Adidas Active Skin & Mind, Energy Kick 24H Deodorant Dezodorant w kulce unisex

Dezodorant Adidas Energy Kick znajduje się w szklanej buteleczce zakończonej kulką, która jest chroniona przed wysychaniem nakrętką wykonaną w 98% z plastiku z recyklingu. Etykieta na butelce ma biało-pomarańczową kolorystykę. Dzięki kulce aplikacja dezodorantu jest wygodna - i to chyba jedyny plus. Dezodorant bardzo długo schnie na skórze i pozostawię dużą lepkość, przez co ma się wrażenie, że pod pachą ciągle jest mokro. Niestety nie daje ochrony przed potem i jego zapachem, przy małej aktywności fizycznej daje uczucie świeżości zaledwie na 3-4 godziny, natomiast przy większym wysiłku kompletnie sobie nie radzi - obietnica 24-godzinnej ochrony przed nieprzyjemnym zapachem to raczej jakiś żart producenta. Zapach miał być mandarynkowy, energetyczny, ale jest nieprzyjemny, wyczuwalne są męskie nuty, które szybko się ulatniają, z czasem czuć już tylko zapach własnego potu… Dla mnie ten dezodorant to kompletna porażka, więc będę go omijać szerokim łukiem.

W zakresie ochrony przed potem i jego zapachowymi konsekwencjami zazwyczaj stosuję antyperspiranty. Jednak potliwe problemy jesienią i zimą są mniej dokuczliwe, dlatego zdecydowałam się na dezodorant, który przed wydzielaniem potu nie chroni, ale przed jego zapachem już powinien. Dezodorant Energy Kick znajduje się w szklanym opakowaniu z ładną grafiką, aplikator ma formę kulki. Butelka częściowo wykonana jest z recyklingu. Według deklaracji producenta dezodorant można stosować nie tylko pod pachami, ale również na szyi, nadgarstkach i klatce piersiowej, a sam produkt rekomendowany jest dla miłośników sportu. A teraz przechodzę do utyskiwania, co poszło nie tak i trochę tego będzie. Zapach to numer jeden na mojej liście narzekań. Kosmetyk zawiera olejek eteryczny z mandarynki i spodziewałam się uwielbianych przeze mnie aromatów cytrusowych - są tak świeże i energetyzujące. Ale nie ten. Mandarynki nie czuć nawet odrobinę, w ogóle kompozycja zapachowa nie trąci cytrusami. Jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, Energy Kick po prostu śmierdzi. Jest to produkt unisex i można dyskutować, że za bardzo poszedł w tę męską stronę, ale nawet biorąc to pod uwagę, zapach trudno zaliczyć do ładnych. Nie wiem czym dezodorant naprawdę pachnie, moje skojarzenia biegną do nieświeżych ziół. Jak przed nieprzyjemnym zapachem ma mnie chronić coś, co samo w sobie nieprzyjemnie pachnie? Działanie niewiele poprawia sytuację produktu. Wiem, że nie jest to antyperspirant porządnie trzymający się skóry, a "tylko" dezodorant, ale wystarczy odrobinę się spocić, a produkt spływa jak ulotne wspomnienie. Jakim sposobem miałby być przydatny dla osób uprawiających sport? Sama aplikacja jest wygodna, kuleczka działa bardzo sprawnie, ale dezodorant nieszczególnie kwapi się do wysychania. To się udaje, ale z uniesionymi do góry rękoma przez kilka minut - trzeba sobie chwilę poleżeć albo postać. W innym przypadku dezodorant wciąż będzie mokry i klejący na skórze. Potu nie zatrzymuje (OK, tego akurat nie obiecuje), wiec uczucie wiecznie mokrych pach zapewnione. Tutaj wrócę do zachęty, aby nakładać Energy Kick również na inne części ciała - po co, skoro będziemy się lepić, a przy pierwszej dawce potu wszystko i tak spłynie i zniknie. Nie chce być lepiej, produkt uważam za nieudany i na pewno nie kupię ponownie. Szukając pozytywów mogę wymienić wegańską formułę (informacja ze stron drogerii internetowych), szklaną butelkę, praktyczną kuleczkę i to by było na tyle. Skuteczności i zapachu nijak pochwalić nie mogę. Męczyłam dezodorant przez kilka miesięcy, używałam go od czasu do czasu w mało aktywne dni i tylko w domu. Zwyczajnie nie lubię wyrzucać tego, co kupiłam, jednak z ulgą zobaczyłam dno.

Dziwne w sumie, że koncern Coty-Adidas wypuścił na rynek taki bubelek i to jeszcze opracowany we współpracy ze światem sportu. Szukałam w Ross w miarę naturalnego dezodorantu/antyperspirantu. Pomyślałam, że koncernowy produkt to pewniak bez większych wad, a tu wielki zonk. Przede wszystkim dezodorant śmierdzi. Faktycznie jest tu męska nuta (produkt w ogóle uniseks), ale ten olejek mandarynkowy nie jest świeży i energetyzujący tylko nieświeży i zatęchły (jak to się mogło stać, skoro przed wypuszczeniem na rynek na pewno robią badania konsumenckie). Nie kupiłam tego dezodorantu w necie, gdzie być może przeleżał się w magazynie tylko z Ross półki. Zapach jest szczególnie nieprzyjemny ,,z kulki’’, po aplikacji na skórę szybko wietrzeje. Drugi minus - kompletny brak ochrony. To miał być produkt do codziennego użytku, pod Tshirt, sweter, marynarkę. Po kilku godzinach czuję zapach potu. Opakowanie jest ładne, estetyczne i funkcjonalne. Produkt jest naturalny (bez aluminium) i nie podrażnia skóry pach. Być może taki był zamysł producenta, żeby zapach był jak najbardziej bliski naturze, ale naprawdę brak tu jest codziennej ochrony przed potem. Nie jest też zbyt wydajny. Wystarczył na około 1,5 miesiąca użytkowania (raz dziennie, czasami 2 razy).

Dezodorant w kulce zakupiłam biorąc z półki gdzie byly antyperspiranty. Nie doczytałam, że nie jest to typowy antyperspirant tyle tylko, że powinien dawać uczucie świeżości przez 24 h. Ja w takie rzeczy aż tak mocno nie wierzę ale trafiałam na takie co dawały komfort przynajmniej przez cały dzień. Zakupy robiłam na szybko więc nawet nie spojrzałam, że dezodorant ma tylko jedną opinię i to nie do końca dobrą. Mój błąd. Jedynie plus, że był w promocji. Opakowanie jest całkiem ładne, szklana buteleczka z kulką z nakretką w kolorze bieli. Na opakowaniu napisy że złotym logo firmy Adidas w odcieniach pomarańczu. Napis Energy kick kojarzył mi się, że dezodorant będzie chronił nawet przy większym wysiłku. Na opakowaniu znajdziemy skład oraz inne niezbędne informacje takie jak gramatura, okres przydatności po pierwszym otwarciu- 24 mc. Kulka działa bez zarzutu, zapach miał być mandarynkowy, owszem czuć cytrusy ale spodziewałam się bardziej słodkiego mandarynkowego zapachu a tutaj trochę czuje męskie nuty. Po nałożeniu pod pachy czuć nawilżenie i nie trzeba długo czekać aby się wchłonął. Nie brudzi ubrań, sprawdzone przy jasnych i ciemnych kolorach. I to właściwie by było na tyle. Ochrony przed potem nie daje żadnej. Nie mam problemów z potliwością ale przy obecnych upałach kompletnie sobie nie poradził. Ja nie potrzebuje takiego produktu na chłodne dni kiedy faktycznie mało się pocę, a oczekuje ochrony w upalne dni. To już nie chce myśleć co byłoby przy większym wysiłku np. Na siłowni. Jak dla mnie strata pieniędzy bo za tą cenę, jak jest w regularnej, kupimy naprawdę dobry antyperspirant. Nie polecam!

Do zakupu przekonał mnie ciekawie opisany świeży zapach mandarynki oraz skład, który zawiera glicerynę, oleje, wit E i pochodną kwasu hialuronowego (bo nie jest to hialuronic acid), a nie ma aluminium i alkoholu. No właśnie. Miał być fajny unisexowy zapach mandarynki, ale moim zdaniem jest on po prostu męski i mi nie odpowiadał. Produkt nie jest typowym antyperspirantem, a radzi sobie całkiem okej z potliwością. W bardziej wymagające dni już w drugiej połowie dnia czułam się nieświeżo i czułam zapach potu. Natomiast na takie "spokojniejsze" dni fajniej jest użyć czegoś delikatniejszego dla skóry. Czasem zacina mi się kulka, ale jestem z stanie to przeżyć ;) Nie podrażnia i szybko wysycha. Można go używać nie tylko pod pachy, ale ja stosowałam tylko standardowo na skórę pod pachami.