BCL Momo Puri, Fresh Dot Mask Maska glinkowa oczyszczająca pory

Maseczkę Momo Puri znalazłam w Hebe. Pomyślałam, że skoro z koreańską pielęgnacją miałam do czynienia, to zapoznam się także z japońską. Poszukałam egzemplarz z polską instrukcją obsługi, bo japońskich szlaczków nie znam. Mając świadomość obniżki, dumnie popędziłam do kasy. Nie powiem, że żałuję zakupu, ale poza walorami estetycznymi szału nie ma. Szata graficzna naprawdę zmyślna i kawaii. Lekka. Przypomina mi baloniki, gumę do żucia i krem truskawkowy. W rzeczywistości to brzoskwinia polana jakimś... no właśnie kremem truskawkowym? Zachęca do zakupu i stosowania nawet najbardziej opornych. Ma w sobie coś intrygującego... Coś, co sprawia, że nabyłam ją w jakiejś kolorowej, ekscentrycznej japońskiej drogeryjce przy ulicy Harajuku, a nie w pospolitym Hebe. Jeśli jesteśmy przy opakowaniu, to w tym miejscu plusy się kończą i zaczynają się schody... Strasznie nieporęczna jest ta saszetka. Rozumiem, że jest dostosowana do malutkich rączek Japonek, ale ja też nie mam dużych łap... Mam drobne, chude dłonie z długimi palcami zakończone długimi paznokciami i powiem szczerze, że aplikacja była naprawdę... nie-lekka. ¯⁠\⁠_⁠༼⁠ ⁠•́⁠ ͜⁠ʖ⁠ ⁠•̀⁠ ⁠༽⁠_⁠/⁠¯ 'Brzuszek' saszetki wykonany został z dość grubego plastiku że śliskimi elementami, wylot to klasyczny plastikowy dzióbek, który znajduje się w maseczkach Babci Agafii. Maseczka ma formułę glinkową, dość twardą, oporną na wyciskanie. Musiałam się nieźle nasiłować, żeby wydobyć proponowany przez producenta 'owoc wiśni'. Według mnie to stanowczo za mało! A mam drobną buzię (typowe europejskie maski w płachcie są na nią dużo za duże). Czy wystarczy na trzy aplikacje? No, nawet na cztery! Nie udawało mi się wycisnąć resztek i trzeba było przeciąć tekturkę. Aplikacja specyfiku również przedziwna - formuła maski jest zaskakująca ni to wodnista, ni to oleista... W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do takich dziwotworów. Zasycha dużo lżej niż znane mi glinkowe maski i to oceniam na plus. Producent twierdzi, że w momencie, gdy pojawią się na niej czarne kropki, należy ją spłukać. Świetnie! <3 Tak też zrobiłam. Twarz po pielęgnacji z udziałem Momo Puri stała się nieco gładsza, zmatowiona, ale obietnice oczyszczenia porów nie zostały spełnione - przynajmniej nie za pierwszym razem. Miałam też poczucie lekkiego ściągnięcia, zaszły jakieś zmiany w barierze hydrolipidowej i zauważyłam miejscowe zaczerwienienia, których poza odczynem bym nie zauważyła: nie piekło, nie swędziało... Tak czy inaczej, to zbyt mocny, inwazyjny produkt jak na poziom wrażliwości mojej skóry. Z serii ciekawostek: pachnie nawet przyjemnie, owocowo, ale również nieco syntetycznie. Taka jakaś sztuczna brzoskwinia... – Momo Puri, kawaii? (⁠ ⁠ꈍ⁠ᴗ⁠ꈍ⁠) – No tak średnio bym powiedziała, tak średnio... ┐⁠(⁠ ⁠˘⁠_⁠˘⁠)⁠┌ Ocena - póki co, 3 z minusem. Na pewno dam jej jeszcze szansę, bo widzę potencjał, ale będę celować w promocję, bo w cenie regularnej jest stanowczo za droga. Rozumiem, że po zużyciu jednego opakowania rzadko kiedy zobaczymy zadowalające efekty efekty.