Ma więcej wad niż zalet. Nie jestem z niego zadowolona.
Kupiłam go w lipcu 2021 na wyprzedaży w Rossmannie, za niecałe 15 zł, jeszcze jak byłam mocno zafiksowana na punkcie naturalnych kosmetyków.
Chciałam mieć po prostu coś niezbyt drogiego, żeby używać zamiennie z podkładem Anabelle Minerals.
Wypróbowałam w sklepie tester, wszystko wydawało się w porządku.
Po pierwszych kilku użyciach już wcale się nie dziwiłam, że chcieli się go pozbyć, a ja żałowałam, że nie przeczytałam przed zakupem wcześniejszych recenzji.
Moja cera: tłusta, z tendencją do niedoskonałości, z reguły ogarnięta do całkiem przyzwoitego stanu.
Wybrałam najjaśniejszy kolor - Porcelain, który idealnie wpasował się w ówczesny odcień mojej bladej skóry. Nic się nie odcinało, wyglądał bardzo naturalnie.
Jesienią i zimą stałam się jednak jeszcze bardziej blada (lata temu używałam wtedy Revlona 150 buff) i już trochę było go widać, ale bez tragedii. Kolor nie oksydował po czasie. Ogólnie z samego doboru odcienia byłam całkiem zadowolona.
Opakowanie typowe, zwyczajne, bezproblemowe, tubka jakich wiele.
Podkład miał być matujący, pozostawiający satynowe wykończenie.
No nie. Nie, nie, NIE!
Na mojej twarzy błyszczał się przeokrutnie, niezależnie od użytego wcześniej kremu i od metody nakładania - próbowałam palcami, pędzlem, ale jednak wolę gąbeczkę. To wcale nie był zdrowy błysk, to było chamskie świecenie się. Z czasem było jeszcze gorzej, więc bez przypudrowania ani rusz.
Wtedy wzrastała również jego trwałość, choć sama w sobie szałowa i tak nie była. Nie raz zmywając go po całym dniu płatek z płynem micelarnym był tylko lekko beżowy albo w ogóle czysty.
W trakcie długiego dnia fluid magicznie znikał z twarzy, jednak wycierał się mniej więcej równomiernie i nie zostawiał plam. Nie wchodził w pory, nie podkreślał suchych skórek, o których nie wiedziałam - to w sumie też zaleta, ale jedynie przy jednej warstwie produktu. Dokładanie go wcale nie było dobrym pomysłem, bo z czasem zwyczajnie się ciastkował.
Poziom krycia był baaardzo słaby, nawet słabszy niż w kremach bb (choć używałam niewielu). Nie ma szans, żeby zakrył jakieś niedoskonałości, co najwyżej może leciutko ukryć ślady po nich. Zawsze w takich sytuacjach wspomagałam się korektorem.
Niby nikt nie gwarantował efektu rodem z fotoszopa (w końcu to fluid matujący, a nie kryjący) a zaledwie wyrównanie kolorytu cery, ale jednak jakieś małe krycie by się przydało.
Nie podobał mi się jego zapach - mocny, konopny, ziołowy... Przez chwilę czułam go na skórze, później znikał.
Czy miał jakiś wpływ na moją cerę? I tak i nie.
Kiedy miałam go na sobie przez krótki czas, nic złego mi się ze skórą nie działo. Natomiast za każdym razem, gdy nosiłam go cały dzień od rana, to wieczorem mogłam zauważyć 3-4 nowe brzydkie pryszcze w losowych miejscach, które na szczęście znikały w ciągu kilku dni bez śladu - oczywiście pod warunkiem, że zrobiłam sobie przerwę od tego podkładu.
Fakt, moja cera raczej nie lubi się z olejkami, a w składzie jak byk coś oleistego widnieje. Może to dlatego, a może cała formuła zwyczajnie skórze nie pasowała.
Po ponad półrocznym nieregularnym użytkowaniu tego gagatka mogę stwierdzić, że podkład ma więcej wad niż zalet. Nie pasuje do mojej tłustej skóry, ani trochę nie zakrywa niedoskonałości, nadaje się jedynie na krótki czas - w ten sposób go zużywam, na szczęście już niewiele go jest.
Żałuję zakupu i na razie nie mam ochoty testować innych naturalnych podkładów.
Daję mu 2 gwiazdki, w mojej opinii na więcej nie zasługuje.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie