Zużyłam właśnie 3 opakowanie i jestem pewna, że jest to produkt idealny.
Produkt polski, drogi, ale jego cena jest uzasadniona, skład to po prostu poezja dla wszystkich fanek naturalnych i zdrowych kosmetyków. Niestety, kupić go możemy tylko online i trzeba na to chwilę poczekać, bo kosmetyk jest wykonywany dopiero po naszym opłaceniu zamówienia (mniej więcej). Ma on tylko 2,5 miesiąca ważności, co ogólnie jest wadą, ale przy codziennym używaniu można go zużyć do tego czasu. Biorąc pod uwagę to, że jest on zdrowy, można go traktować jako krem, a nie sam podkład, więc śmiało można go stosować także w dni, kiedy nie wychodzimy i nie wykonujemy makijażu.
Zachwyca jego opakowanie, jest przepiękne i codzienne obcowanie z nim sprawia, że człowiek od razu się lepiej czuje. Poranna wycieczka do lodówki staje się boskim rytuałem, a zimny kosmetyk nakładany na twarz (i pod oczy) rano tylko ją pobudza i liftinguje. To jeden z niewielu kosmetyków kolorowych (tak połowicznie), który nakładam na powieki i pod oczy bez żadnych obaw. Zapach jest raczej ziołowy, mocno naturalny, uwielbiam go. Może trochę zalatuje kwiatami, ale nie bardzo.
Rozprowadzam go na gołej twarzy, ponieważ na czymkolwiek innym zawsze mi się roluje. Nie widzę powodu, dla którego miałabym pod niego dawać krem, skoro jest skład jest tak bogaty (między innymi w oleje), że spokojnie zastępuję sam krem. Jego rozprowadzenie początkowo nie wydaje się proste, ale to kwestia 2-4 dni wprawy, jest zimny, więc trochę ścięty, nie ma silikonów, zadanie jest utrudnione, ja jednak robię to tak, że smaruję jedną pompką połowę twarzy, drugą pompką drugą połowę, wtedy wracam do pierwszej, która już zaschła i rozcieram go pozostawiając już tak, jak chcę, żeby został. Zastyga i jest nie do ruszenia. Nie trzeba go pudrować, daje efekt pięknej satyny, czasem pudruję nos i czoło, a czasem nie.
Absolutnie nie powoduje świecenia się skóry, nie wysusza jej. Nie podkreśla suchych skórek, porów, zmarszczek, nie odcina się. Jest on tak dopasowujący się, że nie ma szansy zobaczyć różnicy między miejscem, gdzie on się kończy. To prawdziwe cudo dla fanek makijażu no make-up, natura pełną parą. Krycie moim zdaniem ma niezłe, na pewno średnie co najmniej, mam wypryski na czole i brodzie, po zastosowaniu tego kremu nie muszę już używać korektora, ale kryje na pewno gorzej niż minerały, to trzeba przyznać. Twarz wygląda w nim jak twarz nietknięta makijażem, a jednak o wiele lepsza.
Niewątpliwie ogromnym plusem kremu jest to, że nie zostawia śladów na kurtce, szaliku, itd. Bardzo się to przydaje zimą, osobiście chodzę zawinięta szalikiem pod same usta i w przypadku płynnych podkładów musiałam go prać co tydzień, a tak mam spokój.
Krem trzyma się cały dzień, nie zbiera się w zmarszczkach, także pod oczami. Nie ściera się z nosa, chociaż jeśli chcemy tam coś ukryć, trzeba będzie nałożyć dwie warstwy, sama nakładam jedną, ale widzę, że faktura nosa mogłaby być bardziej wygładzona.
Nie wygląda sztucznie, to trzeba mu przyznać, ale jak nałożymy więcej warstw na wypryski - staje się widoczny. Krem Paese DD ma tu nad nim przewagę, bo jest bardziej niewidoczny. Minerały z kolei są ogólnie bardziej widoczne, ale jednolicie na całej powierzchni skóry, nie tylko na jej nierównościach.
Właściwości pielęgnacyjne? Niestety nie takie, na których mi zależało. Kryje zaczerwienia, jest bardzo komfortowy, cały dzień skóra jest nawilżona, ale mnie akurat chodziło o gojenie wyprysków, ma glinkę w składzie, wiec spodziewałam się, że coś to pomoże, niestety bez zmian.
Można go używać zamiast bazy pod cienie, trzymają się cały dzień.
Krem doskonale kryje wszystkie niedoskonałości, przebarwienia, zaczerwienienia, nie przetłuszcza, nie przesusza twarzy, nie ma też wpływu na gojenie się krostek. Czy do niego wrócę? W pierwszej sekundzie kiedy tylko znikną mi wypryski, a póki co powrócę do minerałów, bo zawsze pomagają mi się ich pozbyć.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie