego kremu była kilkukrotnie zmieniana. Tak zwany "stary skład" był podobno świetny, w przeciwieństwie do nowego. Firma miała powrócić do starej formuły i wersja kremu, którą mam taka właśnie wg producenta jest - jest to ta "stara nowa wersja" i to ją będę oceniać. Filtr zamknięty jest w dość małej i zgrabnej zakręcanej buteleczce. Dozownik jest dość mały, co jest bardzo komfortowe i dozowanie filtra jest całkiem wygodne. Filtr ma konsystencję mleczka, jest ona dość rzadka, lejąca się. I konsystencja tego filtra to marzenie - świetnie się rozprowadza na skórze i wchłania, nie trzeba trzeć ani wklepywać. Kosmetyk ma zapach podobny do kremu nivea, jest dość intensywny, ale nie czuć go na skórze po nałożeniu. Trzeba uważać na oczy - pomimo specjalnej technologii zdarzało mi się odczuwać pieczenie oczu, raz nawet bardzo mocno. Niestety, krem po kilku minutach od nałożenia baaaaardzo, ale to baaaardzo się roluje. Próbowałam różnych metod - nakładania z innym kremem, serum, jak również nakładania na suchą skórę - nic to nie dało. Najmniej roluje się na czole, niestety wszędzie indziej już dość mocno. Nie wyobrażam sobie nakładania na niego podkładu. Zrolowane resztki kosmetyku dosłownie odchodzą płatami, nawet jeśli twarzy się nie dotyka (a po lekkim dotknięciu twarzy dłonią zostaje na niej milion paprochów). Pocieszeniem jest to, że tę zrolowaną warstwę można ściągnąć po pewnym czasie - ale nie wiem czy wpływa to na faktor ochronny tego kremu. (edit) Dodam jeszcze, że nakładanie kremu nawet w jednym kierunku nie jest w stanie ani trochę pomóc w kwestii rolowania. Próbowałam tak kilka dni z rzędu, nie dotykając w ogóle skóry w ciągu dnia (przysięgam!) - niestety nawet po takich mozolnych próbach usłyszałam "ej, łuszczy ci się skóra na twarzy", bo zrolowane płaty nadal odchodziły. Reaplikacja tego filtra nie wchodzi w grę, wtedy efekt zrolowania jest spotęgowany. Co ciekawe, filtr nie zawsze roluje mi się na dłoniach (czasem się roluje, a czasami nie). Na skórze wchłania się prawie do matu, zostawia taki leciutki glow (ale nie jest to w żadnym wypadku błysk). Wykończenie jest porównywalne do filtra z Purito. Większy błysk zostawia u mnie np Sesderma Repaskin (choć to dalej jest taka satyna). Sam w sobie filtr podobny jest do mleczka z Anessy - to jest mniej więcej ta sama konsystencja i szybkość wchłaniania, z tym, że Anessa ma bardziej pudrowe w dotyku wykończenie. Osobiście tego kremu nie polecam, mimo tego, że konsystencja, wchłanianie się kosmetyku są na świetnym poziomie. Gdyby nie potworne rolowanie się, Isdin byłby moim ulubionym filtrem.

Filtr zakupiłam, gdy skończył się mój ulubiony i nie był nigdzie dostępny. Przeczytałam kilka dobrych komentarzy o nim na grupie o pielęgnacji twarzy i skusiłam się na niego. Produkt ma bardzo płynną konsystencje. Nie bieli, nie zostawia smug, nie roluje się (słyszałam, że niektórym niestety się roluje). Łatwo nałożyć odpowiednią ilość, u mnie wchłania się do matu. Nie ma problemu z dołożeniem go w ciągu dnia. Ma bardzo intensywny zapach, charakterystyczny dla filtrów, który po czasie się ulatnia. Może podrażniać wrażliwie oczy. Mam cerę tłustą i niestety wyświecam się widocznie szybciej niż po moim ulubionym filtrze. Produkt ogólnie oceniam na plus, jednak raczej nie kupie go ponownie, gdyż mam po prostu lepszą opcje dla mojej tłustej skóry. Myślę, że dużo lepiej sprawdzi się cerom normalnym bądź mieszanym,