b.tan Just Shut Up And Sun-Kiss Me Gradual Tan Mousse Samoopalacz w piance

Swoją przygodę z samoopalaczami zaczęłam 2 lata temu i od tamtej pory przetestowałam wiele produktów z różnych półek cenowych. Jestem posiadaczką bardzo jasnej karnacji o chłodno neutralnych tonach więc wiele samoopalaczy wypada u mnie pomarańczowo. Nie znaczy to jednak, że przy ciemniejszych będzie tak samo. Zawsze przed zaaplikowaniem produktu na skórę robię 2 dni przed peeling kawowy oraz nawilżam odpowiednio skórę. Przed samym zabiegiem opalania przecieram skórę rękawica z fake bake (strona do ścierania). Robię tak za każdym razem i nigdy nie miałam problemu z żadnym z samoopalaczy. B. Tan ma bardzo ładny kolor, minimalnie wpada w ciepłe tony jednak przy ciemniejszych karnacjach nie powinno mieć to miejsca. Piankowa formuła świetnie rozprowadza się po ciele i nie robi żadnych plan ani zacieków. Jeśli chodzi o zapach to śmierdzi jak każdy inny samoopalacz. Ogromnym plusem jest nie brudzenie jasnych rzeczy. Zarówno po kąpieli jak i przed. Na świeżo zaaplikowany (jeszcze klejący się) samoopalacz założyłam biała koszulkę i zero plam. Zaskoczył mnie pod tym względem bardzo pozytywnie. Po tygodniu od aplikacji opalenizna się nie roluje co zwykle miało u mnie miejsce. Dramat zaczyna się jednak jeśli chodzi o plamy... Po ponad tygodniu od aplikacji moje nogi są całe w plackach, które nie chcą zejść. Nic nie pomaga... Ani szorowanie ani peelingowanie, cytryna retinol, olejki... NIC!!! Wstyd założyć spódniczkę albo krótkie spodenki. Pomimo, że produkt zapowiadał się świetnie to to co zrobił pod koniec jest mało śmieszne... Nie polecam tego produktu, a wręcz przestrzegam. Nigdy nie miałam nic gorszego.