Biore UV Aqua Rich Watery Gel SPF50+ PA++++ Krem - żel ochronny

Filtry UV to konieczność, świątek, piątek i kiedykolwiek. Jest sporo dobrych, a ja zwłaszcza lubię koreańskie i japońskie. Biore to firma japońska. Miałam już jeden z ich kremów z filtem i lubiłam. OPAKOWANIE Z papierowego nic się nie dowiemy, bo tu wszystko po japońsku. Butelka plastikowa, płaska. Dozownik podaje tyle produktu ile trzeba. KONSYSTENCJA i DZIAŁANIE Jest to rzeczywiście żel. Dość wodnisty (tak miało być sądząc z nazwy). Bez zapachu. Bardzo dobrze się rozprowadza, nie piecze, nie podrażnia oczu. Szybko wchłania się do matu. Skóry nie wysusza, ale i nie nawilża. Wolę krem z filtrem, które jednocześnie skórę pielęgnują (choć używam serum i krem nawilżający). Tu to po prostu produkt z filtrem dla osób które nawilżenia nie potrzebują. Zaletą dla wielu może być to, że skóra się nie świeci. PODSUMOWUJĄC Dobry produkt z filtrem, ale znam lepsze. Solidna czwórka.

Żel przeciwsłoneczny od Biore doskonale sprawdza się przy mojej cerze mieszanej – nie zapycha i nie powoduje niedoskonałości. Ma lekką, wodnistą konsystencję, która błyskawicznie się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Nie bieli, nie roluje się i świetnie współgra z makijażem. Dobrze chroni skórę, nawet w trudnych warunkach, takich jak wysoka wilgotność czy pocenie się, nie szczypie w oczy. Jest bardzo wydajny i komfortowy w codziennym użytkowaniu.

Z filtrami mam się na bakier. Prawie wszystkie mnie zapychają albo mocno się po nich świece. Ten okazał się dość dobry do mojej mieszanej cery. Nie zapchał, nie spowodował wysypu niedoskonałości. Ma przyjemny zapach cytrusów. Jest lekki. Mysle, że jest bardzo niedoceniony .

Mam wrażenie, że jest to jeden z bardziej niedocenionych kremów SPF. Obecnie ma już trochę inne opakowanie, ale skład jest pewnie ten sam - Japończycy rzadko je zmieniają. Testowałam naprawdę wiele kremów UV, głównie koreańskich i japońskich, zużywając całe opakowania (jeśli się dało) i w kategorii kremów do ok.130 zł ten jest najlepszy, bije nawet Shinseido Whitening, który też jest solidny. W kategorii filtó "lekkich", lepiej się u mnie sprawdza niż Holika Holika Aloe, lepie też niż Corsx Aloe, choć np. mój chłopak lubi Corsx . Z Japońskich uważam że jest lepszy od SHISEIDO ANESSA Whitening UV i Kanebo . Innych koreańskich kremów UV nawet nie warto dla mnie tu przytaczać, bo mam taki typ mieszany cery, który zwykle mocno zapychają filtry, cokolwiek cięższego to jest dramat i to jest jedyny krem, którego mogę używać w nieskończoność. Inne: Missha - meh, ok, Etude House to są kremy UV od szatana, Holika Holika - zdarzają się rozczarowania, Skin 79 - poza waterproof sun żel który jest w miarę ok, to nope. A Benton seria z owocami - Papaya itd, no to powinni im za to nałożyć karę jakąś konsumencką :) (choć ogólnie jestem fanką Bentona). Jakbym mogła coś w nim poprawić to właśnie, żeby był delikatniejszy i dawał lepsze poczucie nawilżenia, ale nie trafiłam dotychczas na krem UV idealny i ten jest póki co najlepszy. Polecam też kupowanie wersji na rynek japoński, bo z japońskimi kosmetykami wypuszczanymi na inne rynki jest tak jak z niemiecką chemią - niby te same marki a jednak nie ten sam produkt.

Kilka lat poszukiwania filtra doskonałego w cenie, przez którą nie zbankrutuję... chyba prawie się udało. Biore nie jest najbardziej matowym kremem z filtrem, jaki miałam, Vichy był zdecydowanie bardziej pudrowo-matowy. Jest jednak dobrym, lekkim kremem w przystępnej cenie. Kupując przez zagraniczne strony płacimy ok. 10 dolarów za 90ml. Konsystencja lejąca, wodnista, lekki zapach cytryny. Po nałożeniu na twarz w miarę rozsmarowywania robi się jakby gęstszy, trochę lepki. Jednak wchłania się dobrze, zostawia taki minimalny film na twarzy, ale jest to daleko lżejsze od wszystkich znanych mi filtrów. W najgorsze upały twarz nie jest po nim matowa, makijaż też nie będzie wyglądał idealnie cały dzien. Ale nie oszukujmy się - nic w taką pogodę nie będzie długo dobrze wyglądać. Dla mnie najważniejsze, że ten krem można nałożyć w ilości 1ml, lub bliskiej temu i nie wyglądać źle. Można też na niego nałożyć podkład i nie czuć się jak z warstwą smalcu na skórze. On po prostu zachowuje się jak każdy, zwykły krem. Nie jestem zupełnie pewna, czy nie zapycha - używałam go w temperaturach powyżej 30 stopni, moja cera ma wtedy tendencję do pojedynczych ropnych krostek, jeśli mam cały dzień makijaż. Nie jestem więc pewna,czy to wina pogody, tego kremu, czy makijażu. Nie bieli mocno, ale trzeba dokładnie rozsmarować np przy brwiach i włosach, bo może tu zostawić ślady. Na pewno kupię go ponownie, ale spróbuję też innych azjatyckich filtrów, bo wiem, że to dobry kierunek.

Ocenia posiadaczka skóry mieszanej/tłustej, wrażliwej, skłonnej do zapychania i odwodnienia. Jest to filtr mieszany, czyli ma w sobie filtry fizyczne i chemiczne. + wodoodporny, + wysokie SPF i przyzwoite PPD (16+), + lekka, wodnista konsystencja, + szybko się wchłania, + nie podrażnia, + nawilża, + nie zostawia klejącej ani tłustej warstwy, jeśli cokolwiek, to minimalną warstewkę nawilżenia, myślę jednak, że na większości skór wchłonie się bez śladu, + świetny stosunek ceny do jakości i ilości (zwłaszcza, jeśli kupuje się nie przez polskie sklepy, wtedy cena to około 10 dolarów/90 gram!), jest znacznie lepszy niż większość filtrów dostępnych w aptekach, + nie zapycha, nie działa aknegennie, +/- nie matuje, po nałożeniu i roztarciu zostawia lekki połysk nawilżonej skóry, - w ciągu dnia szybciej się po nim błyszczę, - lekko bieli. Osobiście wolę esencję z tej linii, bo mniej się po niej błyszczę i nie bieli w ogóle, ale i ten filtr zużyję.

Krem-żel, szybko się wchłania, nie zostawia białego, tłustego filmu. Smarować należy się bardzo szybko, może zostawić plamy. Wysoka ochrona plus nawilżenie. Nie zapycha. Zapach - cytrusowy.