Maseczkę odkupiłam kilka miesięcy temu na Allegro od dziewczyny, która sprzedawała używane przez siebie kosmetyki, które najwidoczniej już jej się znudziły. Tej maseczki była jakoś połowa, więc pomyślałam, że to fajna okazja i moment, żeby akurat przetestować firmę Kiehl's, która jest mi jeszcze mało znana. Dużo Influencerek się nią zachwyca, więc tym bardziej byłam ciekawa efektów.
Moja skóra jest mieszana, latem przetłuszcza się oczywiście bardziej, a zimą mniej i bliżej jej do normalnej. O tej porze roku przede wszystkim skupiam się na nawilżeniu, odżywieniu i regeneracji, ale czasami, dla odmiany, nałożę też coś oczyszczającego i matującego. Maseczki Kiehl's używałam przede wszystkim latem.
Produkt znajduje się w plastikowym, zakręcanym słoiczku. Firma Kiehl's kreuje się na firmę apteczną, co widać już po samym opakowaniu - proste, nieprzekombinowane i schludne, minimalistyczne. Takie są właśnie z zewnątrz opakowania kosmetyków Kiehl's, a jak jest w środku? Już mówię.
Maseczka ma ciemno-zielony kolor i jest bardzo gęsta, do tego stopnia, że z opakowania najlepiej wydobywać ją szpatułką, a następnie rozprowadzać na twarzy. W konsystencji jest nieco tępa, ale glinki mają to do siebie. Ma lekko ziemisty, ziołowy zapach, jednak mnie on nie zniechęcił do jej używania. Maseczki wystarczy cienka warstwa, nie musimy jej nakładać dużo, przez co jest bardzo wydajna i z pewnością starczy nam na dość długi czas regularnego używania. Maseczka już po kilku minutach zastyga na twarzy i jak to na glinki przystało - czujemy ściągnięcie. Latem nakładam maseczkę na całą twarz, natomiast teraz, zimą wyłącznie na strefę "T", omijając policzki, które są teraz normalne i nie przetłuszczają się nadmiernie.
Maseczkę często zdarza mi się trzymać dłużej niż zaleca producent, tzn. jakieś 15-20 minut. Po około 5 min. spsikuję całą twarz wodą termalną i dzięki temu nie czuję nieprzyjemnego ściągnięcia. Nie zauważyłam, żeby przy dłuższym czasie trzymania maseczki, twarz była podrażniona czy coś było nie tak.
No i najważniejsze, czyli efekty. Szczerze, to maseczki Bielendy te z zieloną glinką, jak dla mnie, mają takie samo działanie co ta. A nawet, te z Bielendy ciut lepiej się aplikują, bo nie są tak zbite, ale ok, to można przecież przeboleć, dla chcącego nic trudnego. Maseczka Kiehl's bardzo dobrze oczyszcza cerę, nie podrażniając jej przy tym. Pory są wyraźnie zwężone, cała cera odświeżona i zmatowiona. Latem, podczas regularnego stosowania 2 razy w tygodniu nie zauważyłam, żeby ograniczyła wydzielanie sebum. Cera cały czas przetłuszczała się tak samo.
Podsumowując, to dobra oczyszczająca, glinkowa maseczka, ale totalnie nie rozumiem jej ceny. Gdybym za pełnowymiarowe opakowanie zapłaciła tyle ile faktycznie kosztuje, czyli ponad stówę, wiedząc jakie działanie ma przykładowo Bielenda, byłoby mi smutno, że wydałam tak dużo kasy na maseczkę z zielonej glinki. No właśnie, rozumiem, że płacimy za markę, ale moim zdaniem jest ona za wysoka jak na maseczkę, której głównym składnikiem jest zielona glinka. Tę na dobrą sprawę możemy kupić za grosze i po połączeniu z wodą i dodaniu olejków, ekstraktów same możemy sobie zrobić maseczkę.
Z przyjemnością zużyję ją do końca, ale raczej już do niej nie wrócę. Jeśli efekty są takie same, po co przepłacać? :)
Zalety:
- pory są oczyszczone i zwężone
- cera zmatowiona
- maseczka jest bardzo wydajna i starczy na wiele razy
Wady:
- ach, ta cena...
- słaba dostępność - Douglas, Allegro itp.
- jak dla mnie nie różni się jakoś bardzo od dużo tańszych maseczek np. Bielendy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon