Drogie Panie i Panowie oto hit! Marce Nacomi udało się wyprodukować perfekcyjne kosmetyczne cudo, które nie łapie w sidła sloganowych, marketingowych obiecanek producenta, tylko po cichu, bez wielkich reklam, bez płatnych współprac realizuje swoje cele, a czyni to spektakularnie. Brawa należą się marce już za samą, trochę żartobliwą w kontekście działania retinolu nazwę produktu "Be Like Phoenix" - i rzeczywiście skóra po produkcie Nacomi odradza się jak feniks z popiołów - nowa, młodsza, po prostu piękniejsza.
Mam dojrzałą cerę, kosmetyków z retinolem używam od 10 lat, jesień i zima z nimi to moja stała rutyna pielęgnacyjna. Nie buduję tolerancji skóry poprzez stopniowe zwiększanie stężenia, zaczynam od razu "z grubej rury" używając kosmetyk najpierw rzadziej i zależnie od tego jak reaguje skóra, zwiększam częstotliwość w miarę upływu czasu.
Serum Nacomi jest zamknięte w estetycznym opakowaniu z pompką, która działa bez zarzutu. Zawartość ma żółtawy kolor i łatwo rozprowadzającą się konsystencję niezbyt gęstej, dobrze wchłaniającej się emulsji. Nakładam ją na całą twarz, także pod oczy. Na 1% retinol Nacomi przeszłam rozczarowana brakiem efektów po serum mesoboost z bardzo wysoką zawartością 2% retinolu w składzie w przeświadczeniu, że skóra przy niższym stężeniu nie będzie reagować zbyt gwałtownie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Nacomi zadziałało z pełną mocą - skóra była podrażniona, piekła i zaczęła się łuszczyć. Pojawiły się wszystkie niechciane efekty działania retinolu, dawno nie widziane na mojej wypielęgnowanej cerze wypryski, przesuszone czerwone placki, podrażnienie skutkujące pieczeniem i łuszczenie o jakim świat nie słyszał. Skóra schodziła na wszystkie możliwe sposoby - dość dużymi płatami i w postaci małych "odprysków" sprawiając, że przez trzy dni w tygodniu wyglądałam jak jaszczur. Jestem najwyraźniej masochistką, ponieważ kocham taki efekt - wiem, że kosmetyk wtedy działa i po chwilowej katastrofie będzie tylko lepiej. No cóż, życie towarzyskie przy serum Nacomi zamiera, bo strach pokazywać się w takim stanie, ale te wszystkie cierpienia i mankamenty wynagradza efekt doskonałej skóry - wypoczętej, rozświetlonej, zboostowanej jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - taki efekt otrzymujemy mniej więcej po półtora miesiąca stosowania, przy częstotliwości w moim przypadku maksymalnie 2 razy w tygodniu. Częstsze używanie nie było możliwe ze względu na gwałtowną reakcję skóry. Oczywiście w międzyczasie kremy, które neutralizują podrażnienie, meganawilżają i odżywiają skórę (u mnie ceramidy i peptydy), no i rzecz jasna filtr na dzień. Nie wierzę w cudowną likwidację zmarszczek, ale mam wrażenie, że serum delikatnie je spłyciło i znacząco napięło skórę. Zaobserwowałam też mniejszą produkcję sebum w strefie T, zwężenie porów i zaskakujące zniknięcie zaskórników, które potraktowałam jako nieoczekiwany, ale w sumie miły bonus.
Jednym słowem Nacomi daje moc, działanie i wymierne efekty. Czasem trudne do zniesienia, ale w rezultacie spektakularne. W ubiegłym roku stosowałam m.in. serum tej marki o mniejszym stężeniu 0,5%, ale jego działanie nie było tak spektakularne jak w przypadku 1%. Przetestowałam wiele produktów z retinolem i śmiało mogę stwierdzić, że ten, pomimo sporych uciążliwości okazał się najlepszy i z całą pewnością wrócę do jego stosowania w przyszłym roku. Cena, zważywszy na efekty działania śmiesznie niska. Wielkie brawa dla Nacomi!!!
Zalety:
- mocne stężenie
- dobry skład
- niska cena
- wydajność
- spektakularne efekty
Wady:
- brak, aczkolwiek osoby z wrażliwą cerą powinny zachować ostrożność i obserwować reakcję skóry
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie