Dr. Van Der Hoog Glamour Boost Glitter Glow Peel Off Masker Maseczka do twarzy

Podwójna saszetka z krzykliwymi napisami na intensywnie ciemnoniebieskim tle, nie zachwyciła swoim designem. Kupiłam dawno temu (ze względu na posiadaną przeze mnie cerę mieszaną z niedoskonałościami w strefie T i mocnym wyświecaniem oraz suchymi okolicami pod oczami i na policzkach) jeszcze inne z serii, czyli jeszcze różową i błękitną. Łatwo rozdziela i otwiera się saszetkę. Pierwsze co uderzyło mnie to zapach: niezwykle szorstki, męski, głęboki i mocny. Mój chłopak powiedział, że przypomina mu antyperspirant. Mnie dusił trochę do 10 minut od nałożenia maski, potem już nie przeszkadzał ani nie wybijał się swoją intensywnością. Konsystencja gęstego żelu, łatwo nakładało się ją silikonowym pędzelkiem do masek. Lekkie uczucie ściągnięcia w trakcie zasychania. Producent zaleca trzymać ją 15-20 minut, w moim przypadku to za krótko. Po 30 minutach maseczka całkowicie zastygła. Zdejmowanie standardowo mało przyjemne, ale bardzo satysfakcjonujące ściągnięcie wszystkiego w jednym kawałku. Skóra po zastosowaniu jest gładka, oczyszczona, miękka i rozświetlona, bardzo dobrze chłonie serum i krem pod oczy oraz do twarzy na noc.

Maseczkę kupiłam z ciekawości, gdyż kiedyś używałam podobnego produktu. Konsystencja jest mocno kleista, produkt ciężko się aplikowało. Kolor granatowy, z brokatowymi drobinkami. Zapach przypomina męski żel pod prysznic o zapachu morskim. Według instrukcji należy nałożyć cienką warstwę i pozostawić na 15-20minut. Na mojej twarzy maseczka ściągnęła się już po 5 min. Usuwanie nie stwarza problemu - typowy peel off. Po zastosowaniu skóra jest mocno matowa i przesuszona- niczym kartka papieru. Jeśli nałoży się na to krem, twarz wygląda zdrowo. Opakowanie zawiera dwie maseczki. Mam mieszanej uczucia.