Używam wcierek do włosów od lat. Moją ulubioną była dotychczas klasyczna wcierka Jantar. Ale to, co robi kofeinowa Banfi, rzuciło mnie na kolana.
Kupiłam ją 3 miesiące temu, kiedy miałam problemy po Covidzie. Przez całe życie miałam długie włosy, ale po chorobie zaczęły wypadać garściami i musiałam je obciąć do kilku cm. Wyglądałam źle, a psychicznie czułam się jeszcze gorzej. W akcie desperacji kupiłam słynną wcierkę Banfi, żeby choć trochę zagęścić włosy. Liczyłam też na przyspieszenie wzrostu, ale nie łudziłam się, że się uda. A się udało.
SPOSÓB UŻYCIA
Zaraz po kupieniu tej wcierki, przez pierwsze 2-3 tygodnie, używałam jej codziennie, za każdym razem robiąc 15-minutowy masaż skóry głowy.
Potem, chyba ze względu na brak jakiegoś miłego zapachu i przyjemności używania, przestałam się starać. Zaczęłam jej używać co kilka dni, a czasem raz w tygodniu, kiedy mi się przypomni. Najczęściej nakładam ją od razu po umyciu i wysuszeniu włosów, a potem nie robię nic aż do następnego mycia. Nie robię już też długich masaży. Tylko przez chwilę wcieram wcierkę w skórę głowy, żeby ją równo nałożyć. Nakładam ją wprost z opakowania. Nie bawię się w przelewanie jej do buteleczek z atomizerem, strzykawek ani kubeczków z dzióbkiem, bo mi się nie chce :P
Zaraz po nałożeniu wcierki skóra głowy delikatnie piecze. Jeśli zrobimy masaż, przez kilkanaście minut będziemy czuli rozgrzaną skórę głowy. Jeśli nic nie zrobimy, odczucie pieczenia po paru sekundach zniknie.
EFEKT NA WŁOSACH
Po 3-4 tygodniach stosowania kofeinowej Banfi zauważyłam bardzo duży wysyp babyhair. Z przodu wokół czoła, z tyłu wzdłuż szyi i ogólnie na głowie między innymi włosami.
Po 3 miesiącach używania tej wcierki nieregularnie i od niechcenia, moje włosy są wyraźnie gęstsze i dłuższe. Nie mierzyłam ich wzrostu, ale zaczynałam używać tej wcierki z włosami długości od kilku do kilkunastu cm, sięgającymi uszu, a teraz sięgają mi do ramion :O
Koniecznie muszę podkreślić, że te efekty nie wzięły się znikąd. Przyjmuję spore ilości witamin i minerałów, w tym suplementów dedykowanych do skóry, włosów i paznokci. Poza tym odżywiam się zdrowo, warzywa są podstawą mojej diety. Tyle że robiłam tak samo stosując inne wcierki i nigdy aż takiego wzrostu gęstości i długości włosów jak po Banfi nie uzyskałam.
OPAKOWANIE
Wcierka znajduje się w brzydkiej, plastikowej butelce obleczonej obrzydliwą, kolorową folią. Kompletnie nie widać przez nią stanu zużycia produktu.
Butelka ma szeroką zatyczkę z małą dziurką pośrodku. Nie rozumiem czemu nie umieszczono tu spiczastego dzióbka albo atomizera.
WYDAJNOŚĆ
Używam jej od 3 miesięcy. Przez cały ten czas miałam wrażenie, że wylewam jej na głowę bardzo dużo, więc myślałam, że zużyłam już pół opakowania. A w butelce ubyło może 3 cm płynu :O Szok. Ta wcierka jest naprawdę wydajna.
KONSYSTENCJA, KOLOR, ZAPACH
Wcierka jest wodnista, nie lepi się, nie jest tłusta w dotyku. Jest całkowicie przeźroczysta. Pachnie nijak, trochę dziwnie, jak ziarna zielonej kawy albo nasiona kozieradki. Po nałożeniu jej na włosy zapach nie jest wyczuwalny i nie kłóci się z zapachami innych kosmetyków do włosów.
NIE PRZYKLAPUJE WŁOSÓW ANI NIE PRZEDŁUŻA ICH ŚWIEŻOŚCI
Wcierka jest neutralna dla fryzury. Nie przedłuża świeżości, nie przesusza ani nie przetłuszcza włosów, nie powoduje ich skrętu ani prostowania.
UWAGA NA CERĘ I OCZY
Dosłownie raz, przy pierwszym użyciu, wylałam jej na głowę za dużo. Strużka wcierki spłynęła mi wtedy po czole i wpadła do oka. Nie polecam tego doświadczenia :/ Przez cały następny dzień miałam na czole czerwony ślad po wcierce, a oko piekło piekielnie. Naprawdę trzeba z nią uważać i nakładać ją wyłącznie na skórę u nasady włosów, uważając na cerę i oczy.
PORÓWNANIE Z WCIERKĄ JANTAR
Gdybym miała porównać efekty po tej wcierce z efektami po wcierce Jantar, która do tej pory była moją ulubioną, powiedziałabym, że po miesiącu używania kofeinowej Banfi miałam efekt taki sam jak po 3 miesiącach używania Jantaru, a nawet lepszy.
Jedyna różnica na korzyść wcierki Jantar jest taka, że jej używanie sprawiało mi o wiele większą przyjemność. Uwielbiałam jej zapach, odświeżała moją fryzurę, przez co mogłam rzadziej myć włosy, nawet podczas masażu była jakaś taka milsza w dotyku. Przez to nigdy nie omijałam jej nakładania, robiłam to codziennie i było to dla mnie ulubionym, pielęgnacyjnym rytuałem.
Tymczasem wcierka Banfi, chociaż działa genialnie, jest tak nudna, że aż mnie wykręca, kiedy mam jej użyć. Jej opakowanie mnie estetycznie obrzydza, zapach jest beznadziejny, nawet podczas masażu jest jakaś taka nieprzyjemna w dotyku. Nie lubię tego, używanie jej naprawdę nie sprawia przyjemności i go unikam. No ale działa...
PODSUMOWANIE
Mimo paru wad naprawdę ją polecam. Nie ważne jak pachnie, jakie ma opakowanie i ile kosztuje. To po prostu najlepsza wcierka do włosów, której używałam.
Zalety:
- zagęszcza i powoduje przyspieszenie wzrostu włosów,
- różnicę widać już po miesiącu (wysyp babyhair),
- po 3 miesiącach mam gęstsze włosy i większy porost niż po jakiejkolwiek innej wcierce
- przyjemnie rozgrzewa skórę głowy zaraz po nałożeniu
- nie przesusza ani nie przetłuszcza włosów
- wydajna
Wady:
- dziwny zapach przypomina napar z zielonej kawy, na szczęście nie czuć go na włosach
- szczypie w oczy i podrażnia cerę, jeżeli przypadkowo spłynie na naszą twarz podczas nakładania
- ma naprawdę brzydkie opakowanie
- opakowanie jest nieprzeźroczyste, bardzo trudno sprawdzić stan zużycia wcierki
- powinna mieć atomizer albo dzióbek, zwykła, szeroka zatyczka z dziurką pośrodku to nieporozumienie
- naprawdę droga
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie