Mgiełkę na dzień dobry marki Lierac znalazłam w jednym z boksów kosmetycznych. Miałam wersję w formacie podróżnym, ale z uwagi na jej wysoką wydajność mogłam się nią dłużej cieszyć. Stosowałam ją codziennie rano po oczyszczaniu twarzy jako tonik. To dobry nawilżający kosmetyk, więc i uniwersalny, dla każdego typu cery. Chociaż tym typowo suchym rewolucji na twarzy nie zrobi.
Mgiełka ma delikatnie żelową formułę. Leciutką i po rozprowadzeniu na skórze niemalże wodnistą, ale atomizer słabo sobie radzi z aplikacją. Pluje jednym, skoncentrowanym strumieniem, więc ja psikałam w kilka miejsc na twarzy i rozcierałam na skórze palcami. No z mgiełką nie ma to wiele wspólnego...
Kosmetyk jest bezbarwny i przezroczysty oraz posiada bardzo przyjemny, świeży i różany zapach, który z pewnością umila poranną pielęgnację.
Mgiełka z uwagi na swoją lekką konsystencję sprawnie się wchłania i nie pozostawia na skórze klejącej, nieprzyjemnej warstwy. Nie podrażnia i nie zapycha cery. Za to bardzo fajnie spisuje się jako najzwyklejszy w świecie tonik albo hydrolat. Niweluje napięcie po oczyszczaniu, przywraca komfort i odpowiednie pH, delikatnie nawilża i sprawia, że skóra o poranku dostaje zastrzyku energii i ładnego kolorytu. Kosmetyk trzymany w lodówce jest w stanie w pewnym stopniu zminimalizować drobne obrzęki.
Jednak nie należy oczekiwać cudu i lepiej przymknąć oko na niektóre obietnice producenta. Taka leciutka mgiełka nie usunie po jednej aplikacji zagnieceń nocnych, do tego potrzeba dobrej pielęgnacji przez całą dobę. Tego typu produkt nie rozprostuje nam zmarszczek, nie wygładzi twarzy i nie cofnie efektów starzenia, ale jest dobrym nawykiem i wstępem do ukierunkowanej pielęgnacji.
Składowi do ideału daleko, ale znajdziemy w nim też sporo wartościowych substancji, a wśród nich glicerynę, hydrolat różany, mocznik, hydrolizat protein słodkich migdałów, glicynę, magnez, cynk, pantenol, wit. B6, mleczan sodu (w niskich stężeniach nawilża, w wyższych złuszcza), kwas hialuronowy, wit. E, ekstrakt z liści wernonii, copper gluconate (antyoksydant), ekstrakt z korzenia różeńca górskiego, olejek z neroli. Szkoda, że wśród takiej ilości ciekawych składników znalazły się także: mikroplastik, PEG, EDTA, SLS!!, fenoksyetanol. Ponadto na samym końcu łagodne konserwanty i zapach.
Mgiełka znajduje się w smukłej, plastikowej butelce zaopatrzonej w atomizer, który nie działa jak powinien, ale już na początku się nad nim znęcałam. Buteleczka jest przezroczysta, zabarwiona na różowy kolor, a oprawę graficzną stanowią jedynie napisy.
Marka Lierac, to marka dermokosmetyków, więc znajdziemy ją głównie w aptekach. Cena jest dosyć wysoka, bo za butelkę 100 ml trzeba dać ok. 100 zł. I chociaż ja byłam zadowolona z działania tonizująco-nawilżającego, to jednak cena i skład powodują, że wolę sięgnąć po podobnie działający tonik lub hydrolat.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie