Embryolisse Laboratoires Lait-Creme Sensitive Krem do twarzy

Embryolisse Laboratoires Lait - Creme Sensitive to dla mnie odkrycie! Szukałam kremu, który zaspokoi potrzeby mojej wrażliwej cery, i znalazłam idealnego sprzymierzeńca. Konsystencja kremu jest treściwa, ale wchłania się bez problemu, pozostawiając skórę głęboko nawilżoną i odżywioną. Uczucie na twarzy jest naprawdę wyjątkowe - skóra jest miękka i gładka. Co ważne, krem nie powoduje żadnych podrażnień, co jest dla mnie kluczowe. Nie zapycha porów i nie wywołuje nieprzyjemnych niespodzianek. Zdecydowanie zostanie ze mną na dłużej!

Uczucie natychmiastowego nawilżenia, jakie pojawia się od razu podczas aplikacji jest nie do opisania. Krem jest niesamowity. Osobiście mam skore okropnie wrażliwą - wyniszczoną przez izotek. Kremik dostajemy w ładnym opakowaniu, aż 100 ml, konsystencja jest bardzo lejąca się - ale szczerze jest to plus, ponieważ przez to produkt przy 2 krotnym stosowaniu w ciągu dnia starsza na 3/4 miesiace. No i tak, jak powyżej - jest ultra nawilżający. Natychmiastowo koi skore, odżywia i przy tym jest niesamowicie lekki przez co pokochają go zarówno cery problematyczne, jak i suche. Pozostawia skore mięciutką, nie zapycha, nie ma zapachu, w składzie tez na moje oko nie ma nic do zarzucenia, mnóstwo nawilżaczy :) Osobiście jestem zakochana i uzywam jako krem nawilżający na dzień i na noc

Oryginalnej wersji tego kremu nie lubię, bo ma mocny zapach i parafinę. Jakoś to dla mnie za tłuste na twarz. Ale ta wersja jest inna i według mnie znacznie lepsza. Jeśli ktoś nie wie - krem (wersja oryginalna) uchodzi za kultowy, sprzedawany od 70 lat. Ma wielu wiernych wielbicieli. Moja skóra - mieszana, dojrzała. OPAKOWANIE Kartonik. Wyraźne napisy. Tubka aluminiowa, lekka. Zakręcana. Mam 100 ml, ale pomimo tego krem jest lekki. SKŁAD Firma się szczyci tym składem, że nie zmieniany od wielu lat. Oczywiście ta wersja różni się (pomimo zapewnień, że nie), Oprócz tego, że brak substancji zapachowych, brak też parafiny. Jest masło shea, gliceryna, wit. E, białko sojowe, triglicerydy i emolienty. Troszkę aloesu (pod koniec składu). Niestety jest też mikroplastik. Jeśli ktoś myśli o środowisku (a jak tu nie myśleć) to może mieć wątpliwości, czy w ten krem inwestować. Ja dokładniej skład przeanalizowałam już po kupieniu. KONSYSTENCJA i DZIAŁANIE Rodzaj emulsji. Łatwo się rozprowadza na skórze. Bez zapachu. Można nałożyć więcej, bo nie roluje się. Pozostawia na skórze lekką warstwę, która bardzo lubi się z makijażem. Bez zapachu. Nie podrażnia. Nadaje się pod oczy i na powieki. Skóra jest miękka, gładka, elastyczna. Krem jest jednym z przyjemniejszych w nakładaniu na skórę. Chłodzi i natychmiast nawilża. Ten rodzaj ukojenia skóry jest cudownym uczuciem. Może być też stosowany na noc. Nadaje się do usuwania makijażu. Świetny do rąk. Ale rzadko go używam poza twarzą, szyją i dekoltem, bo jest dość drogi (za 100 ml. zapłaciłam prawie 100 PLN). Świetnie sprawdza się na krótki wyjazd. Może to być jedyny kosmetyk (oprócz kolorów). PODSUMOWUJĄC Bardzo udany krem do twarzy. Okluzyjno-nawilżający. Dobry pod makijaż. Mało który krem daje tak cudowne uczucie tuż po nałożeniu. To nie jest tylko nawilżenie, ale rozkosz dla skóry. Co do innych zastosowań - za drogi (ale też działa). Niestety zawiera mikroplastik, więc mam tu prawdziwy dylemat. PRODUCENCIE: USUŃ ze składu MIKROPLASTIK, anie tylko zyskasz wierną klientkę, ale co ważniejsze przestaniesz niszczyć środowisko.

Oryginalnego kremu lait creme concentrate od embryolisse używam już od kilku lat. Nie jest to jakis rewelacyjny krem, nie robi efektu wow, ale mojej suchej, wrażliwej i trądzikowej skórze bardzo się sprawdza, wiec regularnie kupuje. Generalnie nie używam perfumowanych kosmetyków i embryolisse był wyjątkiem. Jakże się ucieszyłam ze marka zdecydowała się wypuścić wersje bezzapachowa! Niestety składy produktów różnią się, czego ja osobiście kompletnie nie rozumiem. Przechodząc już do recenzji wersji sensitive: KONSYSTENCJA kremu jest bardzo podobna do oryginału, ale rzadsza. Przecieka przez palce, trzeba szybko nakładać. I przez taka konsystencje jest, w moim odczuciu, trochę mniej nawilżający niż wersja perfumowana. Jest jednak przez to bardziej wydajny. Zaznaczam ze mam skórę bardzo sucha. Pozostałe aspekty kremu, jak wykończenie, szybkość wchłaniana się itp są takie same jak oryginał (szybko się wchłania ale zostawia lekka półmatową okluzyjna warstewkę). Tak jak już wcześniej wspomniałam używam prawie wyłącznie kosmetyków nieperfumowanych, także smrodki mi nie straszne (a mam naprawdę kosmetyki o zapachu ryby czy spoconych skarpet). Jednak tutaj zapach był tak okropny i do tego utrzymywał się cały dzień. Zapach stęchlizny, kleju, sama juz nie wiem. Najgorsze jest to ze czułam to dosłownie cały dzień. Podsumowując: lait creme sensitive ma takie samo działanie jak wersja perfumowana , ale śmierdzi, ciężej się go nakłada bo przecieka przez palce i dodatkowo trochę mniej nawilża. Generalnie to nadal jest to dobry krem i jest bardzo podobny do oryginału. Ja jednak zostaje przy wersji perfumowanej, bo ma lepsze działanie i użytkowanie jest przyjemniejsze. Do tego zapach wersji oryginalnej jest delikatny, szybko się ulatnia i mojej wrażliwej skory nigdy nie podrażnił. Także ja osobiście polecam bardziej lait creme concentrate.

Krem bardzo dobrze się wchłania. Podoba mi się jego zastosowanie: może być używany jako krem na dzień, baza pod makijaż albo maseczka. Ja lubię łączyć go z podkładami o wykończeniu matowym, ponieważ wtedy połączenie tego kremu daję przepiękny satynowy efekt na skórze i takie wykończenia ostatnio najbardziej są przeze mnie pożądane. Poza tym po 2 tygodniach używania tego kremu zauważyłam, że skóra jest o wiele bardziej gładsza w dotyku i odżywiona. Nie zauważyłam żeby wyskakiwały mi jakieś drobne niespodzianki, także chętnie będę go polecać. Dodatkowo duża pojemność kremu - 100 ml - wystarczyła mi na 4 miesiące użytkowania. Jedyna rzecz do której mogę się przyczepić to opakowanie - tuba jest ok, ale zakrętka w tym opakowaniu czasem odmawia posłuszeństwa i trzeba się chwila namachać, żeby finalnie zamknąć produkt. Z tego co mi wiadomo firma wypuściła wersję "light" już z pompką także chętnie wypróbuję i tą opcję, ale do tego kremu też na pewno będę wracać.

Używam regularnie klasycznej wersji kremu Embryolisse, który na stałe zagościł w mojej kosmetyczce. Podczas ostatnich zakupów skusiłam się jednak na wersję 'sensitive' i muszę przyznać, że po ok. 2 miesiącach używania, nie jestem rozczarowana. Nawilża tak samo dobrze, jak starszy brat. Różnice są dwie: - jest bezzapachowy. To dla wrażliwych cer ważna informacja. Przy czym osobiście uwielbiam zapach klasycznego kremu z tej serii, więc z początku trudno było mi się przestawić na bezzapachową wersję. Czegoś mi brakowało. Natomiast szybko się przyzwyczaiłam. - większe opakowanie. Klasyk ma 75ml, ten - 100ml. To wielka, mega wydajna tuba. Używam dwa miesiące, starczy mi na kolejne dwa, a nie żałuję sobie tego kremu i zdarzało mi się używać go również do rąk, a regularnie również na szyję i dekolt. Jest mega wydajny, no i 100ml to naprawdę dużo jak na krem do twarzy. Mnie to cieszy, bo lubię robić zakupy rzadziej, niż częściej. Nawilża, nie zapycha, będzie dobry zarówno na dzień (pod spf i makijaż), jak i na wieczór. Używam retinoidów, ten krem dobrze nawilża, rano skóra jest miękka i gładka. Podobnie jak klasyczna wersja, wchłania się dopiero po chwili, ale nie trzeba jakoś wybitnie długo czekać. Ja go po prostu sporo nakładam, dlatego muszę odczekać. Godny polecenia. Do klasycznej wersji wrócę jedynie ze względu na zapach, który uwielbiam. Ale to kwestia zachcianki. Gdyby nie to, ten krem jest bardziej wydajny a ma takie samo działanie.