Fenty Beauty by Rihanna Gloss Bomb, Cream Color Drip Lip Cream Błyszczyk do ust

Posiadam odcień 02 Fenty glow - jest to zgaszony róż. Ogólnie te błyszczyki nie są złe, ale patrząc na cenę ponad 100 zł spodziewałam się czegoś lepszego. Po 1 - nie podoba mi się dość kwaskowaty posmak. Po 2 - trwałość jak w przypadku błyszczyków - słaba. Po 3 - nie wiem czy to kwestia aplikatora czy konsystencji, ale produkt wylewa się poza kontur ust, a wcale takich najmniejszych nie mam. Na plus - nie klei się, daje efekt ładnej błyszczącej tafli. W miarę dobrze nawilża usta. No i jest dość wydajny. Mimo wszystko swojej ceny nie jest wart i nie kupię ponownie. Znam tańsze i fajniejsze (jak dla mnie).

To mój numer jeden! Zużyłam już x opakowań tych błyszczyków w przeróżnych kolorach. Błyszczyk nie klei się, nie zjada się szybko i pięknie się błyszczy. Uważam, że warty swojej ceny, jedno opakowanie wystarcza mi na rok codziennego używania. Jeśli miałabym kupić jeden droższy produkt do ust, wybrałabym właśnie ten! Testowałam wiele błyszczyków drogeryjnych, ale żaden nie przypadł mi do gustu tak jak ten. Polecam z całego serca jeśli lubicie fajny błysk na ustach i szukacie wydajnego produktu.

Mam wszystkie trzy rodzaje błyszczyków od Fenty. Cream gloss od pozostałych różni się tym, że nie ma drobinek. Tworzy piękną, lustrzaną taflę na ustach. Jest gesty, tak jak inne błyszczyki od Fenty. Ma duży, miękki aplikator, który z łatwością sunie po ustach. Jedna aplikacja wystarcza na pokrycie całych ust. Wydaje mi się, że jest najbardziej klejący z całej serii, jednak jestem w stanie mu to wybaczyć, bo nie znalazłam jeszcze lepszego zamiennika, który dawałby tak oszałamiający efekt. Kolory są bardzo intensywne. Posiadam odcienie Fruit Snackz oraz Cupcakin’ (limitowany). Do tego pierwszego polecam obrysowanie ust konturówką. Gdyby nie wysoka cena, miałabym już wszystkie kolory ????

Ma cudny blask, delikatnie przyciemnia usta po aplikacji przez co są pełniejsze. Na prawdę jestem zadowolona z zakupu, usta są optycznie większe, nie posiada żadnych drobinek, lecz całość daje efekt gloss. Do tego ten delikatny kolor, który nie zmienia a podkreśla naturalność ust. Jestem nim oczarowana, niestety aktualnie powoli zbliżam się do kresu jego dni, jednak z całego serduszka polecam.

Ile błyszczyków w życiu miałam to tylko ja wiem. Nigdy nie natrafiłam na jakiś, który byłby mega i kupiłabym go po raz drugi. No może Supreme Gloss Jeffree Star, ale to bardziej szminki w płynie aniżeli błyszczyki moim zdaniem, a ja nie zawsze mam chęć na tak mocny kolor na ustach. Dlatego po ochach i achach ze świata interneru postawiłam na Gloss Bomb, ale byłam przekonana, że będzie to to samo co Maybelline Gloss Lifter, które owszem mam, używam, są fajne, ale z butów mnie nie wyrywaja. Tymczasem się zdziwiłam i to ciężko, bo okazało, że wszystko to czego oczekuję od błyszczyka zostało zawarte właśnie w Gloss Bomb i zakupiłam od razu 3 kolory, a zamierzam jeszcze dwa pozostałe. Konsystencja jest średnio gęsta, błyszczyk doskonale aplikuje się na usta też dzięki dużemu aplikatorowi i od razu nadaje kolor z tym, że nie jest całkowicie kryjący , ale jak najbardziej go widać. Ja lubię zawsze pod jakikolwiek błyszczyk czy szminkę najpierw użyć kontorówki i to sprawia, że usta są optycznie większe i pełniejsze. W tym przypadku też właśnie się tak dzieje. Usta są soczyste, błyszczące i wyglądają niesamowicie dobrze. Wiem, że wiele osób porównuje ten efekt do Gloss Lifter, ale mam porównanie i Gloss Bomb błyszczyk się bardziej i daje bardziej widoczny kolor. Ogromnym atutem jest tu brak klejenia, ciężkości, bo tego nienawidzę. Co więcej produkt wytrzymuje na moich ustach picie i lekkie jedzenie, rozmowe, nie waży się , nie zbiera w załąmaniu ust, co wcale nie jest takie oczywiste. Słowem leży na ustach i wygląda genialnie. Oczywiście, że nie wytrzyma dużego posiłku jedzonego pełną gębą, ale to nie szminka długotrwała! Zauważyłam też , że nawilża, bo po tym jak zejdzie usta mam gładkie i przyjemne. Ktoś powie, że to tylko błyszczyk i po co wydawać tyle za taki produkt? Możliwe, ale znalezienie idealnego błyszczyka jest ciężką sprawą nawet w dzisiejszych czasach, więc cieszę się, że mam Gloss Bomb i napewno będę go kupować.

Błyszczyk kupiłam na promocji w Sephorze za 64 zł co uznałam za świetną cenę! Zakochana zwykłą wersją produktu, bez zastanowienia sięgnęłam po wersje „cream” i niczego nie żałuje. Opakowanie jak zawsze gustowne, luksusowe, aplikator duży co ułatwia szybkie malowanie. Posiadam kolor cookie jar. Błyszczyk jest świetnie napigmentowany, zostawia usta błyszczące i co najważniejsze- nawilżone! Zjada się wolno, kiedy nie jem i nie pije utrzymuje się naprawdę doskonale. Z pewnością sięgnę po inne odcienie!

Przyjemny błyszczyk, dobrze kryje, wystarczy jedna warstwa i usta są dobrze pokryte kolorem. Jest komfortowy w noszeniu, gdyż się nie klei. Niestety szybko się zjada. Jest wydajny. Przeszkadza mi trochę jego zapach, początkowo jest dosyć intensywny, potem idzie się przyzwyczaić. Wygodny duży aplikator. Ogólnie fajny, ale cena wysoka.

Polecam wszystkim zabieganym. Błyszczyk nakłada się bardzo szybko, ma świetną konsystencje z wyraznym kolorem (ale nie jest mocno napigmentowany). Można szybko i łatwo umalować się bez lusterka. Odrobine (ale nie mocno!) kleisty. To chyba jedyny (albo jeden z nielicznych) kosmetyk do ust który wykończyłam do dna i kupiłam nowy w tym samym kolorze (oceniam kolor fenty glow cream).

Wybrałam błyszczyk Gloss Bomb Cream w odcieniu Fenty Glow, który okazał się być bardzo neutralny i idealnie dopasowany do naturalnego koloru moich ust. Nałożony wygląda elegancko i nadaje ustom intensywny, mokry połysk, który mogę porównać do efektu lakieru. Produkt jest dobrze napigmentowany i nie jest przezroczysty – wystarczy jedna warstwa, by całkowicie pokryć usta, co nie tak często się zdarza w błyszczykach. Sam aplikator, choć duży i wygodny, pozwala na szybkie pokrycie ust, ale przez dość wodnistą konsystencję produkt często wypływa mi poza kontur, mimo że nakładam go oszczędnie. Posiada intensywny zapach - waniliowo-wiśniowy, jest zbyt słodki, trochę mnie drażni i czasami nawet czuję go w ustach. Do tego niestety dochodzi problem z przeciekaniem opakowania. Zdarzało się, że błyszczyk wyciekał, gdy nosiłam go w torebce - prawdopodobnie z powodu nagromadzenia się produktu na szyjce butelki. Po kilku takich sytuacjach stało się to dość frustrujące. Sama trwałość także nie jest idealna: chociaż błyszczyk mocno kryje, to brudzi praktycznie wszystko, co zetknie się z ustami - od szklanek po chusteczki i to tak porządnie się odbija niczym pomadka.

Ogólnie nie lubię innych błyszczyków niż te z Fenty dlatego mimo kiepskiego pierwszego wrażenia do błyszczyków kryjących zdecydowałam się zakupić wersję z Fenty. Wybrałam kolor Fenty Glow jest to taki zgaszony lekko ciepły odcień różu, praktycznie identyczny co mój naturalny kolor ust. Ma fajne krycie koloru na ustach jest bardzo komfortowy w ogóle się nie klei i fajnie nawilża usta. Trwałość ma niezłą, bez jedzenia i picia wytrzymuje bardzo długo ale jak to błyszczyk i tak ładnie się zjada. Bardzo ładnie wygląda na innych pomadkach szczególnie pięknie łączy się z pomadką MAC Velvet Teddy.

Kolorystyka bardzo ładna tak samo jak trwałość, konsystencja. Produkt się bardzo dobrze "zjada" Elastyczny aplikator i kremowa konsystencja zapewniają wygodne rozprowadzanie produktu.

Posiadam już błyszczyki poprzednie w kolorze Fu$$y, kiedy wyszła ta nowa seria od razu zakupiłam pomadkę/błyszczyk w kolorze Fenty Glow i jestem pod wrażeniem. Kolor jest przepiękny, nakładanie jak w przypadku błyszczyków tak samo przyjemne i łatwe. Utrzymuje się bardzo dobrze (bo wiele błyszczyków już po wypiciu kawy znikają z ust), nie znalazłam jeszcze takiej pomadki/błyszczyku, który by miał tyle plusów i tak super się prezentował.

A przynajmniej, ja ich nie znalazłam :) wiem, że Maybelline ma być zamiennikiem Fenty, ale niestety sporo mu brakuje. Ten blyszczyk w wersji Cream po prostu musialam mieć, jako fanka wersji drobinkowej. No i mamy tę samą, boską formułę, a ciut więcej koloru. Pięknie podkreśla moje blade z natury usta, dzięki czemu są wyraźne. Mam odcień klasyczny, Fenty Gloss. Podoba mi się jeszcze Mauve. Blyszczyk zastępuje mi pomadkę ochronną. Nawet, jak się zje to usta nie są, jak obdarte ze skóry (jak w przypadku Maybelline). Więc fajnie sprawdza się w zimowe miesiące. Nie klei się, nie wysusza. Ma przyjemny waniliowo-brzoskwiniowy zapach i sporą pojemność 9ml. Najlepszy blyszczyk ever :)