Claresa Sassy Yet Classy Mat Lipstick Matowa pomadka do ust

Trafiła do mnie pomadka w odcieniu 12 - Groovy. Odcień nudziakowy, ciepły, ale nie przesadnie. Bardzo mi się podoba. Usta po niej wyglądają sucho, zazwyczaj pociągałam po niej jakimś błyszczykiem. Konsystencja jest na tyle zbita, że po dwóch tygodniach używania zaczęła mi wypadać z opakowania, które swoją drogą wygląda bardzo ekonomicznie. Trwałość bardzo mała. Pomadka odbija się na szklance, jedzeniu i szybko znika z ust. Na plus to, że zjada się równomiernie.

Mam odcień nr.12 Groovy. Jest to kolor, który na moich ustach (naturalnie jasno różowych) wygląda ciepło, ale nie pomarańczowo. Jest to średni nudziak. Pomadka ma taką zbitą konsystencję, po kilku pociągnięciach po ustach rozgrzewa się i staje się bardziej kremowa. Jest matowa, ale nie zastyga. Przy każdym łyku napoju odbija się na szklance. Po posiłku pozostaje po niej już tylko ślad. Przy codziennym stosowaniu wysusza usta. Opakowanie wygląda tanio i trochę tandetnie. Do tego przy mocniejszym nacisku na usta sama się wkręca z powrotem do opakowania, malując się trzeba przytrzymywać. No słabe to.

Uwielbiam produkty do paznokci marki Claresa i ze względu na nie skusiłam się na wypróbowanie oferty makijażowej. Pomadki Sassy Yet Classy mają przepiękne kolory, uwielbiam takie zgaszone odcienie. Mają bardzo przyjemną konsystencję i nie przesuszają ust, jednak niestety ich trwałość jest słaba, nie wytrzymują na ustach nawet godziny bez poprawek. Z tego względu raczej więcej po nie nie sięgnę. A szkoda, bo gdyby trwałość była trochę lepsza, to zdecydowanie stałyby się moimi ulubieńcami.

Wiele lat szukałam zamiennika szminki od Charlotte Tilbury Pilow Talk. Zawsze coś było nie tak. Chociaż kolor jest dość łatwy do podrobienia, to z formułą był zawsze problem. A to zbyt kremowe, a to zbyt przejrzyste itd. I dopiero ta zbliża się w moim odczuciu najbardziej do oryginału, chociaż jest trochę bardziej tępa i sucha, to u mnie na ustach wygląda dość podobnie i daje podobne odczucie, takiego sylikonowego poślizgu. Mowa oczywiście o odcieniu 12 Groovy. Kolor jest piękny, idealny nudziak dla mnie na codzień, nie rzucający się w oczy i zjadający się naturalnie, bez prześwitów. Utrzymuje się super, do posiłku, a potem trzeba poprawić. Do tego nie wysusza ust jakoś masakrycznie, a jest to pomadka matowa. Jedyne, co mi się nie podoba to opakowanie: kiczowaty plastik. Chociaż w sumie przypomina stylistyką wszystkie opakowania od Claresy, więc nie powinnam się na tym nawet skupiać. Jednak opakowanie tej szminki jest na tyle źle zrobione, że trzeba uważać, aby na pewno dobrze ją przekręcić do samego końca, żeby kliknęła, w przeciwnym razie może się wysuwać i zniszczyć o skuwkę np kiedy wrzucimy ją do torebki luzem. Claresa powinna popracować nad tym, bo mimo, że produkt jest tani, szkoda go zniszczyć.

Kupiłam szminkę nr 12 Groovy bo znana Youtuberka porównywała ją do kultowej Pillow Talk od Charlotte Tilbury. Oryginału nie miałam więc nie mogę się odnieść. Nie byłabym sobą gdybym nie wzięła od razu drugiej sztuki w kolorze Seductive (nr 15) Już po pierwszym użyciu wiedziałam że miłości z tego nie będzie ale dałam jej szanse. * Tandetne plastikowe opakowanie które nie grzeszy trwałością -pęka nasadka i szminka otwiera się samoistnie. Do tego brzydka naklejka z grafika przedstawiającą sama nie wiem co. Kosmetyk wygląda bazarkowo i kiczowato. Nie kosztował dużo bo 9 zł ale inne marki drogeryjne których szminki można kupić w podobnej cenie mają opakowanie zwykłe ale ładne. Osobiście wstydziłabym się wyciągnąć Claresę w towarzystwie. * Konsystencja jest bardzo tępa i ciężka w nakładaniu. Rozumiem że to produkt o matowym wykończeniu i nie będzie aksamitnie kremowy ale bardzo źle się go nakłada. Jest sucha i nie sunie po ustach. Trzeba przyłożyć więcej siły co może skończyć się kiedyś złamaniem sztyftu. Odczucie na ustach jest mało komfortowe. Czuć że mam warstwę kosmetyku który dziwnie ściąga usta. Ma niby nawilżać je bo zawiera masła i woski ale ja nie odczuwam właściwości pielęgnujących. Mam za to ochotę ciągle oblizywać usta bo czuję wręcz suchość. * Trwałość raczej słaba. Nie zastyga i łatwo migruje poza kontur. Posiłku nie przetrwa .Muszę często zerkać w lusterko i pilnować czy nie rozmazała się . * Kolor 15 jest bardzo ładny taki zgaszony róż, nieco ciemniejszy od mojego naturalnego odcienia warg, delikatnie je podkreśla nie przerysowując całego make-upu Groovy nr 12 to jasny ciepły nudziak. U mnie wygląda wręcz korektorowo, pudrowo ,usta wyglądają brzydko z tą szminka , lepiej już nie nakładać nic. Ten mat na ustach wygląda sucho, skóra marszczy się i wygląda niechlujnie . Szminkę w odcieniu Groovy wyrzuciłam, Seductive zostawiłam tylko i wyłącznie ze względu na ładny kolor ale i tak rzadko ją używam. Podejrzewam że przy następnych kosmetycznych porządkach wyląduje w śmietniku. Nie polecam matowych pomadek Sassy Yet Classy od Claresy

Pomadki Claresa mają piękne ciepłe odcienie, jednakże w wersji matowej nie pasuje mi niekomfortowe uczucie, jakie pozostawiają na ustach. Pomadka nie wysusza co prawda ust, ale jednak czuję, jakbym miała usta pokryte cienką gumowatą warstwą... Sama aplikacja produktu nie należy do przyjemnych, bo nakłada się ją dość tępo. Do plusów mogę zaliczyć ładny delikatny, waniliowy zapach, trwałość i estetyczne opakowanie. Jednak to za mało, nie polecam tego produktu .

Kupiłam ta pomadkę z myślą o nawilżeniu moich ust i taka właśnie jest. Po nałożeniu nie ma uczucia wysuszenia ust, a jej noszenie jest bardzo komfortowe oraz niezauważalne. Trochę gorzej jest z trwałością pomadki, która ściera się przy jedzeniu i piciu, ale producent nie obiecywał noszenia jeden warstwy cały dzień. Aplikowanie pomadki jest trochę problematyczne, ponieważ ma ciężką do nałożenia konsystencję. Po jednokrotnym nałożeniu pozostaje bardzo cienka warstwą pomadki, ale dla nawilżenia i matowego koloru warto jej używać.

To już moje trzecie opakowanie tej pomadki. Kupuję numer 12 i on mi chyba nie jest przeznaczony. Pierwsza złamana a druga zagubiona. No cóż do trzech razy sztuka. Kolor 12 jest tak cudny.. jest to idealny nude, nie za brązowy, nie za różowy. Ideał. Doświadczenie z tymi pomadkami dało mi do myślenia na temat ich formuły. Pierwsza którą zakupiłam ok rok temu była przyjemnie matowa. Ostatnie wersje są już bardziej tępe w użyciu. Niestety sprawia to, że nad malunkiem ust musimy poświęcić więcej czasu i być delikatnym gdyż łatwo może się złamać. Nie mniej jednak dla tego koloru jestem w stanie to przeboleć a przyszłościowo mam nadzieję, że formuła zostanie poprawiona:)

Pomadka w bardzo dobrej cenie dzięki której usta wyglądają na zadbane i piękne. Pomadka daje matowe wykończenie, nie uwidacznia suchych skórek i zdecydowanie nadaje ustą ładny kolor. Spokojnie utrzymuje się na ustach prze większość dnia. Jak dla mnie to odkrycie za tak niską cenę które warto wypróbować.

Mam odcień 12, który niemal zawsze jest wykupiony. Zrobił się na niego hype po tym, jak na instagramie zasłynął jako zamiennik Pillow Talk od Charlotte Tilbury. Nie mam pomadki CT dla porównania, więc nie wiem, czy rzeczywiście pomadki są podobne, ale jeśli pomadka CT kosztuje krocie i ma taką konsystencję jak Claresa, to ojjj nie warto :D Kolor jest ładny. Pudrowy, delikatny nudziak, przygaszony. Myślę, że wielu osobom będzie pasował. Tutaj nie mam zarzutów, kolor jest faktycznie piękny. Natomiast konsystencja tej pomadki to dramat. Nie wiem czy ja źle trafiłam, czy to norma, ale jest tak sucha i tępa w użyciu, że bardziej denerwuje, niż zachwyca. Rozumiem, że miał być mat i że mat rządzi się swoimi prawami, ale np. szminki Mac czy Nyx już tak tępe nie są. Ale rozumiem, 12 zł to wiadomo, że jakość nie będzie pierwszorzędna. Niestety moim zdaniem nie jest warta nawet tych 12 zł. W moim odczuciu kolor jest dość podobny do MAC Velvet Teddy. Też klasyk, też piękny nude, ale rozprowadza się na ustach jak marzenie! Zdecydowanie polecam dopłacić trochę więcej, ja mam Velvet Teddy w wersji mini i dużo przyjemniej mi się jej używa. Claresa nie zostanie ulubieńcem. Trwałość jest jak w typowej pomadce - do pierwszego posiłku. Zostawia ślady na szklankach. Natomiast producent nie obiecywał tutaj niczego, więc nie mam pretensji. Przy dokładaniu jej w ciągu dnia niestety można czuć dyskomfort. Ściera się nierówno i bardzo wysusza usta, więc noszenie jej cały dzień jest trochę udręką. Ale da się przeżyć, z tym, że moim zdaniem nie będzie to pomadka na co dzień. Moje usta są bardzo suche, wolę im nie dokładać cierpień ;)

Pomadkę kupiłam zachęcona genialnymi lakierami hybrydowymi marki Claresa, z ciekawości czy produkty do makijażu tej marki będą równie wysokiej jakości. Pomadki mają przepiękne kolory, wybrałam brudny, zgaszony piękny róż. Konsystencja jest kremowa jak na matową pomadkę, zupełnie nie ma uczucia przesuszenia czy ściągnięcia ust. Nakłada się ją łatwo i równomiernie. Niestety taka konsystencja ma swoją cenę - trwałość jest bardzo kiepska i właśnie z tego względu nie kupię jej ponownie. Inną, mniejszą wadą pomadki jest jej opakowanie - wieczko niestety nie trzyma się i w torebce zawsze odpada, przez co pomadka jest otwarta i narażona na uszkodzenia czy kontakt z innymi przedmiotami.

Ostatni szał na markę Claresa zachęcił mnie do zakupu tych szminek. Posiadam numery: 12 Groovy oraz 14 Tease. Są to bardzo przystępne cenowo pomadki i bardzo fajne. Mają przyjemną konsystencję, która przyjemnie sunie po ustach, a jednocześnie są matowe. Myślę, że formułą dorównują pomadkom z wyższych półek cenowych. Kolory są bardzo twarzowe. Oba z kolorów, które posiadam są nudziakami, kolor 14 wpada bardziej w pomarańcz/rudy, a 12 w różowy. Bardzo je lubię, idealnie sprawdzają się na co dzień. Utrzymują się dobrze, jak standardowe pomadki kremowe. Jedynym minusem, za który odejmuję jedną gwiazdkę jest opakowanie. Jest tandetne, trochę jak z bazarku. Design też do mnie nie trafia, jednak ze względu na sam produkt i formułę spróbuję innych kolorów. Gdyby firma zmieniła opakowanie byłby to zupełny hit dla mnie! Jeszcze dostępność nie jest najlepsza, nie można jej raczej dostać stacjonarnie.

Mam dwa odcienie, numer 12 i 15 i są wręcz cudowne. Pięknie wyglądają na ustach, równomiernie się zjadają, nie wysuszają ust, a ich trwałość jest naprawdę świetna. Cena w stosunku do jakości śmiesznie niska, używam ich aktualnie prawie codziennie. Warto kupić i sprawdzić samemu!

Postanowiłam zakupić tę pomadkę, kiedy usłyszałam, że to zamiennik mojej ulubionej Pillowtalk od CT. No cóż z tym zamiennikiem to nie jest różowo, zupełnie inna formuła, kolor też nie do końca porównywalny, natomiast nie zmienia to faktu, że jest to bardzo udany kolorystycznie nudziak! (12). Pomadka ma nieco dziwnawą konsystencję, poprzez połączenie silikonu, parafiny i glinki tworzy się dość osobliwa formuła, co nie znaczy zła. Na początku bylam nieco skonsternowana i nie wiedziałam co myśleć, bo jest to taki dziwny mat, który migruje na szklanki. Niemniej zostaje też w określonej ilości na ustach. Lekko je ściąga, ale nie powodując jednak dyskomfortu. No, ale ściągnięcie jest widoczne. W sumie, jak na produkt za kilkanaście złotych jest naprawdę fajny. Nawet najlepsze z pomadek drogeryjnych, które w zasadzie wszystkie, jakich używałam wysuszały mi usta (i to za większe pieniądze). Ale chyba jednak taki efekt harmonijki nie przypadnie mi ostatecznie do gustu i pomadka nie trafi do mojej torebki. Wstawiam foto pomadki plus Pillowtalk. Moim zdaniem Pillowtalk zdecydowanie lepiej wygląda na ustach, nie powoduje efektu pomarszczonych ust, ma ladniejszy dla mnie kolor, więcej różowych tonów, no i jest zdecydowanie bardziej komfortowa. Także zamiennik CT to to nie jest. Mimo to polecam na wypróbowanie:)