Zara Sensual Vanilla, EDP 

Zapach jest niby waniliowo-słodki, ale lawenda za mocno go przytłacza i dodaje vibe choinkowego odświeżacza samochodowego. Dla niektórych może ona nadawać bardziej charakteru unisex, ale w moim odczuciu to dalej odświeżacz. Lawenda z czasem łagodnieje, ale cały czas wyraźnie ją czuć. Nie przepadam za jej zapachem, więc jak dla mnie psuje ona odbiór całości, bo waniliowa podstawa (ale bez tej lawendy) byłaby w zupełności wystarczająca.

Zapach kupiony w ciemno na promocji. A że wanilię lubię, to nie mogło być źle. Ale było zaskakująco. Spodziewałam się bowiem - zgodnie z niektórymi opisami - wanilii miękkiej, słodkiej, jadalnej, a tu mamy wariację wytrawną, bez słodkości, bez jadalnych konotacji. Otwarcie początkowo mnie odrzucało - przez chwilę czuć aromat lekko ziołowy. To zapewne zasługa lawendy, która tak ostro kopie w nos. Po chwili lawenda znika odsłaniając bardziej puchate wnętrze. Jest gdzieś tam cukier, jest i wanilia, ale zblendowane z czymś roślinnym, może kwiatowym, na bursztynowym podbiciu. Dlatego nie oceniam tego zapachu jako nadmiernie słodkiego i odbieram go jako bardziej wytrawny. Zdecydowanie nie jadalny, a szkoda, bo jestem fanką gourmandów. Zapach wzbudza mieszane uczucia - oczekiwałam czegoś puszystego, kobiecego, ze słodką wanilią, a otrzymałam aromat balansujący na granicy uniseksu. Lawenda i reszta zieleniny dodają męskiego sznytu, co w zasadzie da się lubić, jednak wymagało ode mnie przełamania się. Teraz są dni, kiedy mam ochotę na te perfumy i pasują mi do pluchy za oknem. Ogólnie zapach dość otulający, pasujący na zimne, najlepiej zimowe dni. Latem mógłby chyba zabić. Trwałość i projekcja niezłe, ale nie szałowe. Perfumy dają radę jakieś 4 godz. Ciekawostka - finalnie jest to zapach identyczny jak Nebras od Lattafa. Różnią się jedynie tym lawendowym otwarciem, którego Nebras nie ma. Po godzinie - oba zapachy są nie do odróżnienia (posiadam oba). A ponoć Nebras jest klonem Billie Eilish, więc można mniemać, że i Sensual Vanilla może za taki uchodzić. Flakon - jak wszystkie ostatnie wypusty z Zary: ascetyczna, smukła, podłużna butla bez udziwnień. Mi odpowiada. Przed zakupem polecam testować, bo u mnie to relacja na zasadzie love-hate, i choć jednego dnia mam na te perfumy ochotę, to potem uznaję, że muszę się ich pozbyć. Specyficzny aromat.