Przed operacją miałam zakaz używania kosmetyków do twarzy zawierających witaminę E, niestety zadanie nie jest tak łatwe jak by się mogło wydawać, więc w pewnym momencie nie patrzyłam już na nic innego tylko na tę witaminkę i gdy wreszcie znalazłam ten krem, to się nie zastanawiałam, tylko prędko kupiłam i przystąpiłam do smarowania.
Zamknięty został w w szklanym słoiczku utrzymanym w pomarańczowym ombre. Zakręcany na białą zakrętkę ze złotą obramówką, która dodaje całości eksluzywności. Całość została zapakowana w kartonik, a ten dodatkowo zalakowany, więc mamy pewność, że nikt przed nami się nie dobierał do produktu.
Zapach delikatny, bardzo przyjemny, świeży i lekki.
Konsystencja lekka jak chmurka, kremowa, o białym zabarwieniu. Fantastycznie się rozprowadza, ma idealny poślizg, dzięki czemu niewiele potrzeba na jednorazowe użycie, a tym samym jest wydajny.
Szybko i ładnie się wchłania, ale tylko z pozoru. Gdy dotyka się twarzy, to czuć jakby lepką warstwę, ale tylko przy dotyku, ewentualnie bardziej wrażliwi mogą ją poczuć podczas ruchów mimicznych, ale absolutnie nie widać by cokolwiek na tej cerze było.
Stosowałam ten krem przez prawie miesiąc, w trakcie którego moja strefa T skłonna do przetłuszczania dalej taka była, ale moje suche policzki skłonne do suchych skórek nie miały pozbyły się swojego problemu, więc można rzec - poprawny krem. W trakcie jego używania zaczęłam mieć za to coraz więcej niespodzianek na twarzy, ale że przed operacją musiałam też odstawić tabletki antykoncepcyjne, to nie połączyłam tego z tym kremem, a właśnie ze zmianami hormonalnymi. Wypryski były zarówno małe z białą kropką, jak i wielkie, podskórne i tkliwe... Brrr...
Później operacja i półtora tygodnia bez smarowania się kremem, w trakcie którego moja cera jakby odżyła, a zdecydowanie się uspokoiła pod względem ilości nieprzyjaciół. Ale nadszedł ten dzień, że znów mogłam stosować codzienną pielęgnację i znów sięgnęłam po ten krem... Zgadnijcie co się stało...
Tak! Wysyp na twarzy, znowu małe i duże, praktycznie wszędzie - na brodzie (co akurat u mnie jest dość częstym miejscem), ale też na policzku, nosie czy... czole!
Poirytowana w tym momencie spojrzałam na skład i przestałam się dziwić...
Woda, gliceryna, silikon, silikon, glikol butylenowy, silikon... Serio?
Efektu rozświetlenia nie zaobserwowałam, efekt nawilżenia opisałam powyżej (poprawny), a efekt odmłodzenia to te wypryski jak w okresie dojrzewania? No nie, dno i wodorosty, nie polecam!
Zalety:
- opakowanie
- zapach
- konsystencja
Wady:
- zostawia lepką warstwę
- zapycha
- skład
- nie rozświetla
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie