Myślałam, że będę miała chwilę przyjemności z takiego leniwca na twarzy, ale niestety po prostu się zawiodłam.
Pierwsze wrażenie? No, nie powiem, w saszetce wygląda to naprawdę uroczo, kolory, zwierzątko na opakowaniu… chyba leniwiec, choć równie dobrze mógłby to być miś, co w sumie nie zmienia faktu, że przyciąga wzrok.
Otwieram ją, wyciągam płachtę, no i... zapach granatu? Hm, raczej gdzieś tam, ledwo wyczuwalny. Nie wiem, może to ja mam jakieś nadprzyrodzone zmysły, ale tego granatu to tam nie czuć, a płachta sama w sobie, no cóż, wydaje się dość gruba i nieco za ciężka po nałożeniu na twarz. Sprawia wrażenie, jakby miała trochę za dużo materiału.
Nakładam ją na twarz i… no, jest problem. W okolicach oczu i nosa absolutnie nie przylega. Wygląda to, jakbym miała na twarzy jakiegoś misia z rozszerzonymi oczami, jakby maska była stworzona dla kogoś z oczami na szerokość całej twarzy. Takie rozczarowanie już na samym początku.
Efekt? Hmmm, raczej żadnego wow. Delikatne nawilżenie, tak jakby maska zrobiła tylko tyle, żeby nie poczuć się całkiem suchą, ale poza tym... no, nic. Żadnego magicznego efektu, żadnego odświeżenia, żadnej przemiany. Żadnej energii, żadnej różnicy.
Co do samej esencji, to już w ogóle niczego nie zostało w saszetce, żeby posmarować na szyję czy dekolt. Maska w płachcie to jedynie esencja, która kończy się na samej masce, więc raczej nie ma co liczyć na cudowną regenerację całej twarzy.
Szkoda. Myślałam, że będę miała chwilę przyjemności z takiego leniwca na twarzy, ale niestety po prostu się zawiodłam. Nie wrócę do niej, bo naprawdę nie warto. Szkoda nawet tych kilku złotych.
Zalety:
- uroczy nadruk leniwca na saszetce i płachcie
Wady:
- źle wycięta
- ledwo wyczuwalny zapach
- brak widocznego działania
- zbyt gruba płachta
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie