Soraya Eliksir Młodości, Rewitalizująca maseczka na twarz, szyję i dekolt 

Najciekawsza w tej masce jest warstwa wizualna - złote mikro drobinki zanurzone w żelowej warstwie kojarzyły mi się z jakimś przetworem z baśniowego stwora (no dobra, z jednorożca). Poza tym jest to dość klasyczna żelowo-wodny produkt na bazie kwasu hialuronowego i tak też działa. Nieco koi, nawilża, napina skórę. Ale wymaga domknięcia bardziej treściwym, najlepiej emolientowym produktem, bo może dawać uczucie ściągnięcia. Konkretnego działania nie odnotowałam. Fajnym pomysłem jest, że opakowanie to 2 oddzielne saszetki, które można wykorzystać w różnym czasie. Rozwiązanie bardzo praktyczne. Może się sprawdzić przy nawilżaniu młodych cer, niestety dla dojrzalszych produkt nieco zbyt słaby.

Kupiłam tą maseczkę wraz z innymi kosmetykami do pielęgnacji w bardzo niskiej cenie i jestem zadowolona z rezultatów zastosowania podczas jednej aplikacji lub nawet dwóch z jednej saszetki.Żelowa formuła maseczki działa wiele dobrego a więc nawilża skórę oraz ją rozświetla, produkt szybko się wchłania bez potrzeby starcia nadmiaru i porządnie odżywia skórę pozostawiając przyjemny zapach.Zawartość malachitu oraz złotej algi wzmacnia oraz działa przeciwzmarszczkowo a więc jest odpowiednia dla mojej kategorii wiekowej 60 plus.Doceniam ten produkt i polecam wypróbować.Ja będę zamawiać kolejne saszetki.

Ostatnimi czasy jest spory wysyp nowych serii kosmetyków popularnych marek, w tym też ciekawych maseczek do pielęgnacji twarzy. Osobiście bardzo lubię tego typu produktu, stosuję ich w naprawdę sporej ilości i często testuję nowości. Tym razem udało mi się dorwać rewitalizującą maskę od marki Soraya z serii o nazwie Eliksir Młodości. Sama co prawda posiadam cerę młodą i nie mam większego problemu ze zmarszczkami, jedynie mimicznymi, ale to też w niedużej ilości. Mimo to wychodzę z założenia, że znacznie lepiej jest zapobiegać niż później leczyć, a łatwiej jest tak zadbać o skórę, żeby nie powodować na niej zmarszczek, niż w późniejszym czasie próbować je leczyć i wygładzać. Kosmetyk zamknięty został w opakowaniu w formie saszetki, która podzielona jest na dwie części, po pięć mililitrów każda. Design produktu jest naprawdę bardzo elegancki i prezentuje się w sposób wręcz luksusowy. Saszetka ma odcień bardzo ciemnego granatu wpadającego wręcz w czerń. Oprócz tego mamy motyw zielonego malachitu. Na opakowaniu nie zabrakło także najważniejszych informacji o kosmetyku, to znaczy logo producenta, nazwa produktu, jego dłuższy opis, skład czy zalecany sposób użytku. Cena regularna wynosi w tym wypadku nieco ponad cztery złote. W składzie produktu umieszczono między innymi kwas hialuronowy, który odpowiada za nawilżenie skóry. Oprócz tego mamy tutaj złote algi oraz wcześniej wspomniany malachit, czyli składniki typowo wygładzające oraz spowalniające proces starzenia się skóry. Maseczka ma wodnistą, lejącą się konsystencję i widać w nim złote drobinki. Kosmetyk nie posiada żadnego zapachu. Maseczkę tak naprawdę aplikuje się jako serum, a wyżej wspomniane złote drobiny znikają podczas nakładania produktu. Wedle opisu producenta, kosmetyk ten możemy zostawić na skórze do wchłonięcia. Nie ukrywam, że podczas zobaczenia tej konsystencji bałam się, że może ona na skórze zaschnąć i tworzyć nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Kosmetyk owszem, zastyga, ale pozostawia na buzi lekko klejącą się formę, która jest dobrą bazą pod krem. Samo działanie pielęgnacyjne jednak nie jest dla mnie aż tak zadowalające, jak myślałam. Faktycznie, cera wygląda na ładnie rozświetloną, ale brak mi tutaj uczucia wygładzenia czy miękkości. Samo nawilżenie jest całkiem ok, ale bez większego szału. Niestety, nie jest to kosmetyk aż tak luksusowy, jak liczyłam, że będzie. Delikatnie nawilża i rozświetla, ale uczucie wygładzenia czy zadbania o cerę dojrzałą może okazać się za słabe. Raczej jestem tak średnio zadowolona z tej maseczki.

Ładna szata graficzna. Saszetka 10 ml, dzielona na 2 użycia po 5ml. Przyjemny, delikatny zapach. Maseczka pomimo opisu "lekka, hydrożelowa", bardzo płynna, trzeba uważać żeby się nią dosłownie nie oblać. Posmarowałam całą twarz, a w opakowaniu został jeszcze nadmiar. Kolor przezroczysty, ze złotymi drobinkami, ale nie jest to żadne brokat itp. Chwile się wchłania, ale nie całkowicie więc trzeba nadmiar usunąć chusteczką. Fragmenty, które całkiem wyschły, zaczynają się rolować. Efekt? nic nie zauważyłam.