Do niedawna kremy z spf 50 dla mnie nie istniały. Tłusta, biała powłoka na skórze dla mnie była koszmarem, więc niestety ochrona mojej skóry przed promieniowaniem słonecznym w zasadzie nie miała miejsca w moim życiu, wiem, spowodowałam ryzyko zniszczenia skóry i szybkiego starzenia, chwała tylko Bogu, że od jakiegoś czasu przestałam się wystawiać na słońce. W międzyczasie testowałam oczywiście różne
filtry 50 i nigdy nic nie było na tyle dobre, aby mogło u mnie zagościć na stałe. Wszystko tłuste, białe, klejące.
Mimo ryzyka iltr Clarins kupiłam od razu, bez testów, bez próbek. Opisy w prasie i w internecie były na tyle pozytywne, że postanowiłam nabyć ten kosmetyk, ponieważ jest rzekomo idealny. I rzeczywiście jest doskonały, właśnie, idealny.
Jak żyję z tym filtrem? Nakładam rano serum, krem nawilżający i na to Clarins UV plus Anti- Pollution, Sunscreen Multi- Protection SPF 50. Jest bajka, nie wierzyłam w to, co poczułam, zobaczyłam, naprawdę, skóra się nie klei, nie jest biała, ani tłusta. Po kilku minutach można nakładać make-up albo bazę i make-up, zależy czy jest ciepło, czy do pracy- czy zależy nam na trwałości makijażu i co wygodniej nam zastosować oprócz filtrów.
W czasie wieeeelkich upałów ograniczałam się tylko do serum i tego filtra, na to kładąc lekki makijaż, było cudnie. Nie pojawiała się tłusta warstwa, nie było świecenia, makijaż wyglądał lekko i był trwały, nawet w tropikalnym lecie, które mieliśmy i w Polsce.
Szkoda tylko, że nie kupiłam go wcześniej, bo warto znać ten kosmetyk. Mam go od końca czerwca. Opakowanie maleńkie, ale kosmetyk wydajny, służy mi do dziś. Będę prawdopodobnie nakładać filtr 50 przez cały rok:) To przez ten kosmetyk! Dodatkowy plus dla produktu, zawiera przeciwutleniacze, one też są ważne dla skóry:)
Używam tego produktu od: 3 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: kończę pierwsze pełnowymiarowe