W Biedronce w szafie Bell pojawiły się te ciekawe zmieniające kolor pomadki i nie mogłam im się oprzeć.
Kilka lat temu było bardzo głośno o produktach tego typu. Kto pamięta przeźroczystą pomadkę z kwiatem w środku, albo mocno zielony róż w kremie do policzków testowany przez największych make up influencerów, ten wie.
Byłam zaskoczona gamą kolorystyczną, bo pomadek w szałowych kolorach jest aż 6! Bardzo cieszy mnie, że producent zapewnił testery do wybrania swojego ulubionego odcienia. Wytestowałam wszystkie kolory na dłoni i moim zdaniem:
Biały = najdelikatniejszy róż, trochę jaśniejszy niż kolor ust w moim zdaniem neutralnej tonacji
Żółty = przepiękna brzoskwinka, ciepła tonacja
Zielony = cudna fuksja, mocny żywy kolorek, raczej chłodny
Czerwony = przepiękna, delikatna czerwień, idealny kolor do koreańskiego gradientu
Fioletowy = niestety moim zdaniem trochę trupi kolorek wychodzi na dłoni, jest delikatnie zbyt siny i chłodny
Niebieski = tutaj podobnie, wyszło mi na dłoni trochę zbyt sino
Oczywiście warto samemu przetestować kolory, bo te pomadki mogą wyglądać zupełnie inaczej na ustach niż na dłoni, ale sama zdecydowałam się na zakup 3, w mojej opinii najładniejszych kolorów: żółtego, zielonego i czerwonego.
Mam je już ponad miesiąc i uważam, że to najfajniejsze pomadki w sztyfcie jakie kiedykolwiek miałam. Ba! Kupiłam żółtą dla mojej kochanej Babci na Dzień Babci i mówiła, że jest zachwycona jak długo utrzymują się na ustach, a aplikacja jest bardzo wygodna.
Dlaczego ta magiczna pomadka od Bell to taki sztosik?
Po 1, efekt zaskoczenia na twarzach znajomych i rodziny kiedy wyciągam moją pomadkę, a ona jest w kolorze kredki, a nie typowej pomadki do ust - bezcenne.
Po 2, pomadka choć wygląda jak śmieszny gadżet, jest bardzo trwała i "wgryza się" w usta już po kilku minutach od aplikacji. Zauważyłam, że im dłużej potrzymam ją na ustach bez odbijania w chusteczkę, tym bardziej kolor jest nasycony. Nasycenie koloru zależy również od ilości warstw.
Po 3, ściera się bardzo równomiernie i wygląda to chyba najładniej ze wszystkich barwiących usta produktów typu tint, jakie używałam. ZERO, zero brzydkiego schodzenia pomadki z wewnętrznej części ust! Wiadomo, nie daje efektu matu i pięknego, nasyconego koloru z pełnym kryciem, jak matowe, wielogodzinne pomadki, ale na co dzień, do pracy, pod maseczkę jest świetną alternatywą.
Po 4, aplikacja jest bardzo prosta. Te wszystkie tinty, długotrwałe pomadki zazwyczaj mają aplikator, którym wcale nie jest tak prosto namalować idealne usta. Tutaj nie ma najmniejszego problemu z aplikacją i właśnie dlatego ten produkt kupiłam mojej już prawie 80-cio letniej Babci.
Po 5, nie jest matowa, więc nie wysusza ust. Ma bardzo przyjemną, śliską konsystencję, dokłada się bezproblemowo i nie rozlewa poza kontury.
Po 6, kolory są ładne i żywe, a usta wyglądają na zadbane i soczyste.
Z wad, które znaleźć jest naprawdę trudno, to pomadką nie nadamy pełniejszego kształtu ustom - niestety to po prostu nie działa i trzeba może poszukać konturówki i to z nią popróbować? Pomadka po aplikacji zostawia też ślady już utlenionego koloru na sztyfcie, więc przed nabraniem kogoś trzeba pomadkę przetrzeć np. chusteczką :P
Zalety:
- gama aż 6 kolorów
- ciekawy gadżet
- łatwa, bezproblemowa aplikacja
- super efekt intensywnego i soczystego koloru na ustach
- pachną praktycznie niewyczuwalnie
- dla każdego: dla dziecka i dorosłego
- kolor utrzymuje się nawet po posiłku, a nawet po całym dniu!
- zjada się bardzo ładnie i zupełnie nie zostawia granicy koloru, ani jakiś paproszków
- nie rozlewa się
Wady:
- za pomocą tych pomadek nie da się raczej nadać pełniejszego kształtu wargom. Nie są one kryjące i nie wygląda to zbyt ładnie kiedy wyjeżdżamy za kontur ust.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie