Garnier Hydra Bomb, Sheet Mask Super Hydrating + Rebalancing Hyaluronic Acid + Extract of Green Tea Nawilżająca maska na tkaninie

Maseczka w płachcie od Garniera z serii Hydro Bomb okazała się być świetną propozycją w momencie, kiedy moja skóra potrzebuje ukojenia oraz wygładzenia. [Mówię o Super Hydrating + Rebalancing Hyaluronic Acid + Green Tea] Zamknięta jest w zielonej saszetce z nacięciami po bokach, które dodatkowo ułatwiają użytkowanie. Na opakowaniu zawarte są wszystkie niezbędne informacje dotyczące tego produktu. Według producenta wersja zielona ma zapewnić oczyszczenie, nawilżenie oraz przywrócenie równowagi naszej skórze. Natomiast sama płachta jest w kolorze białym, czuć, że jest wykonana z miękkiej i przyjemnej dla skóry tkaniny. Idealnie dopasuje się do każdego kształtu twarzy, gdyż ''przyklejając'' ją do skóry mamy po bokach widoczne nacięcia dzięki którym możemy właśnie odpowiednio sobie ją dopasować. Wymagany czas trzymania jej na skórze to 15 minut. Esencji w opakowaniu według producenta ma być aż cała jedna butelka i tutaj fakt, jest tego całkiem sporo, ale wątpię iż naprawdę została użyta tu cała buteleczka serum.. Posiada delikatny, wręcz bardzo subtelny ale przyjemny zapach, więc dodatkowo umila to czas jej użytkowania. Jeśli chodzi o efekty, to na mojej wrażliwej mieszanej, ale jednak bardziej suchej skórze sprawdziła się naprawdę całkiem nieźle, stosowana zarówno w porannej jak i wieczornej pielęgnacji. Maseczka ukoiła ją oraz wygładziła. Uważam, że stosunek jakości do ceny, biorąc pod uwagę oczywiście również efekty jest jak najbardziej w porządku i warto skusić się na jej zakup. Bardzo często występuje w cenie promocyjnej np. w drogerii Rossmann. Maseczka ani mnie nie podrażniła, ani nie uczuliła. Efekty są szybko widoczne, więc naprawdę od czasu do czasu warto jej sobie użyć. Oczywiście nie jest to jakaś super ekstra mega łał spektakularna maska, znam o wiele lepsze, ale podczas zakupów we wspomnianej drogerii często zerkam czy jest w promocji i jeśli tak to wtedy ląduje w moim koszyku ????

Uwielbiam tego rodzaju pielęgnację, a maski w płachcie stosuję zazwyczaj raz w tygodniu. Maski kupuje w Rossmannie lub zamawiam kilka sztuk online. Maska Hydra Bomb zachęca zieloną grafiką i oferuje głębokie nawilżenie - i taka właśnie jest. Wykonana z bawełnianej płachty, opakowanie jest estetyczne i praktyczne, latwo się otwiera i wyciąga maskę, która jest bogato nasączona serum (wystarczy jeszcze na szyję). Produkt idealnie sprawdza się w podróży (szczegóły latem po długim pobycie na sloncu) dając możliwość szybkiego odświeżenia i ochłodzenia skóry. Maska idealnie docięta, łatwo się ją nakłada i przylega do twarzy i się jej trzyma, nie zsuwa się nawet w trakcie ruchu ciała, co pozwala na wchłanianie się składników aktywnych. Zapach liści zielonej herbaty, przyjemy, wręcz odprężający. W składzie mamy właśnie zieloną herbatę u kwas hialuronowy. Po zalecanym czasie (trzymałam dłużej) ściągnęłam płachtę i wklepałam resztę produktu, traktując go jako serumm Maska nie podrażnia skóry i jest odpowiednia nawet dla osób z wrażliwą i atopową cerą. Efekt skóra jest głęboko nawilżona przez 24 h, ukojona i odprężona. Polecam wszystkie maski z tej serii.

Bardzo lubię te maski różnego rodzaju. Nie dość, że samej esencji jest całe mnóstwo to jeszcze ta przepięknie, ale delikatnie pachnie zieloną herbatą. W składzie znajdziemy też kwas hialuronowy. Świetnie nawilża skórę i daje ukojenie. Bardzo dobrze odświeża skórę, zmiękcza ją i wygładza. Polecam.

Maski w płachcie stosuję raz w tygodniu, żeby rozpieścić swoją skórę oraz żeby ją nawilżyć. Ta maska sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Fajnie odżywia skórę, dzięki niej moja twarz jest mocno nawilżona i pełna blasku. Ekstrakt z maseczki nie wysusza i nie podrażnia mojej skóry. Za to sprawia, że cera wygląda na zdrowszą. Kupuję w Rossmannie.

Maseczkę z Garniera kupiłam w Rossmanie. Opakowanie ma zieloną kolorystykę- przyciąga oko liśćmi zielonej herbaty na opakowaniu. Opakowanie jest łatwe w otwarciu. Maseczka ma piękny zapach zielonej herbaty. Jest dobrze dopasowana, ładnie przylega. Po użyciu skóra jest nawilżona, delikatna i miękka. Ma zdrowy blask. W opakowaniu jest duża ilość serum, które można nałożyć na szyję.

Maseczkę kupiłam w Rossmannie, lubię maski w płacicie ze względu na to, że są łatwe w aplikacji i ściągnięciu. Maska Garnier Hydra Bomb Super Hydrating +Rebalancing zamknięta jest w dużej saszetce w zielonej kolorystyce. Sama płachta bardzo mnie zaskoczyła, była prawie idealnie docięta, musiałam tylko przyciąć na wysokości ust. Maskę łatwo się nakłada, płachta dobrze przylegała do skóry i się jej trzyma, nie zsuwa się. Zapach liści zielonej herbaty, przyjemy, wręcz odprężający. W składzie mamy właśnie zieloną herbatę u kwas hialuronowy. Po zalecanym czasie ściągnęłam płachtę i wklepałam resztę produktu, traktując go jako serum, które warto wykorzystać. Co do efektów: +skóra nawilżona +odswieżona +zregenerowana Nie podrażnia mojej wrażliwej skóry, daje natomiast niezwykle ukojenie i gładkość skórze. Myślę, że to będzie hit tego lata.

Dla mnie ta maska działa delikatnie nawilżająco. Zdecydowanie nie mam po niej niesamowitego poczucia nawilżonej skóry. Standardowo, jak to w tego rodzaju maseczkach Garniera, plusem jest dobrze wyprofilowana płachta, którą łatwo dopasować do kształtu twarzy i duża ilość esencji. Dla mnie zapach jest raczej neutralny. Jest to przeciętniak wśród masek w płachcie, więc w regularnej cenie na pewno jej nie kupię, bo działanie jest dla mnie zdecydowanie za mało widoczne.

Maska w płachcie w bardzo przystępnej cenie (10zl). Maska jest wyprofilowana więc ładnie przylega do twarzy. Również pod oczami i w okolicach nosa. Przyjemny materiał płachty oraz zapach. Maska jest bardzo nawilżona płynem/kosmetykiem. Zdjęta po 20 minutach nadal była mocno mokra. Spokojnie można nałożyć specyfik na szyję. Skóra po zdjęciu plachty jest mocno nawilżona, miękka. Czuję ukojenie. Gdy użyłam maski na noc to rano skóra twarzy była nadal delikatna i nawilżona, promienna.

Różne maseczki Garniera kupiłam swego czasu na promocji w Rossmannie. Recenzowana jest ostatnią z listy, ale już na wstępie powiem, że nie jest ani najlepsza ani najgorsza. Zaznaczę jeszcze, iż jestem posiadaczką wrażliwej oraz trądzikowej cery i liczyłam, iż maseczka nawilży i trochę ukoi moją skórę. Maskę zamknięto w plastikowej saszetce, którą bez problemu mogłam otworzyć. Sama płachta okazała się standardowa dla Garniera – była dość gruba, jednakże dla mnie mogłaby być trochę większa po bokach. Płachta miała wygodne wycięcia, które pozwalały na dopasowanie jej do twarzy. Sama płachta była mocno nasączona esencją, ale nic z niej nie kapało i nie utrudniało jej rozłożenia. W saszetce pozostało dość sporo esencji, którą mogłam wykorzystać następnego dnia. Esencja miała zapach wyczuwalny, ale nie przeszkadzający. Maseczkę trzymałam raz przez zalecane 15 minut, a drugie opakowanie już 30 minut. W tym czasie maseczka ani trochę nie wyschła, mogłabym trzymać ją jeszcze sporo czasu. Nie odczuwałam żadnego pieczenia czy podrażnienia. Po jej ściągnięciu na skórze pozostała lepka, wilgotna warstwa esencji, którą wmasowałam w skórę. Wieczorem nie zauważyłam większych efektów stosowania, dlatego poszłam spać licząc na zobaczenie rezultatów rano. Następnego dnia moja skóra była delikatnie nawilżona, zniknęły pojedyncze suche skórki, ale efekt nie był długotrwały i nie powalał na kolana. Na pewno nie mogę potwierdzić efektu ukojenia czy oczyszczenia – moje zmiany trądzikowe pozostały takie same jak przed użyciem maseczki. O efekcie przywrócenia równowagi możemy zapomnieć. Chociaż nie wyszło mi nic nowego, co już mogę zaliczyć na plus. Ogólnie muszę powiedzieć, iż działanie maseczki było niewielkie, a głównie zaliczam do nich opicie skóry esencją, która jej nie zaszkodziła, ale też jakoś super nie pomogła. Podsumowując, ta maseczka bardzo mocno przypomina mi maseczke nawilżającą z tej samej serii - Hyaluronic Aloe Tissue Mask. Niby w porządku, ale efekt niewielki. Garnier ma dużo lepsze maseczki w swojej ofercie, dlatego wydaję mi się, że tej nie warto kupować. No chyba że, ktoś już przetestować nawilżającą z aloesem i stwierdził, że jest cudowna. Mogłabym ją użyć ponownie, gdybym np. dostała ją w prezencie, ale sama raczej nie sięgnę po nią ponownie.

Na ogół nie kupuję tak "drogich" masek, ale stwierdziłam, że przetestuję coś fajnego i tak ta maska wpadła mi w ręce. Maska jest bardzo dobrze nasączona, po wyjęciu tkaniny z opakowania w środku zostaje jeszcze trochę esencji. Ma bardzo ładny zapach. Jest bardzo dobrze "skrojona", nie jest za duża (gdzie zazwyczaj maski są za duże na moją twarz). W okolicy policzków ma wygodne wycięcia, dzięki czemu maska idealnie przylega do twarzy. Po jej użyciu twarz jest baaardzo nawilżona, ukojona i odświeżona. Będzie to idealny wybór, gdy nasza cera jest w słabej kondycji i potrzebuje szybkiego i skutecznego ratunku. Trochę masek już przetestowałam i żadna nie dała mi aż tak dobrego, szybkiego i porządnego efektu, więc mimo troszkę wyższej ceny warto.

GARNIER maseczek do twarzy ma mnóstwo, aż ciężko się połapać :) zwłaszcza ze kilka ma podobne szaty kolorystyczne ???? Ta zielona akurat ma za zadanie nawilżać nasza twarz. Fajnie, co? :) A co tu ma działać?;) Składniki: => ekstrakt z zielonej herbaty - działa nawilżająco, antyoksydacyjnie => kwas hialuronowy - nawilża Czyli klasyk z kwasem hialuronowym, tak mogłabym to nazwać :) a czy ten klasyk działa? Co zauważyłam: ♥️fajnie odświeża skórę po całym dniu ❤️widocznie nawilża - skóra jest przyjemna w dotyku, wygładzona, ❤️dzięki nawilżeniu skora wyglada na lekko ujędrniona, bardziej „zbita” + Z innych plusów można wymienić płachtę , która jest porządnie nasączona esencją, starczy na dekolt i jeszcze może na kawałek ciała :) + oprócz tego płachta jest dość fajnie wycięta, wszystkie moje części twarzy się tam mieszczą i nic nie sprawia dyskomfortu. Minusy? ❌Cena 1 maseczki: ok.10zł/1szt. Dość dużo jak na jednorazowe użycie :/ Dla mnie ta maseczka to takie 4,5. Dobra, przyjemna ale jeszcze nie wow :)

Maskę dostałam na evencie marki, ale z pewnością kupię jeszcze nie raz! ;) Maseczki w płachcie używam sporadycznie, ale ostatnio moja skóra wręcz prosi się o dodatkowe wzmacnianie i nawilżanie. Mam w swoich zapasach kilka różnych masek, ale jakoś tak ta zielona herbata skusiła mnie. I w sumie zapach ma przepiękny, delikatny, ale wyczuwalny, mnie urzekł :) Płachta sama w sobie jest całkiem nieźle wycięta, przynajmniej do mojej buzi nieźle pasuje (a z tym różnie bywa :P). Esencji jest w opór, prawdę mówiąc starczyłoby na dwie pełne aplikacje, więc to co zostało w opakowaniu można nanieść jeszcze "na drugą nóżkę" później. Płachta jest naprawdę dobrze nasączona i przez całą aplikację wcale nie wysycha, jeszcze można byłoby wycisnąć sporo ;P Starczy zatem na pokrycie dekoltu (no i jeszcze plus to co zostaje w saszetce). Ale mimo tego, że jest naprawdę mocno nasączona to nic z niej nie kapie, więc można robić co się chce przez te "regulaminowe" 15minut. Jako że ja maski nakładam wieczorem, po demakijażu, tak więc przez naprawdę pół minuty nieco szczypnęła pod okiem, ale może dlatego, że wycierałam wcześniej mocno wacikiem makijaż no i dodatkowo oczyściłam skórę żelem z wodą, więc żadnej bariery dodatkowej nie było. Mimo wszystko szybko przeszło, a i esencja nie podrażniła mnie w żadnym stopniu, nawet przejechałam nieco palcem na powiekach i wszystko pięknie się wchłonęło bez niespodzianek. :) Druga kwestia, to to że moja skóra uwielbia takie żelowe konsystencje, więc esencję pięknie wchłonęła, wręcz wpoiła i skóra jest dobrze nawilżona bez uczucia ściągnięcia. Choć na samej masce nie skończyłam, bo jest zima i trzeba coś dodatkowego na noc, to na lato ta maska dla mojej cery mieszanej będzie samowystarczalna w pielęgnacji wieczornej. Oczywiście od czasu do czasu ;) Ale to wynika z lenistwa raczej, że tak rzadko używam masek :P Efekt odświeżenia i napojenia jest zauważalny, nie ma ściągnięcia, sama przyjemność :) Ale dla skór suchych to nie będzie dobra maska. Dla cery mieszanej jest "ok, ale", dla tłustej będzie idealna. A to "ale| wynika właśnie z tego, że czuję, że będzie lepsza w lecie niż w zimie. W każdym razie jeszcze nie raz zagości na mojej buzi, bo i działanie i zapach bardzo mi się podoba!

Kosmetyk zamknięty w saszetce z nacięciami ułatwiającymi otwarcie. Wewnątrz dobrze nasączona, miękka płachta. Preferencje co do wycięcia otworów na oczy i usta, to jak wiadomo kwestia indywidulana i zależy od kształtu twarzy, ale wydaje mi się, że ta płachta sprosta większości oczekiwań. Otwory są średniej wielkości i wycięte w taki sposób, że większość osób nie powinna mieć problemu z ładnym i komfortowym ułożeniem płachty na buzi. Płachta ładnie przylega, nie odkleja się i nic z niej nie kapie. Maska ma wyczuwalny, ale nie nachalny zapach. Zdecydowanie wyczuwa się zapach zielonej herbaty. Po wyciągnięciu płachty z saszetki i ułożeniu jej na twarzy, w saszetce zostało jeszcze sporo esencji, którą rozsmarowałam na skórze szyi i dekoltu. Nawet wystarczyło jej na kolejny dzień aplikacji na skórę szyi i dekoltu. Płachtę trzymałam na buzi przez 15 minut - zgodnie z czasem zalecanym przez producenta. Po upływie tego czasu, zdjęłam płachtę, wklepałam resztę esencji i pozostawiłam do wchłonięcia. Z przyjemnością zauważyłam, że skóra nie zaczęła się nieprzyjemnie napinać jak to często u mnie bywa. Skóra była odżywiona i nawilżona i stan ten utrzymywał się długo. Po kilku godzinach zauważyłam, że skóra zaczęła się świecić mocniej niż dzieje się to u mnie w naturalny sposób. Tak więc mimo fajnego działania, maska jednak trochę obciąża skórę. I o ile mi to za bardzo nie przeszkadzało, bo jestem posiadaczką skóry dojrzałej 40+, wrażliwej i przesuszonej ze skłonnością do przetłuszczania w strefie T, więc mimo wszystko miałam odczucie fajnego odżywienia, o tyle u osób z cerami tłustymi może zapychać skórę i za bardzo ją obciążać. Jestem zadowolona z tej maski i raczej kupię ją ponownie.