FaceBoom Seboom, Mikrozłuszczający krem do twarzy na noc `Wieczorny magik` 

Lubię od czasu do czasu kupić sobie jakiś produkt mikrozłuszczający, zazwyczaj moja skóra dobrze na takie reaguje (mam tłustą cerę z tendencją do niedoskonałości). Krem zapakowany jest w zakręcaną tubkę z precyzyjnym dzióbkiem, łatwo wycisnąć pożądaną ilość kosmetyku. Bez problemu później ją rozcięłam i zużyłam resztki. Początkowo stosowałam krem zgodnie z instrukcją na opakowaniu: kilka dni z rzędu na noc, a później przerwa. Z czasem zaryzykowałam i często stosowałam go każdej nocy. Nie podrażnił mnie w żaden sposób, nie powodował powstania nowych niedoskonałości, nawilżał. Czułam, że skóra jest gładsza, więc mikrozłuszczanie działało. Nie musiałam robić często peelingów, bo nie miałam takiej potrzeby. Krem miał dobrą konsystencję, biały kolor i dziwny zapach, kwasowy, średnio przyjemny, choć nie intensywny. Łatwo się rozprowadzał i wchłaniał pozostawiając przez kilkanaście minut lekko klejąca warstwę. Był bardzo wydajny, katowałam go prawie pół roku. Niestety wśród tych wszystkich plusów, mam pewien niedosyt. Nie zauważyłam, żeby krem robić coś ponad to, co wypisałam. Nie miałam wobec niego jakichś specjalnych oczekiwań, ale może jakąś nadzieję na małą pozytywną rewolucję w pielęgnacji... Sama nie wiem. Denkując tubkę mogłam stwierdzić, że trochę złuszcza, ale ogólnie szału z nim nie ma. Ucieszyłam się na jego koniec. Nawet gdyby go w międzyczasie nie wycofali (chyba), to nie kupiłabym go ponownie.

Konsystencja jest lekka i szybko się wchłania, nie pozostawia lepkiej warstwy, co jest ważne dla mojej skóry, ponieważ nie lubi ona ciężkich kosmetyków. Jego zapach jest delikatny, ale charakterystyczny, raczej mało przyjemny. Stosuję ten krem trzy razy w tygodniu, wieczorem, na oczyszczoną skórę twarzy. Już po kilku aplikacjach zauważyłam ogromną poprawę w kondycji mojej cery. O poranku cera wygląda dużo lepiej, pory są zwężone i mniej się tego dnia przetłuszcza. Jednocześnie cera nie jest wysuszona. Co najważniejsze, pojawienie się niechcianych wyprysków również zostało zredukowane. Skóra stała się bardziej wygładzona, pory jakby mniej widoczne oraz pozbyłam się drobnych krostek na skroniach i policzkach. Warto wspomnieć, że jego skład oparty w aż 97% na składnikach pochodzenia naturalnego zgodnie z normą ISO 16128. Dla mnie jako osoby, która zwraca uwagę na naturalne składy, zwierzęta i dbanie o środowisko, jest to niezwykle istotne. Nie znajdziecie tu SLS, PEG-ów, parabenów ani olei mineralnych. Całość została zamknięta w wygodnej tubce, zastanawiam się tylko, jak będzie pod koniec jego używania. Jedyny jego minus to wydajność, u mnie znika bardzo szybko.

Kosmetyk został zamknięty w tubce o pojemności 50 ml . W konsystencji jest lekki o białym zabrawieniu oraz ładnym zapachu. Zaaplikowany szybko się wchłonął pozostawiając cera świetnie nawilżoną bez żadnych nieprzyjemnych filmów. Cera po kilku użyciach jest widocznie gładsza oraz bardziej aksamitna. Za kazdym razem jest matowa w wykończeniu co akurat bardzo lubie. Odkąd go używam zniwelowało mi się wydzielanie sebum do minimum. Produkt mnie nie uczulił ani nie podrażnił.

Produkt otrzymałam w paczce dla Recenzentki Miesiąca, za co bardzo dziękuję :) Krem dostajemy zapakowany w kartonowe pudełko. Wewnątrz mieści się opakowanie właściwe w miętowym kolorze ze srebrnymi, błyszczącymi elementami. Prezentuje się niezwykle estetycznie na półce. Mamy tutaj tubkę o pojemności 50 ml, które należy wykorzystać w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Tworzywo, z którego wykonano opakowanie, jest elastyczne, co ułatwia dozowanie produktu. Pod światło możemy kontrolować, ile kosmetyku nam jeszcze zostało. Tubka została wyposażona w wydłużony dzióbek (jak w kremach pod oczy), co pozwala na wyciśnięcie dokładnie tyle kremu, ile potrzebujemy. Dozownik został zabezpieczony odkręcanym korkiem, na którym z powodzeniem możemy postawić tubkę. Zapach niestety nie należy do zalet kosmetyku. Jest jakby kwaskowy. Nie można nazwać go przyjemnym, ale przynajmniej nie jest zbyt intensywny. Dzięki temu da się go stosować bez konieczności wstrzymywania oddechu. Nie utrzymuje się na skórze, przez co nie męczy, a to najważniejsze. Specyfik jest w kolorze białym. Ma gęstą konsystencję, ale pod palcami można wyczuć, że jest kremowo-żelowa. Lepiej wycisnąć małą porcję kosmetyku i w razie potrzeby go dołożyć, bo potrafi się mazać. Przy małej ilości łatwo się rozprowadza i szybko się wchłania. Pozostawia delikatnie satynowe wykończenie, jednak nie jest ono tłuste w dotyku. Dodam tylko, że mam cerę mieszaną - lekko przetłuszczająca się strefa T oraz suche policzki, a do tego jest wrażliwa, skłonna do zaczerwienień. Z tego powodu trochę się obawiałam, czy ten produkt nie będzie dla mnie zbyt agresywny. Z góry powiem, że obyło się bez podrażnień, skończyło się jedynie na lekkim zaróżowieniu cery. Stosowałam go 2 razy w tygodniu i taka częstotliwość wystarczyła, abym była zadowolona z efektów. Krem działa już od pierwszego użycia. Po wieczornej aplikacji rankiem obudziłam się ze świeżą cerą o przepięknie wyrównanym i jaśniejszym kolorycie. Aż nie mogłam się na siebie napatrzeć :D Ponadto skóra była niesamowicie gładka w dotyku. Efekt ujednolicenia kolorytu oraz wygładzenia jest spektakularny. W dodatku kosmetyk reguluje wydzielanie sebum w problematycznej strefie T, a jednocześnie nawilża w stopniu optymalnym nawet suche policzki. Jeśli chodzi o działanie na zaskórniki i pory, jest ono raczej niewielkie. Nie widzę zbyt widocznych rezultatów na tym polu. Podobnie w przypadku redukowania wyprysków - na krostki nie działa u mnie w ogóle. Krem jest warty zainteresowania chociażby ze względu na ujednolicenie kolorytu i wygładzenia cery - te efekty są na poziomie wow. Nie spełnia wszystkich deklaracji producenta - brakuje mi tu trochę mocniejszego wpływu na niedoskonałości. Może nie jest ideałem, ale mimo to jestem z kosmetyku całkiem zadowolona i spokojnie mogę go polecić. Zasługuje na mocne 4 gwiazdki.

Co prawda na co dzień moja cera jest raczej suchą, a nawet bardzo suchą, jednak ostatnio coś mi na niej zaczyna się dziać. Jakieś dziwne kosmiczne rzeczy, wypryski i tego typu udogodnienia. Po prostu sobie skacze, raz tak raz tak. Postanowiłam na szybko wypróbować krem, który był w pudełku Pure beauty. I oprócz tego, że niefajnie pachnie, to dobrze się go nakłada, ma lekką konsystencję i jest w bardzo ładnym opakowaniu. Wydaje mi się, że coś tam też działa, bo cera się uspokaja, a te galaktyczne stwory znikają ???? Generalnie jestem zadowolona z efektu i kremu, zresztą córka potwierdza, że naprawdę działa!

Bardzo lubię kosmetyki FaceBoom więc ucieszyłam się gdy otrzymałam ten krem. Z linii Seboom miałam wcześniej żelowy tonik oraz żel - mleczko do demakijażu byłam więc bardzo ciekawa kremu na noc. Często sięgam po kosmetyki złuszczające dlatego nie mogłam się doczekać gdy zacznę stosować ten krem. Po osuszeniu całej tuby muszę powiedzieć , że mimo iż efekt złuszczenia nie był może nie wiadomo jak spektakularny to moja mieszana cera ten krem polubiła bardzo a efekty jego stosowania ( jak na kosmetyk drogeryjny oczywiście ) były zauważalne i za to bardzo go doceniam. Krem opakowany jest w miękką plastikową tubkę w miętowym odcieniu z miłymi dla oka dodatkami holo. Tubka zakończona jest dziubkiem co czyni aplikację wygodną. Rzadko opisuje wszelakie kartoniki bo uważam to za zbędne ale tutaj muszę pochwalić producenta za bardzo szczegółowy opis stosowania produktu w którym wyszczególnił bardzo ważne informacje o tym by stosować krem wraz z ochroną SPF oraz by nie stosować go codziennie jeśli nie ma takiej potrzeby - może to się wydawać oczywiste ale mnóstwo osób może być na początku swojej kosmetycznej drogi i fajnie, że tutaj ktoś zadbał o to by wszelakie przydatne informacje na temat produktu podać w sposób zrozumiały i czytelny. Skład również jak to w przypadku tej marki naturalny i mnie osobiście pasujący. Jest to biały krem o dość gęstej konsystencji i zapachu z którym miałam ogromny problem. Kosmetyki tej marki zazwyczaj bardzo ładnie pachną a tutaj niestety aromat nie jest przyjemny. Jest kwaśny i tak nawet lekko przesadnie - przez pierwsze dni przygody z tym produktem każda aplikacja kończyła się u mnie atakiem kaszlu a czegoś takiego nie doświadczyłam jak żyje. Na szczęście po kilku użyciach nos mi się do tego nazwijmy rzeczy po imieniu - smrodu przyzwyczaił ale łatwo nie było. Na całe szczęście na skórze aromat wietrzał dość szybko. Początkowo aplikowałam ten produkt 3 razy w tygodniu. A po 2 tygodniach przeszłam już na codzienne regularne stosowanie. Nie posiadam żadnych skłonności do podrażnień i tutaj też po aplikacji nigdy nie odczuwałam szczypania , skóra nie robiła się zaczerwieniona , obyło się też bez żadnych przesuszeń. Po skórze bardzo dobrze się go rozprowadza - nie jest tępy , oblepiający też nie jest. Rolowania nie uświadczyłam. Wchłaniał się bardzo szybko pozostawiając skórę zmiękczoną i delikatnie nawilżoną. Jeśli chodzi o efekty regularnego stosowania to pierwsze co zauważyłam to było bardzo fajnie wygładzanie cery - jej powierzchnia wydawała mi si równiejsza , zauważyłam miękkość oraz optymalny poziom nawilżenia który dla mojej cery mieszanej był wprost idealny . Po około miesiącu stosowania zauważyłam , ten krem bardzo fajnie wyregulował mi wydzielanie się sebum w ciągu dnia - skóra w strefie T wyświecała się o wiele mniej i mi się ten efekt bardzo podobał. Nie mam żadnych problemów z zaskórnikami ani z widocznością porów więc tutaj krem nie miał zbyt wielkiego pola do popisu ale tak jakoś mi się wydaje, że skóra wygląda po tym produkcie jakoś tak '' czysto''. Nie jest to może efekt taki , że WOW tak cudownej skóry nie miałam nigdy ale jest naprawdę fajnie - może to też zależy od tego , że nie miałam z cerą ogromnych problemów i nie potrzebowałam złuszczania, że hoho na już. No ale wiadomo - jak skóra wygląda fajnie to się należy cieszyć i ja się cieszę Dla cer mieszanych i tłustych ten krem może być naprawdę spoko - chociażby pod samym względem wyregulowania wydzielania sebum. Ciężko go polecić przez wzgląd na ten nieszczęsny zapach ale jak ktoś jest w stanie to dźwignąć to może sobie śmiało ten krem sprawić albowiem nie jest zły.

Kosmetyk został zamknięty w miętowej tubce z białymi napisami i lustrzanymi elementami. Wygląda bardzo ładnie. W środku mamy 50 ml kremu za około 30 zł więc całkiem fajnie. Produkt ma przyjemną, kremową, gęstą konsystencję o białym kolorze. Zapach niestety nie jest zbyt przyjemny i raczej mało komu przypadnie do gustu. Podejrzewam, że to głównie wina kwasów natomiast ulatnia się po aplikacji. Krem jest wegański i naturalny - posiada, aż 97% składników pochodzenia naturalnego. W składzie znajdziemy kwas kapriolowo-salicylowy (LHA), kwas migdałowy (AHA), szikimowy (AHA), laktobionowy (PHA) i skwalan, które mają za zadanie złuszczyć naskórek, pozbyć się niedoskonałości, a do tego nawilżyć i zwęzić pory. Jak widać sam opis jest bardzo zachęcający. Krem szybko się wchłania, a aplikacja jest bezproblemowa. Ze względu na kwasy, ale i nie tylko zalecam stosowanie rano filtrów UV, aby nie podrażnić skóry. Sam produkt zależnie od skóry można stosować codziennie, ale i parę razy w tygodniu w zależności od potrzeb cery. Jest to jeden z kosmetyków do którego trzeba podchodzić z głową i jednocześnie obserwować swoją skórę czy wszystko jest w porządku. Kosmetyk nie zostawia lepkiej czy tłustej warstwy. Stosowałam codziennie wieczorem i nic złego się nie stało po mimo tego, że krem jest przeznaczony do cery tłustej czy mieszanej, a ja sama jestem posiadaczką suchej. Krem genialnie wygładza skórę, sprawia, że wygląda świeżo i promiennie. Dobrze oczyszcza złuszczając martwy naskórek, jednocześnie nie podrażnia, nawilża i daje uczucie ukojenia. Nie zauważyłam, aby działał w jakikolwiek sposób na niedoskonałości. Tak czy inaczej nie wysusza skóry i sprawdza się w roli oczyszczenia. Myślę, że może być fajnym rozwiązaniem, gdy nie mamy czasu za zabawę w peelingi. Dodatkowo jest bardzo wydajny. Podsumowując mikrozłuszczający krem do twarzy na noc jest kosmetykiem godnym zainteresowania. Trzeba tylko umiejętnie go stosować, aby działał jak należy i nie zrobił nam niepożądanej krzywdy. Przy stosowaniu 2-3 razy w tygodniu myślę, że może się sprawdzić nawet przy cerze wrażliwej. Ja jestem zadowolona z działania i po mimo zapachu chętnie po niego sięgam :)

Dzisiaj mam coś dla posiadaczek cery mieszanej i tłustej. Tak.. też mam taką cerę, która jest bardzo kapryśna. ak już wcześniej wspomniałam to produkt odpowiedni dla cery tłustej i mieszanej. Znajdziemy tu aż 97 % składników pochodzenia naturalnego. Krem w swoim składzie zawiera 2 % kompleks kwasów AHA, LHA i PHA. I od razu uprzedzam - nie zapominajcie o kremie z SPF na dzień. Krem można stosować co kilka dni, nie należy używać go codziennie. A jak działa? Moja mieszana cera go pokochała już od pierwszego użycia. Krem znajduje się w tubce wykonanej z recyklingu. I dzięki tej tubce łatwo się go używa. Od razu Wam powiem, że zapach ma średni, ale myślę, że warto się z tym przemęczyć. Krem dobrze radzi sobie z moimi skórnymi problemami. Zdecydowanie złuszcza martwy naskórek, bardzo dobrze radzi sobie z zaskórnikami i rozszerzonymi porami. Już po kilku użyciach cera po prostu zaczęła wyglądać lepiej. Do tego krem delikatnie nawilża skórę. Myślę, że to jeden z tych kosmetyków, które każdy musi wypróbować na swojej skórze. Ale ja Wam tylko powiem, że warto!

Szczerze mówiąc moja bardzo wrażliwa skóra nie przepada za kwasami, wiele z nich od razu powoduje pieczenie i zaczerwienienia. Ten krem jednak był pierwszym wyjątkiem na który moja skóra zareagowała dobrze. Gdy go stosowałam (raz na 3 dni wieczorem) miałam zdecydowanie mniej niedoskonałości, a moja skóra była bardzo gładka. Zdecydowanie sięgnę po niego ponownie. Tubka z dziubkiem, dzięki czemu można precyzyjnie nałożyć krem, zapach jakby kwaśny, ale nie przeszkadzający.

Po przeczytaniu innych opinii nie mogę przestać się zastanawiać czy wszystko ze mną w porządku, bo mi zapach tego kremu bardzo odpowiada. Ale chyba faktycznie coś musi z nim być, bo narzeczony tak jak inne recenzentki go nie znosi. Dla mnie to idealny wybór na wieczór, bo o dziwo radzi sobie z nawilżeniem mojej suchej skóry jednocześnie zmniejszając zaczerwienienia i niedoskonałości. Ma fajny aplikator, dzięki czemu zawsze dozuję tę sama ilość, a przy tym jest to bardzo higieniczne. Niewielka ilość fajnie rozprowadza się na całej twarzy i szybko wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Zaraz po nałożeniu jest takie przyjemne uczucie odświeżenia, co bardzo koi moją skórę po całym dniu. Z większymi niedoskonałościami, które raz na jakiś czas się pojawiają raczej sobie nie radzi, wtedy sięgam po moją broń specjalną, ale na co dzień świetnie redukuje niedoskonałości. Nie powoduje u mnie żadnych podrażnień ani dyskomfortu dzięki czemu jest idealny na noc.

Mam z tej serii krem na dzień, który kocham wiec postanowiłam sięgnąć i po ta wersje na noc jednak u mnie nie sprawdziła się ona. Krem nie pachnie ładnie jednak zapach jest na tyle delikatny ze po pewnym czasie od aplikacji już go nie czuć. Co do samego działania jestem średnio przekonana produkt może i ładnie złuszcza naskórek i oczyszcza ale niestety moja twarz po jego nałożeniu na noc na drugi dzień jest bardzo czerwona i podrażniona z tego tez względu musiałam zaprzestać stosowania.

Po całą serię produktów FaceBoom Seboom sięgnęłam zachęcona próbką kremu. O ile krem na dzień z tej serii jest całkiem ok, to już krem na noc raczej się u mnie nie sprawdził. Od wieczornej pielęgnacji oczekuję dużego nawilżenia, a ten krem pod tym względem mnie nie zachwycił. Konsystencja jest przyjemna w użytkowaniu, nie za gęsta, ale też nie lejąca. Dobrze rozprowadza się po twarzy. Nie jest to bogaty i odżywczy krem na noc - jak dla mnie za lekki. Przy dłuższym stosowaniu podrażnia, użyty po peelingu mechanicznym piecze. Zapach może męczyć. Na plus higieniczne opakowanie.

Krem otrzymałam w paczce dla recenzentki miesiąca. Jego opakowanie wygląda bardzo zachęcająco więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że skusiłabym się na niego w sklepie podczas zakupów. Aplikacja jest bezproblemowa dzięki cienkiemu niczym strzykawka aplikatorów. Konsystencja jest dość gęsta,krem nie spływa z palca jednak łatwo rozsmarowuje się go na skórze. Szybko się wchłania , nie pozostawia lepkiej warstwy choć moją tłusta skórę nieco wyświeca. Nakładam go dwa razy w tygodniu na noc. Zapach kremu wyszczególnia w składzie kwasy,bo czuć w moim odczuciu nieprzyjemną woń kwasów i jakby spalenizny. Początkowo miałam więc obawę czy produkt nie wyrządzi mi krzywdy. Na szczęście obyło się bez podrażnień. Krem nie uczynił mojej skóry piękniejszej. Nie zauważyłam aby niedoskonałości było mniej, skóra nie była wygładzona w najmniejszym stopniu, wągry i rozszerzone pory nadal były mocno widoczne. Po przebudzeniu skóra była nawet jakby spocona,a tego nie lubię zwłaszcza, że produkt dedykowany jest dla skóry tłustej. Podsumowując , nie widzę sensu stosowania tego produktu,bo u mnie nie zadziałał, plus za to , że nie wyrządził krzywdy i za ciekawy design.

Kupiłam go razem z całym zestawem serii seboom. Większość kosmetyków sprawdziła się na mojej mieszanej cerze. Krem mikro złuszczający na noc jest dobry, ale... przy dłuższym stosowaniu (ok 2 tyg bez przerwy) zaczął ją wysuszać. Dlatego warto zastosować się do zaleceń producenta i robić sobie przerwy w jego stosowaniu. Kiedy faktycznie stosowałam go według zaleceń jego działanie było pożądane. niwelowal pojawianie się wyprysków i zmniejszał wyświęcanie sfery T. Opakowanie jest bardzo higieniczne, nie musimy wkładać palców żeby go wydobyć. Tubka w której się znajduje jest elastyczna, aplikator bardzo przyjemny. Wszytko byłoby z nim w porządku gdyby nie ten zapach... On dosłownie śmierdzi stopami, widziałam że już ktoś to wcześniej napisał i w 1000% się z tym zgadzam, na początku myślałam, że to tylko moje pierwsze wrażenie.. Ale nie, za każdym razem gdy go użyłam i mój mąż przytulał się do mnie w nocy komentował, że moja twarz śmierdzi stopą ???? Używałam go kilka miesięcy ale później już dałam sobie spokój i zmieniłam śmierdziela na inny krem o bardziej neutralnym zapachu.

Kremu używam raz, dwa razy w tygodniu na noc, razem ze złuszczającym serum. Pierwsze o czym muszę napisać to zapach. No naprawdę, on "pachnie" dla mnie śmierdzącymi stopami. Zawsze mam to skojarzenie nakładając go i zawsze mnie to bawi (proste poczucie humoru). Nazywam go wyciągiem z kopyt :D Ale do rzeczy: krem jest dosyć gęsty. Nakładam średnią warstwę na całą skórę twarzy. Traktuję go jako krem przeciw niedoskonałościom, złuszczający (no, taki jest), liczę że oczyści pory. Używam go zwykle w dni, kiedy robię peeling. Faktycznie, odkąd go używam raczej nie pojawiają się na mojej skórze wypryski ale nie wiem, czy to jego zasługa, serum czy codziennej pielęgnacji czy wszystkiego na raz. Uważam, że stosowany ostrożnie (czytaj: jak ja) może być pomocny w utrzymaniu dobrego stanu cery. Po opiniach widzę, że niektórym wysuszył twarz ale nawet producent sam pisze, żeby robić przerwy w jego stosowaniu. Mam cerę mieszaną, czasami wysuszającą się z widocznymi porami. Ja polecam, dla mnie to dobry krem. Prawdopodobnie do niego wrócę, zależy jaki będzie stan mojej cery jak już go zużyję (czyli za dłuuugo).

Do kremu podeszłam ostrożnie ale z nadzieją na zniwelowanie zaskórników i złuszczenia martwego naskórka. Stosowałam tylko raz w tygodniu, ze względu na to, żeby nie przesadzić i nie spowodować jakichś podrażnień ze względu na kwasy. Efekt jaki zauważyłam to przede wszystkim uspokojona skóra, na pewno w jakimś stopniu pomaga ją oczyszczać z nadmiaru sebum i niedoskonałości już nie pojawiają się tak często. Na dzień przy tego typu kremach obowiązkowo krem z filtrem. Warty wypróbowania, lecz należy pamiętam o wykonaniu próby uczuleniowej.

Kupiłam zestaw krem na dzień + krem na noc z tej serii. O ile krem na dzień jest OK, chociaż bez rewelacji, o tyle krem na noc zrobił mi na twarzy masakrę tysiąclecia. Nie wiem, czy jestem uczulona na jakiś składnik, czy moja skóra po prostu tak reaguje na działanie kwasów AHA, LHA i PHA... jak dotąd nie stosowałam kosmetyków z tymi kwasami, więc tak też może być. Jednak nigdy nie należałam do osób ze skórą wrażliwą i nigdy żaden kosmetyk nie spowodował u mnie takiej reakcji. Na początku nie było źle. Czułam lekkie podrażnienie, ale pomyślałam, że tak ma być, bo to krem złuszczający z kwasami. Stosowałam zgodnie z zaleceniami - max. 3 razy w tygodniu. Z czasem na twarzy zrobiło mi się mocniejsze podrażnienie, tj. zaczerwienienia szczególnie w okolicach boków policzków i czoła, a następnie w tych miejscach i na pozostałej części twarzy, którą smarowałam (omijałam okolice oczu itp.), pojawiła mi się gęsta "kaszka" następnie małe białe pryszczyki. Cała masa, jeden przy drugim. Porażka. Od razu przestałam stosować ten krem i jak ręką odjął. W sensie, zeszło podrażnienie, a kaszka się zmniejszyła, ale jeszcze jest. Pozostała suchość skóry. W dotyku jest jak tarka. Chwilę mi pewnie zejdzie, żeby dojść z nią do ładu. Zapach średnio przyjemny. Po nałożeniu nie odczuwałam nawilżenia. Wręcz przeciwnie. Lekkie przesuszenie. Szybko się wchłania, ale to trochę mało, żeby uznać go za fajny kosmetyk. Nie polecam.