Bielenda Professional SUPREMELAB Light Cream with Triple Action of Acids AHA and PHA Lekki krem o potrójnym działaniu z kwasami AHA i PHA

To mój pierwszy krem z kwasami z profesjonalnej linii i musze powiedzieć, że postawił wysoko poprzeczkę każdemu innemu ze względu na swoją skuteczność. Krem od Bielenda Professional SUPREMELAB to wyjątkowo skuteczna propozycja dla osób poszukujących formuły łączącej kilka kluczowych funkcji. Już po kilku użyciach daje się odczuć jego działanie wygładzające – skóra staje się bardziej jednolita i miękka w dotyku, a pory wydają się mniej widoczne. Na uwagę zasługuje opakowanie typu airless z pompką – to bardzo higieniczne i praktyczne rozwiązanie. Daje pełną kontrolę nad ilością produktu, a jednocześnie chroni zawartość przed utlenianiem. Podoba mi się jego prostota a zarazem elegancki design. Na kartoniku znajdziemy wszystkie istotne informacje na temat składników aktywnych i sposobu stosowania, istotne jest to,że producent wyraźnie zaznacza, że podczas stosowania tego produktu należy szczególnie dbać o fotoprotekcję. Jak ten krem działa i za co go lubię? Działa przede wszystkim w 3 obszarach: wygładzenie, wyrównanie kolorytu i zmniejszenie wydzielania sebum. Wygładza wspaniale, rano skóra jest miękka i delikatna w dotyku, aż miło ją dotykać. Zawdzięcza to obecności między innymi takich składników jak: kwas laktobionowy, kwas migdałowy, niacynamid, D-Pantheno i olej arganowy. Wyrównanie kolorytu cery to niezparzeczalny atut tego kremu. Regularne stosowanie stopniowo rozjaśnia przebarwienia i zaczerwienienia, a skóra zyskuje bardziej świeży, zdrowy wygląd. Dzięki obecności kwasów AHA i PHA, produkt delikatnie, ale skutecznie złuszcza, bez efektu przesuszenia czy ściągnięcia. Co istotne – mimo działania złuszczającego, krem nie powoduje dyskomfortu, nie szczypie i dobrze się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Dodatkowy atut to zauważalne zmniejszenie wydzielania sebum, co jest szczególnie ważne przy cerze mieszanej i tłustej – rano twarz nie błyszczy się nadmiernie, a w ciągu dnia makijaż lepiej się trzyma. To krem, który przyjemnie się stosuje i który realnie wpływa na poprawę kondycji skóry – wygładza, matuje, wyrównuje koloryt. Świetny wybór na noc dla osób z cerą wymagającą intensywnej pielęgnacji (ja stosowałam go tylko na noc). PLUSY: + ładne opakowanie + ciekawy skład + bardzo dobrze wygładza + reguluje wydzielanie sebum + wyrónuje koloryt skóry + spełnia obietnice producenta + jest wydajny

Bardzo lubię produkty Supreme Lab od Bielendy i ten kremik też mnie zaciekawił. Kremik zamknięty w charakterystycznej dla marki plastikowej, higienicznej buteleczce z pompką. Ma konsystencję lekkiego kremu, a w składzie znajdziemy kwas laktobionowy i migdałowy, niacynamid, D-Pantheno i olej arganowy. Krem ma intensywny dosyć sztuczny zapach , średnio przyjemny ale to w zasadzie jego jedyna większa wada jaką znalazłam. Posiadam skórę mieszaną, kremik szybko się wchłania i świetnie na nią działa choć mam wrażenie, że na początku stosowania lepiej niż pod koniec. Początkowo zauważyłam silne działanie jeśli chodzi o redukcję wydzielania sebum w strefie "T". Nakładając go na noc rano budziłam się bez świecącego czoła - to nie często się mi zdarza. Dodatkowo skóra w miarę upływu czasu stawała się coraz gładsza, jej koloryt się wyrównywał, wyglądała bardzo promiennie i zdrowo. Pierwszy raz miałam do czynienia z kremem, który jednocześnie by wygładzał, normalizował wydzielanie sebum , wyrównywał koloryt skóry ale też przy tym nie przesuszał, a wręcz nawilżał. Pod koniec buteleczki zauważyłam, że skóra nie wiem jakby się na niego już uodporniła i nie działał już tak dobrze w kwestii regulowania sebum ale pozostałe działanie zostało do końca opakowania. Ogólnie jeden z ciekawszych kremów jakie używałam w życiu i na pewno do niego wrócę w sezonie jesień -zima.

Kwasy to duża część mojej pielęgnacji, to im zawdzięczam piękny wygląd skóry i ratunek w kryzysowych sytuacjach. Moje ulubione produkty z kwasami to sera. Uwielbiam je za to, że są napakowane substancjami aktywnymi, a do tego są lekkie. Ten krem jest prezentem. Szczerze, ciężko było mi znaleźć dla niego miejsce w mojej pielęgnacji. Dla mnie krem na noc, to najzwyklejszy krem nawilżający, bez żadnych substancji aktywnych, który zamyka wszystko w skórze. Oczywiście nie wybieram byle czego, staram się dopasować go do mojej cery i problemów ,z którymi się borykam. Produkt Bielenda Professional nie jest moim ulubieńcem w tej kategorii. Trzeba się było sporo nagłowić, co z czym połączyć i z czego zrezygnować, aby ten krem był skuteczny i mi nie zaszkodził. W końcu udało mi się znaleźć w mojej kolekcji serum z kwasem hialuronowym i to na nim lądował ten krem. Niestety już po pierwszy użyciu coś nie spodobało się mojej skórze. Po nocy z tym kremem była bardzo obciążona, taka oblepiona i czułem, że nie oddycha. Do tego pojawiło się sporo małych krostek, które na szczęście zniknęły w ciągu dnia. Produkt opisywany jest jako lekki krem, idealny dla cery tłustej z trądzikiem. Ja mam cerę mieszaną, która latem potrzebuje specjalnej pielęgnacji. Krem troszkę jej zaszkodził. Tak, czy siak nie mogłem odpuścić po kilku użyciach, ponieważ nie tędy droga. Na efekty, jakiekolwiek, muszę poczekać przynajmniej miesiąc, po tym czasie zwykle zauważam jakieś zmiany na skórze. Niestety krem nie polubił się z moją skórą, tym bardziej latem. Nie jestem fanem oleju arganowego, a jest on wysoko w składzie. Może to moja wina, a krem jest bardzo dobry, ale nie mogłem przecież odpuścić okazji testowania czegoś, co chciałem dostać. Jeśli chodzi o złuszczanie, to było ono bardzo delikatnej ledwo zauważalne, skóra nie była podrażniona. Dla osób, które nigdy nie używały kwasów lub lubią kremy z takimi składnikami, krem może okazać się dobrym wyborem.