Status związku: to skomplikowane.
Jak w tytule -tak w wielkim skrócie mogłabym określić swoją relację z tym podkładem. Zakupiłam go kierowana pozytywnymi doświadczeniami z marką Paese, choć głównym motywem zakupu był brak dotychczasowego ulubieńca w osiedlowej drogerii. Z opisu producenta jest to podkład długotrwały, o pełnym kryciu, z efektem matowej i gładkiej skóry, który jednocześnie nawilża, a także chroni za sprawą niewysokiego, ale jednak obecnego filtra SPF10.
Opakowanie to miękka tubka o pięknej, minimalistycznej grafice. Uwielbiam takie rozwiązanie, także pod względem estetyki duży plus. Za dozownik służy cienka rurka, która często towarzyszy kremom pod oczy, co jest wygodnym rozwiązaniem, bo pozwala dość zwinnie kontrolować ilość wydzielanego produktu. Podkład ma specyficzny, wyraźnie wyczuwalny zapach, jednak w moim odczuciu należy on do przyjemnych, a przede wszystkim szybko znika. Konsystencja bardziej zbitego mleczka, nie zastyga w moment, ale wymaga dość szybkiego rozprowadzenia. Ja nakładam podkład tylko beauty blenderem, także na podstawie tego gadżetu będę opisywać efekty rozprowadzania.
Jeszcze słowo o mojej cerze -mieszana, kiedyś bardziej przetłuszczająca się w strefie T, teraz w stronę normalnej.
Podkład wymaga porządnej pielęgnacji. Nałożony na cerę nieodpowiednio nawilżoną wyglądał fatalnie. Zdarzyło mi się ostatnio trochę minąć się z budzikiem ;) a więc pospiesznie umyłam twarz i nałożyłam byle krem, byle jak, a następnie tego recenzowanego gagatka i niestety, efekt w lustrze (który ujrzałam docierając już do szkoły na zajęcia)… cóż, był co najmniej niezadowalający: cera zbyt sucha, efekt zbyt płaskiego matu (na szczęście nie przyszło mi do głowy jeszcze utrwalać podkładu sypkim pudrem), przez co buzia wyglądała wręcz niezdrowo, ziemiście, pomimo różu i bronzera, które gdzieś w pośpiechu udało mi się w minimalnej ilości zaaplikować.
Pomijając tą sytuację, podkład nałożony na porządnie nawilżoną buzię daje bardzo zadowalające krycie oraz zdecydowanie wyróżnia go mega trwałość: zdaje egzamin nawet na intensywnym treningu, nie ściera się, miejsca podatne na ubytki jak np nos czy okolica ust pozostają nienaruszone. Cały czas jednak gdzieś wydaje mi się odrobinę za suchy… może przyzwyczaiłam się już do nieco innych formuł, a moja dwudziestodziewięcioletnia cera czuje się w takim macie o kilka lat starsza? Bo faktycznie odbieram wrażenie, że podkład przez tę zbyt intensywną suchość trochę mnie postarza.
Znalazłam jednak swój sposób na ten produkt i, poza obowiązkową doskonałą pielęgnacją zwieńczoną porządnie nawilżającym (a nawet tłustym) kremem, mieszam go z odrobiną mineralnego, rozświetlającego podkładu od Bielendy (ten z truskawką) i tak oto drogie panie uzyskuję pożądany balans między świetnym kryciem i trwałością, a świeżą, nieprzesadnie suchą skórą.
Jednak czy o to chodzi, kupując podkład, by mieszać go z innym produktem? Ano absolutnie nie o to…
Tak więc podsumowując: podkład ma niewątpliwie swoje mocne strony, a jest to świetna trwałość, super krycie bez efektu maski, brak niepożądanych skutków dla skóry jak np zapychanie, dodatkowo zapewnia (niską, ale jednak) ochronę słoneczną. Dobrze współpracuje z sypkimi produktami, fajnie się rozprowadza, ciężko zrobić sobie nim krzywdę w postaci smug, a ponadto potrzeba go naprawdę niewiele, by zasłonić co wymaga zasłonięcia. Wady są dla mnie jednak nie do przyjęcia: przesadna suchość w wykończeniu, dająca wrażenie płaskiego matu, przez co skóra wygląda na starszą, bardziej zszarzałą. Podejrzewam, że ten efekt sprawdzi się przy mocno tłustych cerach i takim z czystym sercem poleciłabym ten produkt. Ja go spożytkuję, miksując go we wspomniany wyżej sposób, ale do zakupu więcej się nie skłonię.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie