EveryBody London Peptide Lip Tint Tint do ust

Mam najnowszą, przezroczystą wersję błyszczyku EveryBody London Peptide Lip Tint i muszę przyznać, że trochę nie rozumiem fenomenu i szału na te produkty do ust. Jak dla mnie, to po prostu błyszczyk, jakich pełno na rynku. Wygląda ładnie, odbija światło gładką taflą, aplikator jest w porządku, choć preferuję kopytka. Produkt ma przyjemny, delikatnie słodki zapach, a jego smak nie jest nachalny, co na plus. Konsystencja jest dosyć gęsta, jednak mimo to błyszczyk nie utrzymuje się zbyt długo na ustach. Mimo to, świetnie nawilża i często nakładam go na noc w grubszą warstwę. W sumie to przyjemny produkt, ale nie widzę w nim czegoś wyjątkowego.

Tintów marki EveryBody London chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Hucznie okrzyknięte zamiennikiem Rhode natychmiast zniknęły z półek zarówno w drogeriach stacjonarnych jak i tych internetowych. Ostatnio w końcu udało mi się go kupić i po ok 2 tygodniach codziennego użytkowania mogę wystawić mu szczerą opinię. Mam wersję „Is it clean?” która jest przezroczysta. Błyszczyk ma bardzo fajną konsystencję i w ogóle się nie klei. Tworzy piękną taflę na ustach. Dodatkowo ma cudowny ciasteczkowy zapach. Testowałam go z wieloma konturówkami i niestety niektóre rozpuszcza (szczególnie te które mają to do siebie że są mniej trwałe). Napewno będę chciała przetestować również kolorowe wersje tego produktu. Myślę że ten produkt jest warty przetestowania. Jest to stosunkowo nie drogi i daje fajny efekt na ustach błyszczyk.

TAK TAK TAK !!! Znalazłam produkt, który łączy w sobie wszystko, czego szukam w kosmetyku do ust – piękny kolor, długotrwałość i pielęgnacyjne właściwości. EveryBody London Peptide Lip Tint to coś więcej niż zwykły tint. To prawdziwy game changer w mojej kosmetyczce! Już przy pierwszej aplikacji poczułam, jak przyjemnie nawilża usta. Nie jest to typowy, wysuszający tint – formuła wzbogacona peptydami sprawia, że wargi są miękkie, gładkie i wyglądają na pełniejsze. Kolor wnika w skórę, ale nie tworzy plam ani nierówności. Efekt? Naturalnie podkreślone usta, które wyglądają soczyście i zdrowo przez długie godziny. Najbardziej zachwyca mnie jego trwałość – mimo picia kawy i lekkich przekąsek kolor pozostaje na ustach, subtelnie się ścierając, ale nadal wyglądając świeżo. Do tego nie muszę się martwić o nieestetyczne osadzanie się produktu w załamaniach czy wysuszanie warg, co często zdarza się przy klasycznych tintach. Jest idealny na co dzień – lekki, komfortowy i niewyczuwalny na ustach, a jednocześnie daje ten efekt „moje usta, ale lepsze”. W dodatku jego minimalistyczne, eleganckie opakowanie sprawia, że aż chce się go wyciągać z torebki i poprawiać makijaż w ciągu dnia.

Całkiem spoko, jednak nie jest to mój ulubiony błyszczyk. Bardzo szybko znika, nawet nie wiadomo kiedy. Plusem są kolory ja mam "Caramel Latte" i jest przecudowny, tylko jakby się dłużej trzymał.

Ja to od razu się rzucam na kosmetyki w wersjach smakowych, czy zapachowych kawy, czekolady, deserów itp. Nie dziwi więc, że wybrałam spośród tych Chocolate Brownie i Caramel Latte. Ale nie tylko o zapachy mi chodziło, byłam też ciekawa, co one mają w sobie z tintu. Nie były najtańsze, jeśli chodzi o porównywalne błyszczyki. O ile zapach Brownie jest przecudowny (a nie przepadałam za tym ciastem i jego wonią), to w Caramel Latte nie czuć ani karmelu, ani latte. Odcienie obu też są bardzo podobne, delikatnie przyciemniają usta, nadając im brązowy poblask, nie są kryjące, ale nadadzą się to tzw. chocolate make up. Trwałość jak wszystkich zwykłych błyszczyków, łatwo się ścierają. Nawilżenie jest, ale też bez szału. Trzeba reaplikować produkt w ciągu dnia, nie będzie ono długofalowe, tylko obecne, gdy kosmetyk jest na ustach. Z tintu nie ma w nim absolutnie nic, to najzwyklejszy błyszczyk o pięknym zapachu, choć to zależy od wersji. Gdybym miała oceniać je osobno to Brownie dostałoby ode mnie 3 gwiazdki, a Caramel Latte tylko 2. Są co najmniej 4, a nie 3 (jak napisano błędnie w zgłoszeniu produktu) wersje zapachowe - te 2 moje, plus Raspberry Pudding i Cherry Cake, ale inne mnie nie kusiły.

Wszędzie na tiktoku bardzo zachwalali te tinty więc też się skusiłam. Kupiłam Raspberry Pudding. Albo usta są prawie białe albo nie widać kompletnie nic (zależy od ilości) :( nie lubię takiej formy wyciskanej produktu bo zaraz opakowanie w miejscu gdzie wychodzi produkt robię się brudne. Dodatkowo niestety tint się klei i wystarczy coś zjeść lub się napić i już go nie ma… Zapach ok. Ogólnie szczerze? Zwykły błyszczyk. Nic specjalnego. Nie kupię ponownie. Zalety: - ładne, minimalistyczne opakowanie - zapach Wady: - kolor zbyt biały - klei się - szybko się zjada (jak zwykły błyszczyk) - forma wyciskana produktu

Kolor rasberry pudding idealnie pasuje do ciemnej konturówki oraz mojej chłodnej karnacji. Nie jest za jasny (nie nakładam go bardzo dużo), daje świetny efekt oraz uczucie nawilżenia. Mam wrażenie, że zostaje na ustach porównywalnie długo co mój top 1 błyszczyk z Fenty. Zdecydowanie kupię kolejne opakowanie :)

Bylam super podeksyctowana tym produktem i szczerze to cały czas jestem bo moje usta go uwielbiaja. Formula jest bardzo przyjemna, zapach, no i faktyczne uczucie nawilżenia.. ALE.. Mam kolor Raspberry Pudding i uważam, że jest on malym nieporozumieniem. Jest doslownie tak jasny, ze wyglada na ustach jakbym nalozyla sobie SPF do ciala albo Sudocrem etc. na usta. ): uwazam, ze kolor powinien byc bardziej subtelny bo tutaj tylko bardzo bardzo mala ilosc jeszcze jakos sie broni, ale wtedy nie czuje ze cokolwiek mam na ustach.