Bielenda Eco Nature, Balsam do ust nawilżający `Mleczko migdałowe + jaśmin + róża` 

Najgorszy balsam do ust jaki miałam. Pomadka ochronna to jest dla mnie obowiązek, używam non stop. Niestety tego produktu dłużej używać nie zamierzam. Zapach i smak okropny, do tego strasznie intensywny. W ogóle nie czuję nawilżenia wręcz przeciwnie, mając go nałożonego dosłownie pękają mi usta. Nie polecam!

Pomadka ochronna lub balsam do ust to u mnie pozycja obowiązkowa w domu i w torebce. To jedne z najczęściej zużywanych przeze mnie kosmetyków. Balsam Bielenda z mleczkiem migdałowym, jaśminem i różą zamknięty został w tubce ze ściętym aplikatorem. Ma białawy kolor, konsystencję czegoś na kształt wazeliny i niemal niewyczuwalny, kwiatowy zapach. Przeznaczony jest to ust suchych i wymagających nawilżenia. Moje usta nie są wybitnie suche, to znaczy nie pękają, nie mam suchych skórek, ale często występuje uczucie delikatnego ściągnięcia, które mi przeszkadza i wiem, że nie powinnam zaniedbywać tego obszaru. Nawilżający balsam Eco Nature wypadł całkiem nieźle, jego treściwa konsystencja dobrze sprawdziła się podczas chłodnych miesięcy. Był to mój produkt do noszenia w torebce, wiec często stosowałam go na zewnątrz i w większości przypadków dawał sobie radę. Muszę jednak zaznaczyć, że w trakcie najbardziej niekorzystnej pogody typu mróz i wiatr czasem szybko się poddawał, znikał nie wiadomo kiedy i wymagał częstej reaplikacji. Być może to wyłącznie kwestia aury, a wiosną i latem nie miałabym zastrzeżeń, ale używałam balsamu akurat teraz i ten jeden minusik dał się zauważyć. W ostatecznym rozrachunku jestem (prawie) całkowicie zadowolona.

Produkt znajduje się w małej tubce o pieniści 10 g. Posiada ścięty aplikator którym wygodnie nakłada się balsam na usta. Balsam ma całkiem gęstą konsystencję białego koloru oraz bardzo delikatną jak i kremową. Dosyć ciężko jego wycisnąć, ale bez problemowo i równomiernie na ustach się rozprowadza. Ma całkiem ładny zapach różany ale dosyć lekko wyczuwalny. Jak się u mnie sprawdził ? Zauważyłam nawilżenie, mięciutkie usta oraz delikatny błysk na ustach.

Jest to najgorszy balsam do ust jaki kiedykolwiek miałam. Nigdy więcej do niego z pewnością nie powrócę. Skusiło mnie do zakupu to, iż skład produktu zapowiadał się naprawdę obiecująco. Naturalna formuła, do tego wyobrażałam sobie, iż kompozycja zapachowa głównych, botanicznych składników balsamu będzie genialna. Zapach przypominał zapach lukru, sam smak balsamu również dość mocno wyczuwalny, słodki, ale w moim odczuciu bardzo nieprzyjemny. Działania nawilżającego również nie zaobserwowałam, wręcz odwrotnie.

Balsam zawiera 99% składników pochodzenia naturalnego w tym MLECZKO MIGDAŁOWE, które ma nawilżyć i zmiękczyć usta, JAŚMIN, który ma koić, łagodzić i przynieść ulgę nawet bardzo zniszczonym ustom oraz RÓŻE która idealnie wygładzi i odżywi naskórek. Produkt jest w formie "wyciskanego" sztyftu, ma biały kolor, delikatną i kremową konsystencję. U mnie sprawdza się bardzo dobrze, szybko nawilża i już po kilku użyciach usta są wyraźnie miękksze. Dodatkowo bardzo pięknie i intensywie pachnie :) dosłownie jak różana marmolada.

Jest to kolejny produkt "eco" z którym się nie polubiłam. Balsam kupiłam na końcowej promocji w Rossmannie. Nie twierdziłam, że będzie to mój bestseller, ale liczyłam, że będzie miał fajny zapach. Tu też się przeliczyłam. Balsam wręcz śmierdzi! Po opisie spodziewałam się, że bardziej będzie czuć to mleczko migdałowe czy jaśmin a róże najmniej skoro tak te składniki są podane w takiej kolejności. Najbardziej czuć różę, niestety. Jest to bardzo duszący zapach. Po nałożeniu produkt czuć mnóstwo malutkich drobinek, które stwarzają wrażenie, że nie jest to balsam a raczej peeling do ust. Okropieństwo. Dodatkowo nie tylko ma bardzo intensywny zapach ale i smak. Bardzo czuć tą róże. Zdecydowanie nie polecam.

Balsam kupiłam na wyprzedaży w rossmannie, więc zapłaciłam ok 4 złote. Bardzo lubię firmę Bielenda, więc ten produkt wzięłam w ciemno z przekonaniem, że również będzie dobry. Niestety bardzo się rozczarowałam. Balsam jest bardzo wodnisty i szybko znika z ust. Często trzeba go dokładać przez co jest bardzo niewydajny. W dodatku nie zauważyłam żadnego efektu ani nawilżenia. Po prostu nie robi kompletnie nic oprócz delikatnego błysku na ustach bez uczucia lepkości.

Balsam kupiłam w rossmmanie i stwierdziłam, że przetestuję go, był tani i jest naturalny. Zapach ma naprawdę świetny i opakowanie jest higieniczne oraz jego design, ale nawilżenie to nie jest jakieś super. Nawilża on przez chwilę, a później znika kompletnie z ust. Nie jest wydajny w ogóle. Jeśli chodzi o moje bardzo suche usta to po prostu się on nie nadaje. Bardzo się rozczarowałam i nie kupię go ponownie.

Balsam kupiłam w komplecie z wersją regenerującą z sympatii do marki oraz balsamów do ust w tubkach. Spodobała mi się też szata graficzna serii. Po pierwszym użyciu pobiegłam po zapas do drogerii :) zapach i smak balsamu jest obłędny dla fanów róży w kosmetykach. Sama konsystencja jest ciekawa - balsam jest biały, dość gęsty i pod wpływem ciepła ust rozpływa się w nie lepki olejek, tworząc taflę. Można więc go traktować jak nawilżający błyszczyk transparenty lub topper. Jedyna uwaga, że szybko się wchłania i nie nawilża za dobrze. Jednak sama przyjemność z aplikacji i nabłyszczenia dużo rekompensuje. Dodatkowo sama tubka jest bardzo ładna i praktyczna. Ekspresowo można ją odkręcić, dobrze utrzymuje produkt wewnątrz. Sama tubka jest miękka i dobrze aplikuje balsam. Najlepszy jest jednak sam aplikator - doskonale przemyślany. Ścięty, wyoblony - pozwala na precyzyjne rozprowadzenie. Precyzyjny aplikator i emulgujaca konsystencja sprawiają, że balsam jest bardzo wydajny. Trzeba więc się starać, żeby zużyć w terminie ważności - tylko 3 m-ce od otwarcia :(

Innym może się sprawdzać ale mi nie . Dzióbek jest ścięty co utrudnia nakładanie produktu . Moim zdaniem bardziej mnie podrażnił i wysuszył niż nawilżył moje usta .

Balsam do ust kupiłam w drogerii Natura Opakowanie to tubka o pojemności 10 g zapłaciłam około 11 zł Balsam sprawia że usta są nawilżone, odżywione, miękkie i elastyczne. Regularne stosowanie balsamu skutecznie zapobiega pierzchnięciu ust. Balsam ma ładny zapach, jego opakowanie zapewnia łatwą higieniczną aplikację. Balsam nie pozostawia lepkiej warstwy na ustach. Podsumowując nie jest to mój hit ale ogólnie jestem na tak i na pewno kupię kolejne opakowanie. Serdecznie polecam !

Opakowanie produktu to plastikowa tubka zakończona dziubkiem w kształcie końcówki pomadki, przez którą można wycisnąć balsam. Mi osobiście bardzo odpowiada taki sposób aplikacji, ponieważ umożliwia bezproblemową i szybką reaplikację balsamu poza domem (co było mi niezbędne podczas terapii, która mocno przesuszyła moje usta). Balsam ma intensywny słodko-różany zapach i masełkową konsystencję, która w kontakcie ze skórą zmienia się w nieco bardziej oleistą. Nakładany nawet na bardzo podrażnione usta przyjemnie koił, dość długo się utrzymywał (szczególnie z obrysem wykonanym konturówką) pozostawiając przepiękną, błyszczącą taflę na ustach. Zgodnie z obietnicami producenta nie pozostawiał lepkiej, nieprzyjemnej warstwy, jednocześnie balsam był dość trwały i wydajny. Mi osobiście przypadł do gustu i myślę, że zdecyduję się na ponowny zakup.

Bardzo ładne kwiatowe opakowanie, które jest tubką. Co prawda wolę balsamy w sztyfcie, ale tu mi to zbytnio nie przeszkadza. Aplikator natomiast jest bardzo precyzyjny. Ten kosmetyk ma 99% składników naturalnych i jest wegański. W środku znajdziemy jaśmin (koi i łagodzi), różę (nawilża, wygładza i odżywia) oraz mleczko migdałowe, które odżywia, nawilża i zmiękcza. Balsam ma lekką konsystencję i ma biały kolor, ale po rozprowadzeniu jest przeźroczysty. Po aplikacji czuć jakbyśmy mieli olejek na ustach chociaż nie jest tłusty. Nie lepi się i bardzo ładnie nawilża. Jest to chyba najbardziej nawilżający balsam do ust jaki miałam okazję używać. Dodatkowo czuć wygładzenie i ukojenie. Kosmetyk jest wydajny, aczkolwiek nie sprawdzi się przy bardzo spierzchniętych ustach. Poza tym nie należy do zbyt trwałych kosmetyków, bo szybko znika. Tak czy inaczej u mnie się sprawdza. Może być.

Pachnie jak różane nadzienie pączka. Szkoda. Zapach jest intensywny i długo wyczuwalny. Posiada Piękne, białe, charakterystyczne opakowanie. Bardzo Eleganckie. Tubka z wyciskaczem. Ja nie lubię, ale produkt wychodzi na tyle ciężko, że aplikator jest precyzyjny i dokładny. Ponadto higieniczny, poręczny i komfortowy, nie jak kosmetyk w sztyfcie, ale trzyma wysoki poziom. Nałożony na spierzchnięte, suche, spękane usta z pozadzieranymi skórkami, z widocznymi ranami, nie powodował bólu, pieczenia, podrażnienia. Ładnie się nakłada, dobrze rozprowadza. Nie pozostawia klejącej, lepkiej warstwy. Ma białą, gęstą konsystencję, która na ustach jest bezbarwna, ale nadaje wyraźny blask. Ukoił moje usta. Zagoił rany. Zniwelował suchość i spierzchnięcie. Nawilżył. W znacznym stopniu poprawił stan zdrowia i urody moich warg. Balsam odżywił je. 99% pochodzenia naturalnego. Wegański. Cruelty Free. Certyfikowany. Peta. Etykieta przejrzysta, całkiem do rzeczy. Opakowanie nie zawiera celofanu, posiada certyfikat FSC®. Polska marka. Bardzo tani - 11,99zł. Szeroko dostępny w sieci drogerii marki Rossmann. Między innymi : ).

Do zakupu skusił mnie naturalny skład, bardzo ładne kwiatowe opakowanie i oczywiście promocja. Wybrałam wariant nawilżający, ponieważ właśnie tego potrzebują moje usta. Balsam zamknięty jest w małej plastikowej tubce z aplikatorem ściętym pod kątem, którym łatwo nakłada się produkt. Ma całkiem lekką konsystencję i łatwo rozprowadza się na ustach. Nie jest tłusty i nie powoduje klejenia się ust. Niestety, balsam nie spełnił moich oczekiwań. Produkt szybko wchłania się w naskórek, a usta nadal pozostają suche. Dla mnie zapach róży jest zbyt mocny. Po pewnym czasie nie idzie wytrzymać smaku, gdy kosmetyk dostanie się do ust. Na pewno nie zakupię go ponownie.

W końcu trafiłam na idealny balsam do ust! Cudownie nawilża na długi czas. Ma przyjemną konsystencję i zapach, aplikacja bardzo wygodna. Zdecydowanie polecam każdemu.

Trochę się zdziwiłam w miarę dobrymi opiniami tego produktu ponieważ u mnie zupełnie się nie sprawdził, powiem nawet, że to chyba najgorszy balsam jaki miałam w życiu a było ich sporo. I nie spodziewałam się tego ponieważ wszystkie inne produkty z Bielendy szczególnie z serii Eco Nature zrobiły na mnie dobre wrażenie. Ten balsam nie robi nic dobrego. Mam wręcz wrażenie że jeszcze bardziej wysusza mi usta. Po nałożeniu jest dość niekomfortowe uczucie, jakby lekkie szczypanie, jakbym miała spieczone usta. A kiedy nakładam inny balsam nawet kiedy mam usta bardzo suche to nie mam takiego uczucia nigdy. Druga sprawa to to, że znika z ust w bardzo szybkim tempie. I może to i dobrze zważywszy że robi więcej złego niż dobrego. Zapachu ładnego też nie ma no i paskudny smak. Na pewno więcej go nie kupię i nie polecam nikomu.

Balsam ma piękny zapach, głównie róży, i słodki smak. Ja lekko czuję w ustach też posmak tego różanego zapachu, mogą więc być osoby, którym to będzie przeszkadzać. Opakowanie jest piękne i praktyczne. Działanie doraźne jest całkiem dobre, czuję ulgę i nie mam już wrażenia, że moje usta zaraz popękają. Jednak produkt szybko znika z ust i nie pozostawia ich nawilżonymi. Są wciąż suche i wymagają dołożenia go. Ogólnie balsam jest mocno średni, ale przez piękne opakowanie, wygodną aplikację i ten różany zapach sama nie wiem, czy kiedyś do niego nie wrócę.