Resibo Happy Hands, Green Tea & Peach Moisturizing Hand Cream Nawilżający krem do rąk `Zielona herbata i brzoskwinia`

Krem do rąk resibo otrzymałam w ramach gratisu w Ekorewirze. Nie powiem, bardzo się ucieszyłam, bo kremy do rąk zużywam bardzo szybko i noszę w każdej torebce. Trochę z tej racji zajęło mi zużywanie go, natomiast dzięki temu mam go naprawdę dobrze przetestowanego. Krem jest gęsty i należy do tych tłustych. Nieprzyjemnie tłustych, oblepiających i długo się wchłaniających. Co prawda dzięki temu łatwo i przyjemnie się rozprowadzał na skórze, nie mniej było to bardzo irytujące, kiedy po posmarowania plamiłam nim swetry, spodnie, kurtki. Samo działanie kremu zdecydowanie nie było tego warte - nawilżał skórę na krótko i to w niewielkim stopniu. Ładnie za to pachniał - jak odsłodzone icetea. Dzięki swojej formule krem jest bardzo wydajny - czuć go na skórze tak długo, że po prostu nie ma ochoty się go dokładać. Tak więc opakowanie nosiłam w torebce jakieś cztery miesiące. I zużyłam je do końca - aluminiowa tubka ma ten jednen plus, że produkt idzie łatwo zużyć do końca. Nie kupię. Znam ciekawsze kremy, przyjemniejsze w użyciu.

To mój pierwszy produkt marki Resibo. Pojemność 50 ml. Zamknięcie na odkręcany korek. Nie lubię takich rozwiązań przy kremach do rąk, ale rozumiem, że przy aluminiowej tubce inaczej się nie dało. Przed pierwszym użyciem przy pomocy kolca ukrytego w zakrętce musimy przebić aluminiowe zabezpieczenie tubki. Tubka z aluminium jest trochę mało praktyczna, gdy zużyjemy już trochę kremu - przy naciskaniu i zgniataniu opakowania wydostaje się zbyt mało lub dużo produktu. Krem ma mega dziwny zapach. Spodziewałam się rześkich nut zielonej herbaty i słodyczy owoców w postaci brzoskwini, a przy pierwszym użyciu zastanawiałam się czy nie kupiłam zepsutego produktu, gdyż zapach jest bardzo nieprzyjemny, trochę jak fermentujące już owoce, że nie przytoczę bardziej drastycznego skojarzenia, które przyszło mi od razu na myśl. W związku z tym zapachem ciężko się tego kremu używa. Krem ma lekką konsystencję, nie jest zbyt gęsty. Szybko się go wsmarowuje i momentalnie się wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy. Wygładza skórę dłoni, lekko nawilża, ale nie jest to w moim odczuciu nawilżenie długotrwałe. Właściwie po chwili zapominamy, że krem był w użyciu... Plus za wegańską formułę i 98,5% składników pochodzenia naturalnego, ale krem jako taki mocno mnie rozczarował.

Krem kupiłam jako dodatek do jednej z gazet. Miałam już wcześniej kilka produktów z Resibo, w tym spodobał mi się skład. Masło shea na drugim miejscu? Biorę! No i chciałam dać szansę innemu zapachowi niż mój klasyczny krem. I ten zapach mnie zgubił. Zielona herbata i brzoskwinia? Dobre sobie. Krem bezpośrednio po aplikacji pachnie po prostu stęchlizną. Po kilku minutach zapach ulatnia się (a może to ja się przyzwyczajam?), ale te pierwsze momenty po wysmarowaniu rąk są straszne... Podoba mi się się określenie z opinii poniżej - przepocone skarpety z serem, to może być to! Krem nie zostawia tłustego filmu, szybko się wchłania. A wraz z wchłonięciem praktycznie znika poczucie, że posmarowało się ręce kremem. Nie oczekiwałam cudów, ale gdy na liście składników zobaczyłam masło shea jako drugi (!) składnik, myślałam, że krem otuli dłonie na zdecydowanie dłużej. Porównując krem z moim faworytem z L'occitane, gdzie na drugim miejscu również znajduje się masło shea - to jak rozmawianie na dwa zupełnie różne tematy. Resibo to m.in. minimalistyczne, cieszące oko opakowania i tak też jest w tym wypadku. Niestety piękne opakowanie w tym wypadku nie oznacza równie pięknego wnętrza.

Krem ten dorwałam jako dodatek do jednej z gazet. Nie planowałam tego zakupu, był w pełni spontaniczny. Czasami zaglądam, co tam ciekawego w dodatkach do gazet i po prostu ów krem rzucił mi się w oczy. A, że naturalne kosmetyki ubóstwiam i oczywiście nasze polskie super marki kosmetyczne, to nie mogłam przejść obojętnie ;). Kosztował kilkanaście złotych wraz z gazetą. Moje dłonie mają takie okresy, kiedy nie są suche i kiedy są totalnie suche. Być może ma to związek z cyklem miesiączkowym, bo przecież ma on duży wpływ na całe nasze kobiece ciała i nie tylko ciała. W każdym razie dłoni czasami prawie wcale nie muszę pielęgnować, a innym razem krem musi być nakładany po każdym myciu, bo inaczej z łatwością powstają wypryski egzemy. No i tym razem nakładałam kremik Resibo o zapachu zielonej herbaty i brzoskwini. Działanie ma naprawdę dobre. Nie brakuje tu nawilżenia, które jest pół na pół dogłębne i powierzchniowe. A mianowicie nawilża na dłużej głębsze warstwy naskórka i zostawia przy tym cienką warstwę ochronną, która dodaje skórze blasku. Zyskują na tym też paznokcie i ich okolice, gdyż zmiękcza suche skórki. Zdecydowanie regularne używanie miało wpływ na utrzymanie dobrej kondycji skóry tych części ciała. Jednak z zapachem jest coś ewidentnie nie tak... Zielona herbata i brzoskwinia? Ja bym powiedziała, że to przepocone skarpety z żółtym serem. A przynajmniej przy rozprowadzaniu. Naprawdę, nie żartuję - zapach przypomina mi brudne skarpety połączone z intensywnym zapachem żółtego sera. Potwierdza to mój narzeczony, którego ta woń raz wręcz odrzuciła. Aczkolwiek po rozprowadzeniu zapach się układa i czuć na pewno herbatę, ale czy brzoskwinię? Ta herbata nie jest też niczym odkrywczym - jest delikatna, wytrawna. Takie klimaty trzeba lubić, a ja jestem do nich nastawiona nad wyraz neutralnie. Byłabym z tego gagatka w stu procentach zadowolona, ale naprawdę nie mam ochoty więcej razy czuć tego dziwnego aromatu, który unosi się nawet przez chwilę. Opakowanie to aluminiowa tubka z plastikową zakrętką. Lubię te metalowe tubki, które można mocno zgnieść i wydobyć jak najwięcej produktu ze środka. Niektórzy uważają je za nieestetyczne, a ja uważam, że właśnie w tym chaosie kryje się estetyka. Jak ktoś ma artystyczną duszę to mnie zrozumie :D. Ponadto podoba mi się szata graficzna. Ten beżowy kolor i liniowe rysunki robią dobrze moim oczom ;). Całość ma dobrą jakość. Pojemność to 50 ml.

Z Resibo znam raptem kilka produktów, w tym mój ukochany olejek do demakijażu. Kremu do rąk jeszcze nigdy nie miałam. Kompletując prezenty gwiazdkowe natknęłam się na promocję kremów do rąk na stronie marki. Wzięłam więc na próbę również dla siebie. Obecnie mamy środek zimy, a moje dłonie na skutek pogody i częstego mycia są w kiepskim stanie technicznym. Tubka wykonana jest z aluminium i zawiera standardową ilość produktu, bo 50 ml. Nie przeszkadza mi ten rodzaj materiału, dozowanie przebiega dość sprawnie. Nie miałam też problemu z dokładnym wydostaniem resztek. Szata graficzna jest piękna i elegancja. Zakrętka czarna, plastikowa, dość spora, co dla mnie jest plusem, bo wygodniej mi się ją okręca i zakręca. Produkt ma dość specyficzny zapach. W pierwszych minutach nawet lekko mnie odstraszał, bo był bardzo intensywny. Na szczęście po chwili wietrzeje i jest znośny. Nie zaliczyłabym go jednak do atutów. Konsustencja fajna, gęsta i kremowa. Fajnie się z nią pracuje. Bezproblemowo się nakłada i rozprowadza. Szybko się wchłania. Zostawia dość hojną warstwę ochronną, ale jednocześnie się nie lepi. Spokojnie można go używać w biegu, pracy czy w szkole. Skład super. Wydajność na czwórkę, powiedzmy, że może być. Kupiłam w promocji za 9 zł, taka cena jest jak najbardziej okej. Niestety działanie jest raczej średnie, doraźne. Zaraz po aplikacji rzeczywiście czuć nawilżenie, regenerację oraz odżywienie. Znikają suche skórki, skóra staje sie miękka i wygładzona. Jednak efekt ten znika zaraz po myciu rąk i wracamy do punktu wyjścia. Faktem jest, że miał u mnie utrudnione zadanie, bo naprawdę mam teraz mocno przesuszone dłonie. Gdyby nie ten zapach, to z sympatii do marki mogłabym podwindować ocenę do 4. Z przykrością jednak dostaje ode mnie trójeczkę.

Krem jak krem... Dobrze nawilżał skórę dłoni, szybko się wchłaniał. Zapach bardzo przyjemny, lekko świeżo - słodki. Skład jak najbardziej naturalny. Minus za opakowanie! Jednak nie lubię metalowych, ponieważ pod koniec użytkowania produktu, trudno jest cokolwiek wydobyć z opakowania, tym bardziej po przecięciu opakowania. Również minus za zamknięcie, które jest zakręcane, zdecydowanie wolę zamknięcie na "klik". Cena jak na Resibo, to całkiem ok, do tego kupiłam ten krem w Kontigo w mega niskiej cenie. Sam raz na raz.

Krem ma lekką konsystencję, szybko się wchłania. Zapach jest w porządku, ale może drażnić, jest mocno wyczuwalny. Ładne i praktyczne opakowanie, fajny do torebki. Sprawdzał mi się w lecie, ale teraz, kiedy nadchodzi jesień, szukam czegoś mocniej nawilżającego i odżywczego. Stosunek jakości do ceny jest rozsądny, pewnie jeszcze kiedyś kupię właśnie z zamiarem wrzucenia do torebki.

W okresie jesieni oraz zimy kremy do rąk są niezwykle obowiązkowym elementem w mojej kosmetyczce. Schodzi ich u mnie całkiem sporo i nie wyobrażam sobie nie mieć chociaż jednego kremu przy sobie. Potrafię stosować je kilka razy dziennie, ze względu na, że w mojej pracy często muszę sięgać po środki do dezynfekcji rąk, a także często je myje. Często sięgam po nowości w tej kategorii, bo też i do tej pory nie miałam do czynienia z taką propozycją, która sprawiłaby, że chciałabym trwale z niej korzystać. Tym razem zdecydowałam się na nowość od marki Resibo. Do tej pory nie miałam do czynienia ze zbyt wieloma kosmetykami od tego producenta, ale ma on naprawdę dobre opinie, więc myślę, że warto się nim zainteresować. Recenzowany przeze mnie produkt to wersja z zieloną herbatą oraz brzoskwinią. Wedle producenta ma on posiadać intensywne działanie nawilżające, wygładzające, odżywcze, regenerujące oraz niwelujące drobną depigmentację skóry. Kremik zamknięty został w opakowanie w formie solidnie wykonanej tubki o pojemności 50 ml. Dominuje na niej odcień bardzo jasnego beżu wpadającego praktycznie w biel, ale także takie informacje jak logo producenta, nazwa kosmetyku i jego podstawowe właściwości. Opakowanie jest bardzo proste pod względem graficznym i nieco różni się od innych kosmetyków tego producenta, jednakże jest bardzo ładne i eleganckie. Krem ma bardzo przyjemną, gęstą i treściwą formułę, a także biały odcień. Pachnie cudownie, ewidentnie czuć w nim nuty brzoskwini oraz herbaty, które bardzo lubię i które razem stanowią cudowne połączenie. Produkt szybko się wchłania i nie pozostawia lepiącej warstwy. Nie ma potrzeby aplikować go w dużej ilości. Trzeba mu jednak przyznać, że spełnia wszystkie obietnice producenta, o jakich udało mi się doczytać. Przede wszystkim wspaniale nawilża i błyskawicznie poprawia ogólny stan dłoni, nie tylko w odczuciu, ale także i w jej wyglądzie. Dodatkowo nadaje skórze niemałej miękkości, odżywienia, jak i regeneracji. Bardzo podoba mi się fakt, że produkt daje nam prawdziwe działanie pielęgnacyjne. Moim zdaniem jak najbardziej warto zaopatrzyć się w te propozycję od marki Resibo. Cudownie sprawdza się w swojej roli i wspaniale pielęgnuje. Robi dokładnie to, co powinien robić dobry krem do rąk. Zdecydowanie polecam, myślę, że warto na niego polować na różnych promocjach.