Jak wiadomo kawa jest świetna na przebudzenie i doskonale sprawdza się w tym względzie również w kosmetykach, zwłaszcza w kremach pod oczy. Z racji, że z marką Bioup mam głównie pozytywne wspomnienia, skusiłam się swego czasu na zakup ówczesnej nowości czyli kremu pod oczy. Leciutki, nawilżający, wygładzający - idealny na ciepłą porę roku kiedy to bogatsze kremy stają się zbyt ciężkie, ale jednak szkoda rezygnować z dodatkowej ochrony delikatnej skóry wokół oczu.
Pod względem estetycznym i użytkowym krem spisał się doskonale. Opakowanie jest zgrabne, smukłe, niewielkich wymiarów, więc łatwo go wziąć ze sobą w podróż. Większość kremów pod oczy na ogół jest zamknięta w tubce, a tutaj miła niespodzianka, bo nawet tak niewielkie opakowanie jest wyposażone w wygodną pompkę. Higienicznie, komfortowo, łatwo wydobyć produkt i wycisnąć niewielką ilość dokładnie tyle ile nam trzeba. Na opakowaniu jest naklejka, ale nie zajmuje jego całej powierzchni, więc z boku widać poziom zużycia i można kontrolować kiedy krem się skończy.
Co do zapachu to jest ledwo, ledwo wyczuwalny. Na początku prawie nic nie czuć, ale jeśli powąchamy z bliska, to wyraźnie możemy poczuć bardzo delikatny kawowy zapach, bardziej jak coś przetworzonego niż świeże ziarna kawy - krem kawowy albo ciasto.
Krem ma postać nieco wodnistej emulsji w kolorze kawy z mlekiem. Mam wrażenie, że wraz ze wzrostem temperatury krem stał się nawet rzadszy, bo na początku aż tak nie rzuciło mi się to w oczy. Jest dzięki temu lekki, wystarczy dosłownie duża kropla na posmarowanie skóry, ale wolałabym żeby był ciut gęstszy. Sporo razy bowiem zdarzyło mi się, że krem wręcz zjechał mi po palcu. Podejrzewam, że w okresie zimowym nie będzie to problemem, no ale ostatnio gdy było gorąco to krem stał się wręcz półpłynny.
Na skórze jest wyjątkowo lekki, wchłania się szybko bez uczucia lepkości. Dzięki swojej beżowej barwie mam wrażenie, że subtelnie ujednolica kolor skóry. Oczywiście w żaden sposób nie kryje, ale stanowi fajną bazę do skorygowania kolorytu jeśli mamy tendencję do nierównej barwy w tych okolicach. Krem łatwo się dogaduje z innymi kosmetykami (np. inny krem z filtrem) oraz z makijażem. Stanowi dobry podkład do korektora czy pudru, nic się nie roluje ani nie warzy.
A działanie? Bardzo sympatyczne. Nie jest to krem, który daje potężną dawkę nawilżenia. Raczej delikatnie nawadnia, daje uczucia ukojenia i ulgi jeśli czujemy suchość pod oczami. Odrobinę rozświetla, przyjemnie wygładza i zmiękcza. Likwiduje napięcie i suchy wygląd skóry. Nie podrażnia i nie piecze oczu nawet jeśli się do nich trochę dostanie. Jeden drobny minus to taki, że właśnie łatwo migruje do oczu pomimo tego, że nie nakładałam go bardzo blisko. Jak wspomniałam - nie powoduje uczucia pieczenia, ale oczy mi trochę łzawiły gdy poczułam, że się do nich dostał.
Jest to krem idealny na lato - likwiduje suchość i nadaje promienności, ale w ogóle nie czuć, że go mamy na skórze. Szybko się wchłania, nie obciąża, nie podrażnia, a minimalnie koryguje zaczerwienienia. Drobne niedociągnięcia sprawiły, że nie daję maksymalnej oceny, ale moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne i mogę go tylko polecić jeśli chcemy lekko nawilżyć skórę pod oczami.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie