Ten scrub nie ma dobrych opinii. I moja - jak się okazało - też nie jest dobra, ale po kolei.
Ten kosmetyk zasłynął we włosowym świecie z powodu innowacyjnego pomysłu, by agresywne ścierniwo, jakie zazwyczaj jest w peelingach mechanicznych, zastąpić bezpiecznymi dla skóry głowy kulkami z estrów jojoby. Ja nie mogę stosować i nie lubię i tak tych peelingów z drobinkami, więc i ten, mimo, że miał nie podrażniać omijałam szerokim łukiem. Cena też zniechęcała do kupowania. Ale pewnego dnia natknęłam się w drogerii na sporą promocję, wiec pomyślałam, że co mi tam, za tę cenę mogę spróbować. No i ta niska cena to było jedyne szczęście w nieszczęściu.
Kupiłam wersję 150 ml, z wygodnym dzióbkiem. Pachnie przyjemnie, delikatnie, niczym konkretnym, ale na pewno nie takiego zapachu oczekuje człowiek po wasabi ;).
Kosmetyk ma postać białej pasty, jakby odżywki.
Na opakowaniu napisano, żeby nałożyć na mokrą skórę głowy, wmasować, potem dodać jeszcze trochę wody i znowu zrobić masaż i ewentualnie zmyć szamponem, jeśli ktoś czuje potrzebę. Dla mnie taka instrukcja sposobu użycia jest strasznie chaotyczna.
Ale nic, wzięłam się do praktycznej strony a nie tylko do teorii.
No i po pierwsze nie jest to produkt myjący, nie pieni się, więc o myciu tym produktem nie ma mowy. Jednak to mnie nie przerażało. Scrub trzeba po prostu wmasować w skórę głowy, jak każdy inny peeling mechaniczny. I to nie byłoby jeszcze takie złe, tylko z tym jest o wiele więcej roboty, niż z peelingiem bezdrobinkowym. Z takim żelowym to pyk, pyk i już nałożone i wmasowane, a tutaj, przez te drobinki, trzeba się dłużej narobić, co jest czasochłonne i pracochłonne, do tego na koniec włosy są splątane. Wolę też nakładać takie kosmetyki na suchą skórę, też skraca to całą procedurę i wszystkie peelingi kwasowe, które miałam, można było tak nakładać.
Niestety, to nie jest koniec minusów. Te kuleczki ścierające to jakiś horror. Wyglądają jak normalne drobinki ścierne, ale wchodzą nawet za paznokcie. Po wszystkim, kiedy już umyłam głowę, zorientowałam się, że jest ich pełno na podłodze w łazience, w miejscu, w którym stałam, nie widoczna na pierwszy rzut oka, a wyczuwalne pod palcami. Jakiś trafem migrują wszędzie, gdzie się da.
Nie wyobrażam sobie by skóry głowy, potraktowanej tym produktem nie umyć potem szamponem. Przecież ten scrub nie myje. Kulki dość ciężko wypłukać i włosy u nasady po tym kosmetyku i umyte już nawet szamponem, są przy spłukiwaniu jakieś takie niby gumowate, niby drewniane, nie wiem jak to ując, ale bardo nieprzyjemne w dotyku. Niby "piszczą" jak po mocno oczyszczającym szamponie, ale w taki nieprzyjemny sposób.
A jakie efekty? Skóra jest chyba jako tako doczyszczona, bo gdy mam niedoczyszczoną to miewam tendencje do świądu w 1 miejscu, symetrycznie po obu stronach głowy i tu ten świąd jest bardzo zredukowany. Ale włosy u nasady nie są odbite, więc nie rozumiem mechanizmu tego oczyszczania.
Do tego pojawiła mi się tzw. kaszka na linii włosów w 1 miejscu i jedna bolesna gula, więc jakby wszystkiego było mało to on jeszcze uczula. Będę to jeszcze obserwować.
Już po 1 razie widziałam, że kosmetyk nie będzie wydajny, bo na 1 raz zeszło go dość dużo. Ale w tym wypadku to zaleta, bo chcę go jak najszybciej skończyć.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie