Bell Glossy Lip Gloss Błyszczyk do ust

Błyszczyk posiada bardzo wygodny, dobrze wyprofilowany aplikator. Umożliwia on nabranie odpowiedniej ilości produktu. Opakowanie jest przezroczyste, dzięki czemu widać ile produktu się w nim znajduje. Zachwycił mnie ładny zapach. Błyszczyk nadaje ustom delikatny kolor, super połysk i zapewnia komfort. Wygładza usta. Optycznie je powiększa. Niestety jego trwałość jest bardzo słaba. U mnie nie wytrzymuje na ustach nawet godziny.

Błyszczyk zakupiłam w Biedronce za ok. 10zł. Ma on bardzo gęstą konsystencję i dość mocne krycie. Mam odcień 03 i jest to jasny nudziak. Błyszczyk jak to błyszyk, nie jest trwały i ma lepką konsystencję, ale to raczej nikogo nie powinno dziwić. Nakładam go na wcześniej nałożoną pomadkę, daje fajny efekt. Jedynie czego nie polecam to nakładać go na same usta, bo wtedy mam wrażenie, że pigment rozkłada się jakby w załamaniach na ustach i dziwnie to wygląda. Ma on dziwny sztuczny, słodki zapach, ale czuć go tylko wtedy jak przyłożymy sobie błyszczyk pod nos żeby powąchać, przy normalnym użytkowaniu tego zapachu nie czuć. Nie żałuje zakupu, zużyje go do końca.

Hmmm czytam poprzednie opinie i jestem w szoku. Uwielbiam błyszczyki a na ten skusilam się z polecenia na tik toku. I nie żałuje. Posiadam odcień 03 i jest to taki odcień nude który mega mi się sprawdza do klasycznych makijażu na codzień. Fakt nie jest on trwaly ale chyba nie tego wymagamy od błyszczyka? Z fajna nude konturówką wyglada super a do tego kochani kosztuje tylko 10 zł. Ja jeszcze trafiłam na promocje i zapłaciłam za niego 5 zł. Plus za opakowanie gdzie była folia i przynajmniej mamy pewność ze nikt wcześniej tego nie otwierał. Jest wydajny i naprawdę za ta cenę mega polecam ????

Panie, panowie i inne osoby, przed wami bubel jakich mało... Kupiłam błyszczyk w biedronce w bardzo okazyjnej cenie, było to trochę ponad 10 złotych. Traktowałam to doświadczenie jak kompletny eksperyment. Nie oczekiwałam wiele... a i tak się zawiodłam. Formuła błyszczyku jest niecodzienna, jest bardzo lepki, konsystencją przypominał mi stary miód, tuż przed krystalizacją. Jest na tyle gęsty, że wyciągnięcie aplikatora z pacynką sprawia czasem problem. Jest perfumowany i chyba od co najmniej parunastu lat nie miał zmienianej receptury. Pachnie bardzo słodko i pudrowo, nostalgicznie; jak kosmetyki sprzedawane na początku lat dwutysięcznych. Na ustach odcień jest kompletnie inny niż to, co widać przez plastikowe przezroczyste opakowanie. Po wyschnięciu na ustach szybko tworzą się grudki, błyszczyk roluje się, a co gorsze wysusza usta. Żeby go reaplikować trzeba najpierw zmyć całość. Nawet za tę cenę nie opłaca się go kupować, chyba że jako ciekawostkę... Mam wrażenie, że utrzymuje się na półkach sklepowych za sprawą klientów, którzy z czystej ciekawości sięgną po niego, zawiodą i nie spojrzą już nigdy w jego stronę.

Będą w Biedronce skusiłam się na błyszczyk właśnie z tej serii, w kolorze Nude, jednak przyznam szczerze nie spojrzałam na tester i trochę się zawiodłam. Kosmetyk zamknięty jest w poręcznej buteleczce z aplikatorem, co jest zdecydowanym plusem produktu. Jednak kolor widoczny przez opakowanie znacznie różnił się od tego, który ukazał się na moich ustach. Błyszczyk jest kryjący, wiec jeśli ktoś lubi tego typu formuły to na pewno mu się spodoba. Ja niestety raczej nie wrócę do tego produktu.

Kupiłam brzoskwiniowy odcień w Biedronce. Nie pamiętam nazwy, która była na folii. Niestety nie pasuje do mojej karnacji i upodobań. Krycie ma całkiem spore, ale formuła jest moim zdaniem słaba. Miałam wrażenie, że kolor nie rozkładał się równomiernie na ustach, a sam błyszczyk strasznie się zbierał. Nie kosztował dużo, ale żałuję zakupu.